Wychodząc naprzeciw społeczeństwu umęczonemu w minionym roku ponurymi wiadomościami bezrobocia, biedy i nieszczęść związanych z despotycznym premierem i rządem rodem z “Nędzników” Wiktora Hugo, który to rząd musimy obalić, spieszę w roli posłańca dobrych wiadomości. Jest godzina 9.00 czasu noworocznego.
Pięć minut wcześniej wpadł do mnie mój przyjaciel Wiktor z siostrą, aby złożyć życzenia noworoczne. Są oni bliźniakami jednojajowymi, choć bardzo różnią się od siebie. Jajo, z którego się wykluli, było wewnętrznie bardzo zróżnicowane. Pani Asia, siostra Wiktora, jest istotą pełną życia i życiodajnego śmiechu, którym jest w stanie obdarzyć pół świata. Będę proponować ją na nowego premiera w miejsce tego faceta, który ma aspiracje do rządzenia światem, tylko brakuje mu jeszcze wąsików. Energia pani Asi jest tak wielka, że przestałem się martwić o dostawy ropy naftowej i gazu z Rosji. Nie czas jednak pisać o energetyce, tylko o szczęściu narodu. Poczyniłem obserwacje.
Naród szczęśliwy je jak koń i pije jak spragniony wielbłąd z zapasowym garbem na plecach, czyli dużo. U Sowy, znanego nawet w Bollywood jako dostawca najlepszych ciast i słodyczy, w ostatni dzień roku kolejka była jak do najlepszego lekarza (Do przeciętnego lekarza kolejek nie ma lub są krótsze. Przeciętność lekarzy to pomysł na kolejki w przychodniach i szpitalach. Tych dobrych powinniśmy eksportować z grube pieniądze, a słabszych importować skąd się da. Pomysł ten podsuwam gratis ministrowi zdrowia, któremu grozi szafot, jeśli nie skróci kolejek). U Sowy było tłoczno, duszno i ludzie wydzierali ciasta z rąk ekspedientek.
Zdziwiłam się – wyznała pani Asia. Oni nie kupowali ciast na wagę, tylko brali całymi blachami. Nawet pralinki, które kosztowały 200 zł za kilogram! 200 zł za kilogram! Kto ma taka forsę?
Naród jest biedny – przypomniałem gościom święte słowa Prezesa PiS. Ta partia to zmieni i ludzie będą kupować praliny u Sowy nawet po 300 zł, bo będą mieli więcej pieniędzy. Ogarnęło mnie wzruszenie, że będzie lepiej i poszedłem pocieszyć się malutkim kawałeczkiem odświeżającej mandarynki, aby przy okazji stłumić szalejący we mnie szampan. Mogę być głodny, ale szampana sobie nie żałuję.
Nie mogłam nic kupić. Został tylko makownik i to w takich ilościach, że wystarczy do następnego Sylwestra – dokończyła pani Asia wybuchając śmiechem tak radosnym i zaraźliwym, że wszystkim podejrzewanym o depresję lekarze powinni zapisywać go zamiast pigułek na śniadanie.
Chyba nie kupują makownika, ponieważ mak zawiera opium. Po co komu odurzenie opiumowe, jeśli rzeczywistość jawi się bogato i szczęśliwie? Mnie i dwóm innym klientom kobieta wykupiła przed nosem w lokalnej piekarni wszystkie malutkie rogaliczki z wisienką. Chciałem tylko 14 sztuk, a ona zabrała chyba 3 kilogramy. Ludzie przerzucili się teraz na ciastka i torty z wyjątkiem Maryli Rodowicz, która występowała na Sylwestra w Gdyni szczuplejsza o 10 kilogramów i młodsza o 20 lat. – Pokazałem, że jestem na bieżąco z plotkami, celebrytami i sytuacją zaopatrzeniową kraju. Zapytajcie mnie, ile kosztuje chleb, jajko lub butelka wódki, od razu powiem.
Pani Asia znowu wybuchnęła śmiechem. Życzę sobie, aby przez ten blog przelał się on na monitory PC-ów, laptopy, tablety, smartfony i stamtąd w serca Polaków, aby uwierzyli w siebie i Unię Europejską. Jest to życzenie mickiewiczowskie z natury: Może dożyję i ja tej pociechy, gdy śmiech pani Asi zabłądzi pod strzechy.
Spojrzałem na statystykę blogu i ogarnęło mnie upojenie wielkie, puszyste i ciepłe jak niedźwiedź syberyjski. Wczoraj wieczorem liczba subskrybentów blogu wynosiła 1397 i modliłem się o 3 dodatkowe osoby. Skąd się wzięło dzisiaj 1419, tego nie wiem, ale domyślam się, że nie wszyscy biegają za ciastami i chodzą na wielkie imprezy sylwestrowe na świeżym powietrzu, gdzie podnieta udziela się szybciej niż perlisty śmiech siostry Wiktora. Czuję się jak stachanowiec z czasów Bieruta, który wyrabia 250% normy w ramach czynu pierwszomajowego.
Gorąco pozdrawiam Wszystkich Czytelników!
Przekaż dalej