Hiszpania 7: Refleksje o ludziach i życiu szersze niż bary zapaśnika

Dzisiaj postanowiłem napisać coś na luzie, relaksującego, pozytywnego, nie uciekając jednak od realiów współczesności i codzienności, która nierzadko wiąże się z przykrościami, o czym chętnie świadczy krajowa i światowa polityka.

Na Costa Brava przed oczami obserwatora przetaczają się tysiące turystów. Językowo to istna wieża Babel. Najbardziej popularne języki znajdują odzwierciedlenie w info sklepów i menu restauracji. Obok języków, że tak powiem oczywistych, czyli angielskiego, niemieckiego i francuskiego, najbardziej popularny jest rosyjski. Polskiego nie widziałem w żadnej pisanej reklamie. Moje samopoczucie uległo jednak poprawie, kiedy okazało się, że właścicielem ładnego sklepu „Vladimir” w Malgrat de Mar jest mężczyzna, którego babcia była Polką. Rozmawialiśmy, mówił wyjątkowo dobrze po polsku.

Wracam do turystów zagranicznych w Hiszpanii. Dobrobyt, wcześniejszy na Zachodzie, rosnący u nas, nie poprawił gatunku ludzkiego. Nie ma wyjątków. Dominuje otyłość i raczej mało kształtne sylwetki, niektóre zdeformowane. Chyba nie widziałem osoby, o której mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że jest kształtna lub zgrabna, jak niegdyś ludzie bywali. To nie tylko kwestia jedzenia, ale i trybu życia, przede wszystkim ruchu czy raczej jego braku, preferencji spędzania czasu, a obecnie chyba także już dziedziczenia niedobrych cech. Twierdzenie, że człowiek został stworzony na wzór i podobieństwo boże coraz bardziej obraża Stwórcę, jeśli w ogóle zwraca on na to uwagę.

Na plaży widać setki osób: znakomita większość, powiedzmy 90 % na piasku, leżących, siedzących lub stojących, pozostałe 10% w wodzie. Mało kto pływa, większość zanurzonych utrzymuje się tylko na wodzie lub leniwie porusza w prawo i w lewo. Życie stało się męczące.

Obraz zaniedbania fizycznego naszego gatunku uzupełniają obserwacje osób jedzących śniadania i obiadokolacje w hotelu. Sam lubię zjeść, ale to co widziałem na talerzach, zdumiewa. Niektórzy turyści, zwłaszcza ci tężsi, jedzą tak, jakby potrzebowali zgromadzić zapasy ciała na kilka lat naprzód.

Kiedy o tym piszę myślę o alienacji cywilizacyjnej, sytuacji, w której cokolwiek człowiek stworzy, co mu służy, obraca się także przeciwko niemu. Jesteśmy zasobni, mamy obfitość jedzenia, samochodów, rozrywki i telefonów komórkowych, równocześnie mamy otyłość, bylejakość cielesną i choroby cywilizacyjne.

Wzorów zdrowia i piękna żywego organizmu upatruję już tylko w przyrodzie. Czy widzieliście brzydkie, niesprawne lub nieforemne zwierzę żyjące na wolności? Ja nie widziałem. Za to zwierzęta żyjące razem z ludźmi i karmione przez nich, nierzadko już upodabniają się do nas. W moim filozoficznym stuporze twierdzę, że człowiek nie jest ani najpiękniejszym, ani najmądrzejszym gatunkiem na ziemi. Na pewno ma największy mózg, ale nie jestem pewien, czy to jest najlepszy wyróżnik gatunku. O okrucieństwie, głupocie i niszczycielskich zdolnościach człowieka nie piszę.

Nie usprawiedliwiajmy się, jaki jest koń nie każdy widzi. Myślenie ma za sobą piękną przeszłość. Pozdrawiam.

Jak zwykle dla zachęty zakupu mojej książki „Niezwykła decyzja Abuelo Caduco. Humoreski i inne opowiadania” , fragment kolejnego opowiadania:

„Idea pytania psa wydała jej się takim nonsensem, że odrzuciła ją natychmiast z obrzydzeniem. Pokazała to jej twarz, skrzywiona i niechętna. Myśl o psie obserwującym człowieka była utkana jednak z mocnej i lotnej materii, gdyż wracała do niej jak bumerang. Zmęczona zagadką Berenika podjęła kamień z ziemi. Nie po to, aby rozprawić się ze zwierzęciem, lecz aby, odrzucając go, wyzbyć się wraz z nim natarczywych myśli. Był to efekt taniej kalkulacji, że kamień da się związać z myślą. Powiodło jej się, rzut był udany. Berenika poczuła się lepiej.

Wkrótce niepokój jednak powrócił i rozwinął się w zupełnie nieoczekiwanym kierunku. Pies nie tylko przyglądał się Berenice, lecz w dodatku wykazywał dziwne podniecenie i napięcie. Szczekając intensywnie, biegał wokół niej, jakby chciał jej coś zakomunikować. Zachowywał się jak małe dziecko, które wiele już rozumie, lecz nie potrafi jeszcze niczego powiedzieć. Niemoc ekspresji uwidoczniła się w niespokojnych reakcjach zwierzęcia, hipnotycznych oczach i mordce skrzywionej w dziwny sposób. Wiadomo, że pies reaguje przekrzywieniem głowy w prawo lub w lewo i uważnym spojrzeniem, kiedy coś go zafrapuje: śmiech, melodia, muzyka lub gwizdanie. Pod wieczór niepokój Hektora sięgnął zenitu i tak zakończył się dzień. Berenika wyłączyła się ze świata psich zachowań, perorując nieprzerwanie przez komórkę”.

Przekaż dalej
1Shares

Ciało w odbiciu lustrzanym. Część 4.

Strasznie rozgadałeś się, Wiktorze. Zacząłeś od nagości i wszedłeś na politykę. Skracaj się, jeśli możesz. Nagość ma więcej wspólnego z religią niż z polityką.

Jak to?. – brwi rozmówcy uniosły się w górę pytająco.

A tak. Przypomnij sobie choćby powiedzenie „Nagi jak święty turecki”.

Nie rób niepoważnych aluzji do osób świętych, chłopie – Wiktor o mało nie zakrztusił się z oburzenia.

To teraz ja zapytam: Jak to?

A tak. Niejeden biskup chciałby zasłużyć sobie na miano świętego, ale nigdy nie odważyłby się obnażyć. Oni mają za dużo ciała; wyglądaliby niepoważnie jako święci. Święci to często męczennicy. Odjęliby sobie od ust i dali innym. U nas wielu duchownych wygląda tak, jakby zabierali innym. Trudno się połapać w świętości w kontekście ciała. Ale przestań zagadywać mnie, bo chcę mówić o rzeczach ważnych. O tym, jak wyjść z impasu nadwagi i niesportowej sylwetki.

No, no, ciekaw jestem! –rzuciłem szczerze zainteresowany.

Będę mówić krótko, choć nie jest to u mnie we zwyczaju i przychodzi mi z trudem – zdecydował Wiktor. Wczoraj wkurzyłem się w łazience, choć nie było tam ani grama kurzu. Podjąłem poważne decyzje. Chcę uzyskiwać rezultaty. Zaczynam od rzeczy prostych i wykonalnych. Przed wszystkim od zmiany sposobu myślenia i patrzenia na siebie.

No, no! – wyrwało mi się bez złych intencji. Wiktor nawet nie zauważył eksklamacji.

Tak więc, nie ma jedzenia między posiłkami. Po posiłku myję zęby i zaciskam je, kiedy widzę jedzenie. Sam fakt, że je umyłem przypomina mi o unikaniu jedzenia do następnego posiłku. Nie jestem kurą, abym musiał bez przerwy coś dziobać! Nie sądzisz? Daje to mi dobre samopoczucie. Poza tym, good-bye cukierki, ciasteczka i herbatniczki. To tylko rafinowany cukier, najgorsza mąka i chemikalia. Co więcej? – Wiktor zastanowił się chwilę. Od dziś mięso jem bez chleba. Nie mieszać protein z węglowodanami to bardzo zdrowa reguła. Żołądek nie głupieje wtedy i dużo lepiej trawi. Trudno jest mu trawić, jeśli jeden rodzaj pokarmu wymaga środowiska kwaśnego, a inny zasadowego. To tak, jakbyś raz wołał do dziecka: Biegnij w prawo! A za chwilę: Nie, nie!. Biegnij w lewo! Wiesz, co wtedy się stanie?

No, nie wiem – usiłowałem zrobić mądrą minę, aby nie wypaść jako kompletny ignorant pediatryczny.

To proste. Dzieciak wpadłby na najbliższy słupek lub huśtawkę. Tak jest z żołądkiem, który protestuje wzdętym brzuchem. To nieładne, niepraktyczne i niezdrowe.

Słuchałem nie wierząc własnym uszom. To chyba jakiś podmieniony Wiktor – przyszło mi do głowy.

W ogóle to ograniczam konsumpcję chleba. Węglowodany tuczą. Pan Bóg cierpliwie spełniał moje prośby „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj, Panie” i dawał mi go w obfitości, do której się przyzwyczaiłem. Postanowiłem nie nadużywać dobrodziejstwa niebios i jeść mniej pieczywa.

Mój rozmówca nagle przerwał przypominając sobie coś.

Co dalej, to ci powiem przy najbliższej okazji. Teraz idę na mój ulubiony mix: szybki spacer połączony z bieganiem. Raz szybko idę, raz biegnę. Boskie doświadczenie, mówię ci! – wykrzyknął kierując się do wyjścia.

Przekaż dalej
0Shares