Zniknięcie bohatera ze sceny nie oznacza jeszcze jego zejścia, inaczej mówiąc zgonu. Z tym optymistycznym przekonaniem wykręciłem numer telefonu Wiktora. Był w domu. Wywiązała się między nami konwersacja, którą na początku możnaby określić jako niewyszukaną.
Wiktorze, mam dla ciebie ciepłą wiadomość.
Czy to łączy się w jakiś sposób z dzisiejszą temperaturą?
Ależ skądże. Pytały o ciebie trzy osoby.
Kto taki?
Heniek, Ania i Radek.
Nie znam.
Nie możesz. To moi przyjaciele. Ale naprawdę pytali o ciebie, chcieliby ponownie być z tobą w kontakcie. Nad czym teraz pracujesz? – postanowiłem pomóc Wiktorowi wyjść z zapaści intelektualnej stymulując pytaniem jego komórki mózgowe.
Wszyscy znają powiedzenie Kartezjusza: „Myślę, więc jestem”. Ja to przekuwam na bardziej praktyczne „ Myślę, więc pracuję”. To jest moja odpowiedź.
Ależ ty jesteś dzisiaj oporny, Wiktorze. O co ci chodzi?
Szukam zastosowania teorii „Zbrodni i kary”, inaczej mówiąc „Kija i marchewki” do dbałości o ciało i ducha, które są zintegrowane na czas oznaczony.
Twoje myślenie pochłania chyba więcej energii niż dwulitrowy czajnik potrzebuje do zagotowania wody. Mów jaśniej. Co masz na myśli?
Czas życia. Urodziny – zgon. Przypomnę ci, ze jedynym darem jaki otrzymujesz w życiu jest czas. Przychodzisz goły, odchodzisz goły. Między jednym a drugim masz tylko czas do wykorzystania.
Nie goły, tylko nagi. Tak brzmi przyzwoiciej. Ale jak ten czas ma się do twojej teorii zbrodni i kary albo owego duum ciała i ducha?
Wiktor ożywił się. Słyszałem jego przyśpieszony oddech w słuchawce, a potem silniejszy głos.
Rzecz w tym, że jeśli nie zrobiłem czegoś, co sobie obiecałem lub nakazałem, to powinna mnie spotkać kara. I odwrotnie, jeśli obiecaną rzecz zrealizowałem, powinienem otrzymać nagrodę.
No i w czym rzecz?
Borykam się z tym. Obiecałem sobie, że nie będę jeść po godzinie 22.00, ale jem. Potem źle śpię albo odczuwam drętwienie stopy, kiedy w jedzeniu było za dużo cukru. Krótko mówiąc cierpię fizycznie i moralnie. Obmyślam teraz karę za niedotrzymywanie słowa i jedzenie przed pójściem spać. Myślę o zakładaniu pasa z dużym obciążeniem, kiedy spożyję spóźniony posiłek i noszeniu go na sobie na przykład przez dwie godziny. Musi być kara za brak dbałości o ciało. Jej nieodwołalność, raczej niż surowość, powinna być skutecznym motywatorem zmiany postępowania. Muszę to przećwiczyć.
A jak z kijem i marchewką?
Dokonałem analizy tej teorii. Wniosek jest klarowny: to dobre dla królika. Marchewka przemawia do niego znacznie silniej niż do człowieka. Co do kija, to prawdopodobnie oferuje on skuteczną karę w przypadku i ludzi i zwierząt, z tym, że zwierząt nie ma potrzeby karać. Tylko człowiek bywa krnąbrny, uparty, a w ogóle to czasem warto splunąć rozważając ten temat. Wypróbuj karę na sobie i daj mi znać. Ostatecznie, też powinieneś mieć wkład w rozwój teorii i praktyki dbałości o ciało.
Przekaż dalej
Drogi Wiktorze! Wydaje mi się, że metoda ” Kija i Marchewki ” dobra i skuteczna dla ” Ciała”….nie ma żadnego wpływu na ” Duszę”…..a o tym. że to Ona rządzi ” Ciałem” jestem utwierdzony własnym kilkudziesięcioletnim doświadczeniem.
Wracając jednak do metody to zawsze targały mną potężne wątpliwości czy na początku jest Kij czy Marchewka. ( szczególnie kiedy jest soczysta)
A cóż począć w sytuacji kiedy ów kij przeistacza się w soczystą marchewkę?
Nie ma takich przeistoczeń. Jeśli wiesz, Aniu, jak to robić, podziel się tą wiedzą ze mną, a ja podzielę się z Tobą pieniędzmi. Oboje będziemy bogaci. Nareszcie! – to okrzyk, który bezwiednie wyrwał mi się z ust. Poświęcę się wtedy pisaniu i piciu mojego ulubionego szampana Sparkling Shiraz. Będę modlić się, aby Twoja odpowiedź była podwójnie twierdząca: Tak, wiem, oraz Tak, podzielę się moją wiedzą.