Żyję teraz wyborami do Unii Europejskiej, jestem niedospany, chyba byłem śpiący, gdyż Wiktor pojawił sie przed mymi oczami rozmazany.
Życie toczy się w Polsce wielkimi kołami. Jest coraz lepiej! – Wykrzyknął entuzjastycznie. Świętość Jana Pawła II zmieniła ludzi nie do poznania. Milion Polaków w Rzymie i transmisje telewizyjne dokonały swego. Polacy są o niebo grzeczniejsi, uprzejmiejsi, życzliwsi.
Kpi czy o drogę pyta? – Nie byłem pewny. Postanowiłem słuchać dalej.
W lesie dwulatek na rowerku pozdrawia mnie „Dzień dobry”. Znalazłem się jak trzeba i odpowiedziałem: Dzień dobry, skarbie. Na twarzy babci dziesięć metrów dalej rozlał się uśmiech radości i powagi. Wyciągnęła do mnie ręce, aby mnie pobłogosławić.
W telewizji Jarosław Kaczyński stoi przy czerwonej świni z napisem: „Serdeczne pozdrowienia dla SLD”, ręce ociekają mu jeszcze czerwienią, uśmiecha się i objaśnia: Kontynuujemy pokojowy proces godzenia wody z ogniem. Pozostało nam jeszcze trochę czerwonej posoki z uboju, będziemy nadal malować, a ewentualną nadwyżkę wykorzystamy do produkcji kaszanki. Naród potrzebuje wyżywienia, PSL się nie sprawdza, PO nic nie robi, mamy plan uzdrowienia chorej służby zdrowia. – Wyrzekł jednym tchem nie otwierając ust.
Gdzie? Gdzie jest ten plan? – Ktoś zapytał z nadzieją.
Największy Poeta i Prozaik PiS, Ojciec i Matka Narodu, wzniósł oczy w górę, skąd spłynął nań niezwykle ciepły blask i otoczył jego siwą głowę aureolą. Wszyscy zrozumieli: Bóg wie, gdzie jest ten plan i objawi go społeczeństwu, kiedy nadejdzie czas. Na polach wielkich jak elizejskie wybuchł aplauz, który chyba nadal tam jeszcze trwa.
W kawiarni spotkaliśmy się przy piwku, ja, JK i Rzecznik. – Kontynuował ożywiony majowo Wiktor. Jarek nonszalancko postawił nogę na nogę, czy raczej udo na udo, przyłożył browarek do ust i westchnął. – Mieliśmy plan założenia przed wyborami do Unii Europejskiej Oddziału Zamorskiego PiS w Londynie. Zrobiliśmy analizę. Trudna sprawa ci Anglicy. PiS – źle się wymawia, PiSS – źle się pisze, SS na końcu – wypada fatalnie, nawet Pi – mokro się kojarzy. Co za język! Co za ludzie! Szkoda, bo Cameron obiecał mi górę poparcia.
JK jeszcze raz westchnął, podał mi swoją spracowaną dłoń z pierścieniem do pocałowania i skinął głową dyskretnie w kierunku drzwi. To był dzień! – Wiktor wprost tańczył z radości.
Myślę, że mielibyśmy jeszcze większą szansę duchowej odnowy społeczeństwa, gdyby JPII w ogóle nie mówił po włosku, tylko po polsku. Znajomość języków obcych jest u nas wciąż słabieńka. Szkoda.
Przekaż dalej