Po południu, kiedy na pokładzie okrętu załoga oddawała hołd Artyście pisanemu z wielkiej litery, który także był patriotą, komandor Jaroszka wyszedł, aby oddać to, co każdy oddaje od czasu do czasu. Wydało mu się to sensowną wymówką.
Artystę znał bardzo słabo. – Podobno jakiś filmowiec. – Przypomniał sobie raczej niechętnie, ponieważ Artysta nie wyrażał się pochlebnie o nim i jego załodze. Było to ze wszech miar niesprawiedliwe i uzasadniało karę, nawet pośmiertną.
Wracając, komandor poczuł w sobie nieskończoną małość. Nie chciał w nią uwierzyć, rozejrzał się więc wokół i wtedy dostrzegł liczne palce wskazujące w jego kierunku i krzyczące: Małość! Małość! Dla pewności spojrzał w lustro w korytarzu i dostrzegł ją także we własnych oczach, i to bardzo wyraźnie. Starał się przypomnieć sobie, odkąd ona w nim żyje i dlaczego, nie znalazł jednak wytłumaczenia.
Później, kiedy myśl o małości wracała doń jak bumerang, zaczął podejrzewać, bardzo niechętnie, że będąc komandorem, dowódcą wielkiego okrętu, można równocześnie być kimś małym, nawet wielkości atomu, opisanego przez Demokryta z Abdery. Podejrzenia tak go zmęczyły, że postanowił zapomnieć o małości. Nie wiedział jednak jak. Przestraszył się, że będzie ona zawsze mu już towarzyszyć, że od niej nie ucieknie.
Przekaż dalej
Mali Ludzie – wielkie ambicje. Ten Mały Człowiek wykreował aż dwóch Admirałów !