Sen bez granic. Groteska. Wersja podstawowa + Komentarz + Dodatek 1.

To była najdziwniejsza kobieta, jaką znałem. Nazywała się Vardy lub Valdy, jakoś tak. Rok temu zasnęła i już się nie obudziła. Dziś jest rocznica jej zaśnięcia. Była ciepła, więc zostawiono ją w spokoju. Potem ktoś wpadł na pomysł, aby postawić ją jako pomnik niezłomności charakteru. Ustawiono ją w Forum w Gdańsku, gdzieś na uboczu. Gdzie dokładnie, nie wiadomo, bo każdy, kto jej dotknął, zasypiał i tracił pamięć. Tego dnia w Gdańsku straciło pamięć trzydzieści pięć osób, nie do ustalenia więc było, kto.

Znałem Vardy tylko pięć godzin, a i tak mi zaimponowała. Mam na to certyfikat. To wszystko.

PS 1. Dodam jeszcze tylko, że swoją niezłomnością Vardy przewróciła mi gruntownie w głowie. Nie wiem teraz, co myśleć. Czy senność jest dobra, czy zła? Czy jest błogosławieństwem, czy przekleństwem? To jest ten sam dylemat, który miał Szekspir: „Być, czy nie być?” Dla mnie brzmi on lepiej i współcześniej jako: “Spać, czy nie spać?”

PS 2: Oto jest pytanie.

Komentarz:

Kiedy już napisałem wersję podstawową groteski, pomyślałem, że potraktuję ją jako eksperyment. Po prostu będę dopisywać, zachowując dotychczas stworzoną treść, nowe odcinki, nie kierując się żadnymi wcześniejszymi założeniami. Ot, swobodna gra wyobraźni bez planu podobnie jak robią to politycy. Mam na myśli tych potworów, którzy trzymając w rękach władzę trzymają także siekierę, z którą nie wiemy, co zrobią. Ja siekiery nie mam, więc jestem bezpieczny. 

Bój się polityka; mnie możesz spokojnie przytulić do serca.

Sen bez granic. Groteska. Dodatek 1

Od czasu zniknięcia pomnika Vardy dręczył mnie dylemat „Spać czy nie spać?”. Marzyłem, aby być Szekspirem, umieć nie tylko zadać pytanie głębokie jak ocean, trafnością przyszpilające myślącego człowieka do ściany, ale i umieć na nie odpowiedzieć. Gdyby mi się to udało, moje imię zastąpiłoby imię Szekspira. Przynajmniej na niektórych tablicach, bo jest on powszechnie znany i wielbiony.

Aby znaleźć rozwiązanie, musiałbym najpierw porozmawiać z Vardy, poznać jej tajemnicę. Było to możliwe, skoro tylko spała; najpierw trzeba by jednak odnaleźć jej pomnik.

Podjęcie decyzji szukać – nie szukać zajęło mi dwie godziny. Moje myśli krążyły po głowie jak szarańcza na ostatnim polu kukurydzy. Potrzebny był dobry plan poszukiwań. Musiałem także przemyśleć, co zrobię, kiedy już ją odnajdę. Dotknąć jej byłoby niebezpiecznie, zasnąłbym i utraciłbym pamięć. Byłbym trzydziestą szóstą ofiarą na liście utracjuszy pamięci (tak ich nazwałem). Przedtem chciałbym oczywiście poznać, co dokładnie powodowało utratę pamięci, bo sam sen nie mógł być przyczyną takiego nieszczęścia.

Myślenie o wyzwaniu, jakie sobie rzuciłem, skołowało mnie jak rozkwiecona łąka wygłodzoną pszczołę. Zacząłem zastanawiać się, jakiego rodzaju utrata pamięci mogłaby mnie dotknąć i jakie byłyby tego konsekwencje.

Sporządziłem listę. Opcji było sporo: stan pomroczny jasny, zapominanie, przejściowa utrata pamięci, przed którą można ratować się stosując Mefedron, amnezja dysocjacyjna, amnezja organiczna, zespół Korsakowa, zaburzenie pamięci świeżej (występujące przykładowo przy alkoholowym zespole abstynencyjnym), zaniki pamięci, niepamięć następcza.

Nie sposób było w tych warunkach podjąć decyzji. Musiałem odłożyć to na później. Mogłem to sobie wybaczyć, bo sam sobie jestem żeglarzem, sterem i okrętem. 

Przekaż dalej
0Shares

Głowa. Dykteryjka abstrakcyjna z serii „Opowiadanie krótsze niż świst bata”.

Ludzie ją lubili. Wśród masy innych głów wyróżniała się wielkością i kolorem. Była celebrytką i miała różowe policzki. Pokazywała je chętnie obracając się raz w prawo, raz w lewo.

Tego dnia miała ważne wystąpienie. Mówiła o żarówce. W nawale spraw mało ważnych, bezpieczeństwa światowego, zatrucia środowiska, ubóstwa, imigracji, ona jedna pamiętała o żarówce. Tęskniła do żarówki, takiej zwykłej, dawnej, prostej jak deska. Wypowiedziała się o niej otwarcie patrząc w oczy czającym się wokół wyzwaniom. Nikt jej nie rozumiał, z wyjątkiem narodu, za którym się ujęła.

– Naród mówi o zwykłej żarówce. Idzie do sklepu, a tam żarówki zaawansowane. A oni tęsknią, tak jak ja, za zwykłą żarówką, naturalną, prosto od krowy. Dlaczego nie ma takiej żarówki w sklepie? Choćby jednej. – Zapytała głowa i od razu zawyrokowała: – Bo ci podlece z …tu głowa wskazała palcem Brukselę – nam nie pozwalają.

Oprócz żarówki głowa zajmowała się także innymi ważnymi sprawami. Przemawiała, tańczyła, spotykała się z grajkami ulicznymi, całowała bochenki chleba na dożynkach, korespondowała z młodzieżą żeńską na Fejsie, czasem uderzała samochodem w inny samochód, jeśli akurat napatoczył się niepotrzebnie, spotykała się z innymi głowami. Wielu ją podziwiało, bo była to głowa państwa.

– Nie wiem tylko po co ona istnieje? Czy państwu nie wystarczyłby korpus, kończyny oraz wnętrze? Po co mu zaraz głowa? – zapytał pewien anatom gnany jesiennym niepokojem. Mówiono o nim, że jest wścibski i zadaje niepotrzebne pytania.

Przekaż dalej
2Shares

Głowa, która nie wiedziała, czy się wybić

Chodzi o głowę nie byle jaką, pierwszą z brzegu, ale wysoko sytuowaną, głowę państwa średniej wielkości, targanego drgawkami niepewności, co to będzie.

Siedząc na tronie w swoim pałacu głowa słyszała dwa głosy. Jeden dochodził zza okna, wielkiego jak szafa gdańska, były to głosy skandujące: Wybij się! Wybij się! Zagłosuj 3 x Nie. Drugi głos był równie mocny, a może nawet i mocniejszy i dochodził z telefonu komórkowego. Nie wybijaj się! Nie wybijaj się! Głosuj 3 x Tak. Raz lub dwa razy ten głos nawet krzyczał. Głowa wahała się między pragnieniem wybicia się a obowiązkiem niewybijania się, który jej zaszczepiono, kiedy była jeszcze mała i umocniono, kiedy doszła do wysokości.

Ktoś zapytał dworzanina z pałacu, czy głowa widziała głosy za oknem. Okazało się, że nie, bo okno było z drugiej strony pałacu.

– To dlaczego głowa nie przejdzie na drugą stronę pałacu? Widok jest bardzo fajny, bo głosy machają światełkami, bardzo atrakcyjnymi i są ich tysiące.

– Głowa nie może chodzić, prawdopodobnie boli ją brzuch. – Odpowiedział dworzanin, niezwykle sprawny w wyjaśnianiu spraw zdrowotnych i innych. – Chcieliśmy głowę przenieść w lektyce, ale lektyka jest w naprawie. To wspaniała lektyka, wygodna – wyjaśnił i uśmiechnął się uroczo spod rzadkiej brody.

W sprawie były tzw. elementy krytyczne: potężniejące krzyki za oknem, uparta perswazja w telefonie oraz coś trudnego do określenia, wewnętrznego, szarpanego wątpliwościami dotyczącymi upadku popularności, reakcji zagranicy, strachu przed nieznanym, może jeszcze czymś innym. Chodziło prawdopodobnie o sumienie.

Wszystkie głosy czekały na decyzję głowy, czy zechce się wybić się czy nie, ale ona nie wiedziała, co zrobić, poszła więc spać. Czy miała sny i jakie, nie wiadomo, bo jeszcze się nie obudziła.

Przekaż dalej
31Shares