– Nie ma o czym mówić, wszyscy zajmują się albo polityką albo katastrofami, pożarami, utonięciami i innymi nieszczęściami. – Takimi słowy powitał mnie Iwan Iwanowicz, nazwiska nie wspomnę, gdyż jest znane wszystkim ludziom oczytanym. Było to w zimowy, zdrowy poranek charakteryzujący się małą ilością śniegu i temperaturą lekko poniżej zera.
– Jakież to inne, zapewne ważne, sprawy ma pan sam ma na myśli, Iwanie Iwanowiczu? – Zapytałem patrząc z przyjemnością na starca, który niejednemu zaimponowałby młodością ducha i zdrowego tryby życia.
– Nie będę niczego owijać w bawełnę w mroźny dzień, gdyż nie uchroni ona przed zimnem największej nawet prawdy. A jest nią to, że czytam – i to z wielką przyjemnością – „Biesy” Fiodora Dostojewskiego, delektując się klasą jego pisarstwa, urokami języka i cudownymi postaciami, jakie stworzył. Czy pan wie, że to on pierwszy pisał o nadczłowieku, a dopiero w dwa lata po nim ukazała się książka „Tako rzecze Zaratustra” Nietzschego, filozofa niemieckiego traktująca o nadczłowieku, do którego nawiązała potem ideologia nazistów i Hitlera? Równocześnie wyrażam żal, że zaniedbywałem czytelnictwo przez zbyt wiele lat, przez co czuję się dzisiaj jak Kolumb, który odkrywa Amerykę odkrytą wcześniej przez innych i to wiele razy.
Pocieszyłem Iwana Iwanowicza, że nie jest pierwszym Kolumbem, który odkrywa rzeczy odkryte, jak pewien mężczyzna, który odkrył, że jest do kitu i podjął się opisania swojej nędzy osobistej.
– Ja to rozumiem. – Podchwycił Iwan Iwanowicz. Jedni piszą o swojej wielkości, bo jej nie mają, ale potrzebują, drudzy zaś o swojej nędzy, bo mają jej w nadmiarze i chcą zrzucić części tego ciężaru zwanego przez psychologów zbędnym bagażem osobistym.
– Zapewne w taki delikatny sposób, aby nikogo tym nie obarczyć. – Zasugerowałem.
– Niekoniecznie. – Odpowiedział Iwan Iwanowicz z tajemniczym uśmiechem. Znam taki jeden przypadek. Ów osobnik z ciężarem osobistej nędzy usiłował obarczyć nim Pana Boga.
– No i cóż na to Pan Bóg.? – Byłem ogromnie zainteresowany.
– Nic, nie odezwał się nawet. Myśli pan, że Stwórca nie ma innych rzeczy na głowie niż odpowiadanie na zapytania, prośby i żale jednostek.
– To było bardzo podobne do żądań górników z prywatnej spółki rządowej, aby rząd – jak dobry Bóg – zajął się nimi, przeznaczając na cele pomocy dla padających na nos kopalni publiczne, czyli nasze pieniądze.
– Identycznie. Miałem sen na temat pomocy. – Tu Iwan Iwanowicz wdał się w nieco zawiłe rozważania w stylu Fiodora Dostojewskiego, ale nie miałem czasu już go słuchać. Poczułem się jak Stwórca i rząd, którzy nie mają czasu na słuchanie wszystkiego i wszystkich.
Przekaż dalej