Niefrasobliwie o życiu niedzielnym. Groteska nie tak znowuż abstrakcyjna.

Ciepły wiosenny dzień jesienny rozchybotał mnie, rozhuśtał. Idąc zwyczajnie ulicą uniosłem się w powietrze, lewitowałem, patrzyłem z góry na wykopy, samochody, ludzi i zwierzęta. Doznałem niezwykłego uczucia lekkości, w piesiach mi grało utwory Mozarta, najpierw Marsz Turecki, który mnie wyprostował … Czytaj dalej

Przekaż dalej
3Shares

Powieść. Laboratorium szyfrowanych koni. Cz. 93: Uroczystości pożegnalne

Przysłonięcie stosu z tyłu ciemną materią sugerowało zapadnięcie nocy. Goście zebrali się w kaplicy, z której wcześniej usunięto ławki z oparciami, aby ustawić rzędy plastykowych krzeseł. Z podłogi zabrano materace na okres żałoby. Ubrany na biało szczupły bramin odczytał fragment … Czytaj dalej

Przekaż dalej
2Shares