Najszybciej w oczy rzucił mi się baleron, który lubię najbardziej ze wszystkich słodyczy, a zaraz potem udo indycze, którego zapragnęła rodzina. Udo ma wymowę szczególną jako element konstrukcji także ludzkiej, bliski sercu niejednego mężczyzny z wyobraźnią i dwiema zdrowo myślącymi rękami. Bliższa znajomość anatomii nie jest potrzebna dla doznawania głębokich przeżyć.
Pani ekspedientka mnie zaskoczyła. – Czytałam wczoraj pański blog. – Wyszeptała ważąc baleron, do którego dołączyła gratis uśmiech rozświetlający zachmurzoną okolicę.
No i jak? – Zapytałem z drżącym sercem, gdyż pozytywne opinie czytelniczek i czytelników są dla mnie cenniejsze niż najlepsza wędlina bez konserwantów.
Bardzo mi się podobał! – Odrzekła obdarzając mnie, szczęściarza, życzliwym spojrzeniem oczu ocienionych długimi rzęsami. – Podobały mi się też zdjęcia. Australia jest taka piękna! – Westchnęła tak głęboko, że mogłoby to poruszyć nawet rzezimieszka i skłonić go do powrotu na drogę cnoty. Władze powinny zatrudniać takie kobiety w więzieniach, aby przywracały recydywistów społeczeństwu. Czarowne westchnienie kobiety może być warte więcej niż nawet szczera spowiedź więźnia połączona z żalem za grzechy, pokutą i odkupieniem win.
Nie było panu żal opuszczać Australii? – Współczująco zapytała ekspedientka przerywając krojenie wędliny.
Nie byłem w stanie wyrzec słowa. Coś we mnie zaskowyczało z tęsknoty. Zdałem sobie sprawę, jak głęboki jest mój żal za utraconym światem upałów latem i niskich temperatur zimą, strumieni, na dnie których latem nie ma kropli wody, zimą przelewającej się przez brzegi, mszyc, które zjadały pączki młodych róż, mrówek, dla których Australia jest rajem, zwłaszcza jeśli uda im się opanować cukiernicę, a nawet jadowitego pająka Redback, który przyprawia cię o fascynujący dreszcz na myśl, że zachciałby bliżej zapoznać się z gołą ręką, kiedy przesuwasz coś w garażu.
W poszukiwaniu skowytu wejrzałem w głąb siebie, lecz nic nie znalazłem. Dotknąłem ręką klatki piersiowej, gdzie bije moje dwubiegunowe serce. Po lewej stronie nic nie wyczułem, przesunąłem więc dłoń na prawą stronę. Na wszelki wypadek, gdyby głos odbijał się echem w drodze do ucha właściciela. Też nic! Poczułem się zakłopotany skowytem dobywającym się Bóg wie skąd na wspomnienie Australii. Już miałem zarumienić się, aby pąsem policzków pokryć zakłopotanie i niezręczność sytuacji, kiedy nieoczekiwanie u moich stóp pojawił się mały, biały piesek, autor tajemniczego dźwięku. Patrzył na mnie wzrokiem mówiącym: Nie odczuwasz żalu na wspomnienie kraju, który opuściłeś?
Schyliłem się, aby pogłaskać zwierzaka i …schwytałem tylko garść powietrza. Sprawa była jasna: był to głos serca wydającego jęk na wspomnienie przeszłości pełnej słońca i przestrzeni, szerokich plaż i ciepłego oceanu, pomarańczy rosnących w ogrodzie za domem, które po osiągnięciu dojrzałości niezrywane pozostają soczyste przez kilka miesięcy, obszernej werandy wychodzącej na park oraz mojej puszystej kotki radośnie szalejącej nocą po drzewie za domem.
Kto mi teraz podrzuci szczura na wycieraczkę na werandzie jako dowód pasji myśliwskiej oraz miłości zwierzęcia do człowieka?
Czasami tęsknię za Australią.
Przekaż dalej
Przepiękne fotografie i kotek śliczny.Za takim ciepłym krajem też bym tęskniła.