Dzisiejsze czasy określam mianem nadzwyczajnych; zasługują one na to godne miano, gdyż mamy do czynienia z instytucjami, które zastępują pana Boga w decydowaniu o losach człowieka. Mam na myśli polskie banki. Kiedy przychodzisz do banku i pokazujesz nieograniczone pełnomocnictwo do czynności prawnych, którego udzielił ci klient banku, urzędnicy odmawiają ci załatwienia prostej sprawy na przykład zmiany adresu zamieszkania klienta na zasadzie „To nie jest dobre pełnomocnictwo” i żądają szczegółowego pełnomocnictwa, sami nie umiejąc określić szczegółowych uprawnień, jakie powinny się w nim znaleźć.
Podobnie nadzwyczajną instytucją jest tylko jeden polityk, a mianowicie Jarosław Kaczyński, którego my, całe społeczeństwo, powinniśmy wybrać na przywódcę narodu w czasach krańcowego głodu i wyczerpania umysłowego. Życzę mu, aby żył wiecznie, podobnie jak życzono potężnym faraonom. Jest to jedyna znana mi osoba, w dodatku o postaci nieskazitelnej panienki, która potrafi wykręcać kota ogonem, dokonywać egzorcyzmów, wywoływać duchy, wskrzeszać umarłych polityków oraz grzebać żywych, i generalnie czynić cuda, którym mnie przynajmniej wciąż brakuje. Czekam niecierpliwie przebierając nogami, kiedy wreszcie obejmie on urząd premiera i uszczęśliwi masy pracujące, poszukujące pracy i te, które są już na emeryturze lub utrzymaniu starych rodziców. Nie napisałem żadnych konkretów, co proponuje i obiecuje Jarosław Kaczyński, ponieważ jego worek świętomikołajowy obejmuje wszystkie dobra materialne, usługi i zabawki, jakich życzy sobie każdy naród.
W Indiach, gdzie od wieków panuje wielobóstwo, Jarosław Kaczyński jest bogiem zwanym Jaroka; ma wiele rąk, wiele ust i tylko jedną małą głowę oraz miliony wyznawców. Już samo to jest cudem. W encyklopedii znalazłem jego opis: bóg uzdrawiającej burzy, władca piorunów, król niebian, istot dobrotliwych i bohaterskich, pogromca złych mocy i demonów, opiekun nieszczęśników poszukujących nieistniejącej prawdy. Zdumiewające, jak Polska i Indie są do siebie podobne.
Przekaż dalej