Zacznę nietypowo. Kiedy mam udzielić komuś rady kierując się szlachetną intencją pomocy, od razu przychodzi mi na myśl przysłowie „Dobrymi chęciami droga do piekła jest wybrukowana”. – Wiktor rozpoczął rozmowę, którą prowadzimy od czasu do czasu omawiając sprawy ważne. Zaliczyliśmy do nich między innymi temat „Jak rozwiązywać poważne problemy i wyzwania” oraz „Co to jest mądrość”. Zastanawialiśmy się, jak to jest, że konkretna osoba może posiąść dużą wiedzę, ale pozostać niejako „głupia” w sprawach istotnych dla jej zdrowia i szczęścia: niedostrzegać rzeczy ważnych, nie rozumieć bliskiej osoby, utrzymywać wbrew intuicji kontakty z osobami źle na nas wpływającymi, nie umieć ogarnąć twórczo całego swego życia. A nawet, co za ironia losu, nie rozumieć siebie samego!
Czy wiesz, Wiktorze, że król Salomon, kiedy modlił się do Boga, prosił go nie o bogactwo, ale o mądrość?
Brak odpowiedzi pozostawił mnie w niewiedzy co do wiedzy Wiktora na temat rozmów króla Salomona z Bogiem. Odnalazł się jednak szybko zadając mi pytanie:
A jakie są twoje zasady, Michael? Czym się kierujesz, udzielając bądź nie udzielając rad? – Twarz Wiktora wyrażała ciekawość.
Po latach eksperymentów, czyli uczenia się na błędach, wierzę w trafność postawy buddystów: Nie udzielamy rad, jeśli nas o to nie proszą. Wierzę w tę zasadę. Nie znaczy to, że zawsze umiem powstrzymać się od udzielania rad. Ganię w sobie tę nadgorliwość. Zwłaszcza wtedy, kiedy moja rada nie wzbudza w rozmówcy żadnej refleksji. Dobrze jest mieć wyobrażenie, kiedy rada zostanie życzliwie potraktowana i może okazać się użyteczna. Staram się o tym pamiętać pytając: Czy interesuje cię mój punkt widzenia na tę sprawę? Mojej obserwacje, spostrzeżenia, sugestie?
Rozumiem twoje wyjaśnienia, ale wolałbym jakiś przykład.
To tak, jak z pewną kobietą, która wróciła z pracy bardzo przygnębiona i opowiedziała mężowi o nieporozumieniu i starciu ze swoim szefem. Mąż – po wysłuchaniu jej – w dobrej wierze pośpieszył z radą, co powinna zrobić. Kobietę to zdenerwowało. Ofuknęła męża. Nie szukała rady ani jej nie potrzebowała, chciała tylko podzielić się swoim kłopotem z kimś bliskim, przemyśleć sytuację, zrzucić z siebie napięcie. Co ty wiesz o sytuacji w mojej pracy, aby udzielać mi rad? – Taka była jej reakcja. To ja tam pracuję, ja znam sytuację od podszewki i sama muszę rozwiązać mój problem. Nikt nie jest w stanie zrobić tego za mnie!
Ciekawe, ciekawe. – Wymruczał Wiktor zastanawiając się nad opowieścią. Lubię go za to. Uważam to za plus, jeśli ktoś stara się ogarnąć i dokładnie zrozumieć sytuację, poznać okoliczności i zachowania obydwu stron, treść ich rozmowy i intencje.
No dobrze. – Ożywił się Wiktor. To ja ci powiem coś o przyjmowaniu rad. Zdarza mi się, że kiedy proszę kogoś o poradę lub opinię, osoba udzielająca mi rady zastrzega się, bardzo delikatnie i ostrożnie, że nie musze przyjmować jej rady, traktować jej jako zalecenie czy też uważać za krytykę mojej osoby lub postępowania. – Wiktor obrzucił mnie spojrzeniem badając, czy nadążam z jego tokiem myślenia. Miałem wrażenie, jakbym patrzył n niego cielęcymi oczami, za którymi trwa proces intensywnego rozumowania niedostępnego zwierzętom. Oczy mogą wyrażać cielęce zdumienie, lecz myśli kryjące się za nimi mogą mieć boską naturę.
Co o tym sądzisz, Michael?
Moja postawa jest taka: Wysłuchuję rad, o które proszę, i zapewniam tę drugą stronę, że nie ponosi żadnej, ale to żadnej odpowiedzialność za to, czy jest to rada dobra czy zła, i jak mi ona posłuży. Jeśli ktoś coś ci radzi i ty podejmujesz na tej postawie decyzję lub działanie, to ponosisz pełną i wyłączną odpowiedzialność za konsekwencje. To dlatego, ze wyłącznie do ciebie należy wybór, przyjąć czy nie przyjąć rady, i jak z niej skorzystać. Jesteś w tym wolny jak ptak, który może polecieć w dowolnym kierunku i zrobić, co mu się żywnie podoba.
Dlaczego my właściwie o tym rozmawiamy? – Zapytał Wiktor, jakby go coś olśniło.
Dla mnie jest to ważne z wielu względów. Słuchanie rad, komentarzy i sugestii innych osób pozwala mi dokonywać lepszych wyborów. Poza tym, poszerza moje pisarskie widzenie i rozumienie ludzkich postaw, charakterów i sposobów działania. W konsekwencji pozwala mi tworzyć bogatsze postacie i sytuacje w moich książkach. Usilnie staram się, aby były to żywe, przekonywujące i interesujące postacie. Ich postępowanie i postawy powinny być zrozumiałe dla czytelnika, wywoływać jego współczucie, akceptację a nawet przyjaźń.
Przekaż dalej