Niezwykła decyzja Abuelo Caduco. Miniopowiadanie.

Drodzy Czytelnicy,

Tym razem postanowiłem uraczyć Państwa krótkim opowiadaniem typu południowoamerykańskiego, w którym dzieją się rzeczy tak niezwykłe, że trudno je sobie wyobrazić w naszym kraju. Rzecz jest złożona.

Pozdrawiam serdecznie,

Michael Tequila

Four Generations, by Miansari66, Wikimedia CommonsPunktualnie o godzinie 11.45 Abuelo Caduco zdecydował się umrzeć. W pełni dojrzał do tego. Czas i pogoda mu sprzyjały. Dzień był majowy, słoneczny, świeży, ptaki śpiewały, dwa piętra niżej ludzie pokrzykiwali radośnie gracując szarą ziemię pod nowy trawnik. Z oddali dochodził jęk piły tarczowej, za ścianą sąsiadka ubijała młotkiem mięso na kotlety.

Mimo niewątpliwych zachęt do życia, Abuelo gwałtownie opadł z sił. Ręce i nogi latały mu jak u paralityka. Był to nieudawany symptom syndromu niespokojnych nóg. Nabył go stosunkowo niskim kosztem włócząc się godzinami po mieszkaniu z powodu bezsenności, a następnie umocnił, chodząc często do lekarza. Po drodze modlił się, aby go nie wyleczono, bo chciał umrzeć. Lekarz spełniał jego marzenia bez wahania, co było bardzo miłe. Nie musiał go prosić ani przypominać. Był zbyt dumny, aby poniżać się prośbami w tak trywialnej sprawie.

Nie widział sensu żyć dłużej. Przywódca partii rządzącej przez aklamację obiecał mu złote góry, a on nie potrzebował złota. Pomyślał o biedakach, którym nic nie obiecano, choć bardzo prosili. To go dobiło.

Po podjęciu decyzji o dobrowolnym zejściu z tego świata, pozostało Abuelo już tylko tyle czasu, aby usiąść do komputera i napisać zaproszenia na pogrzeb i stypę. Wybrał elegancki format zaproszenia. Oświadczenia woli, kto i co będzie dziedziczyć, już nie pisał, bo zabrakło mu woli.

– Trudno. Będą musieli podzielić się schedą zgodnie z prawem. – Powiedział głośno i ucieszył się, kiedy to usłyszał, bo nie zawsze słuch mu dopisywał. Wyobraził sobie, jaki wspaniały będzie pokaz wzajemnej miłości rodziny po otwarciu testamentu. Lubił teatr i cyrk, mimo wieku zachował dziecinną świeżość. Skończył już siedemdziesiąt lat, choć wyglądał poważniej, na dziewięćdziesiąt. Pamiętał to doskonale, bo poprzedniego dnia w urzędzie skarbowym złożył deklarację PIT i pytał, czy miała być na formularzu PIT 70 czy PIT 90. Cenił sobie powagę wieku, ponieważ była znakiem, ostoją i oazą dojrzałości.

Zawiadomień o pogrzebie nie wysyłał. Była to rozsądna decyzja.

– Nie mam teraz czasu, zrobię to w ostatniej chwili. – Zdecydował po wahaniu. Wahał się krótko, bo nie miał czasu.

– Obym tylko nie zapomniał. – Zaniepokoił się. Ponieważ wcześniej przeoczył kilka ważnych zobowiązań, imienin, urodzin oraz okazji do gorącej, namiętnej i szybkiej miłości, oderwał się od komputera, aby nastawić budzik. Słowa dotrzymał. Dla pewności nastawił dwa budziki. Ten większy ładniej dzwonił.

Wrócił do komputera, natychmiast jak tylko sobie przypomniał, gdzie stoi i dlaczego się oderwał. Działał szybko i sprawnie, gdyż miał problemy z pamięcią, która starzała się szybciej niż ciało. Sam to zdiagnozował, posługując się tylko rozumem i termometrem, najlepiej mierzącym czas nocą. Metoda diagnozy była tak rewelacyjna, a wyniki tak ciekawe, że postanowił to opublikować. Nie doszło jednak do tego, ponieważ redaktor miesięcznika medycznego „Lancet Pamięci” nie oddzwonił. Może dlatego, że on pierwszy do niego nie zadzwonił. Nie był tego pewien.

Szybsze starzenie się pamięci miało swoje plusy i minusy. Minus był taki, że Abuelo zapominał o wieku i na ulicy przyglądał się tylko młodym kobietom. Zauważył, że noszą obcisłe getry, a w nich piękne ruchome pośladki, które poruszają się wzruszająco w górę, w dół i na boki. Widać to było szczególnie wyraźnie, kiedy kobieta miała na nogach pantofle z wysokimi obcasami, które unosiły biodra na wysokość jego wzroku. Oczu i piersi nie widział. Zrobiło mu się z tego powodu tak smutno, że mógłby zobaczyć łzy w swoich oczach, gdyby nie ciemne okulary.

Pomyślał, że może wzrost utrudnia mu pełne widzenie. Nie był bynajmniej niski, jak wielki przywódca partyjny z telewizji żyjący z ambicji rządzenia umysłami ludzkimi zamiast krajem. Uważał go za wielkiego geniusza; umocnił się w swym przekonaniu, kiedy zobaczył go w kapeluszu i na łyżwach. Doszedł do wniosku, że powinien mu wysłać kartkę z gratulacjami i serdecznym życzeniem „Pocałuj nie w” z wykropkowana na końcu treścią i wizerunkiem środkowego palca wzniesionego do góry w geście drugiego, pogłębionego, jeszcze bardziej serdecznego życzenia. Odłożył to na później, ponieważ miał inne pilne sprawy do załatwienia.

Następnego dnia, punktualnie o godzinie 11.45 Abuelo Caduco ponownie zdecydował się umrzeć. Czas i pogoda mu sprzyjały. Dzień był majowy, słoneczny, świeży, ptaki śpiewały, dwa piętra niżej ludzie pokrzykiwali gracując szarą ziemię pod nowy trawnik. Nie usłyszał jednak dochodzącego z oddali jęku piły tarczowej, ani sąsiadki za ścianą ubijającej młotkiem mięso na kotlety.

To go wyprowadziło z równowagi. Serce zaczęło bić mu żywiej, adrenalina rzuciła się jak szalona do mózgu, dotlenione nogi przestały skakać epileptycznie. Wróciła mu pamięć. Przypomniał sobie, że żona prosiła go, aby zawiesił karnisz przy balkonowym oknie; od razu przyszedł mu do głowy pomysł, jak to szybko i dobrze wykonać. Wziął młotek do ręki, kiedy nagle, już po raz trzeci w ciągu dwóch dni, stanął mu przed oczami przywódca partii rządzącej nocą, z wielką głową otoczoną aureolą w kształcie fryzury afro i ustami pełnymi kolorowych obietnic. Abuelo chyba był do tej fryzury szczególnie życzliwie usposobiony, gdyż krzyknął „ka-mać” i popędził do piwnicy, aby zrobić jej właścicielowi niespodziankę w postaci wspaniałego fajerwerku. Postanowił, że będzie on jeszcze bardziej kolorowy niż obietnice wielkiego przywódcy. Szybko przygotował małą wyrzutnię rakiet, trzy granaty i butelkę z benzyną. Załadował to wszystko do samochodu. Przed uruchomieniem silnika przestudiował plan dojazdu do miejsca oznaczonego na mapie i jeszcze raz dokładnie przyjrzał się twarzy na zdjęciu, aby się nie pomylić. Decyzję z godziny 11.45 odłożył na później, gdyż poczuł się młodo jak nigdy w życiu. Nie było sensu umierać. Miał ważną misję do spełnienia.

P.S. Jeśli opowiadanie Ci się podoba, podaj adres blogu rodzinie, przyjaciołom i znajomym. Wszystkie korzyści stąd płynące zostaną przekazane na Fundusz Wsparcia Pogodnej Starości im. Abuelo Caduco.

Ten sam tekst jest także na: http://www.wiadomosci24.pl/artykul/niezwykla_decyzja_abuelo_caduco_348325.html

Michael Tequila: „Sędzia od Świętego Jerzego”, powieść psychologiczno-obyczajowo-kryminalna do nabycia w księgarniach Matras, Dom Książki i księgarniach internetowych.

 

 

 

Przekaż dalej
5Shares
Kategorie: Australia. Autor: Michał Tequila Wrzesiński. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

O Michał Tequila Wrzesiński

Z wykształcenia doktor nauk ekonomicznych. Kariera zawodowa: handel zagraniczny (m.in. praca na stanowisku attache handlowego i radcy handlowego w Polskiej Ambasadzie w Bogocie), bankowość (kierownik planowania strategicznego w banku australijskim) oraz nauczanie (wykładowca akademicki w zakresie marketingu, zarządzania strategicznego i etyki biznesu), tłumacz polsko-angielski akredytowany przez NAATI, Australia. Hobby i zainteresowania: twórczość literacka, psychologia, pływanie, jazda na rowerze. Miejsca zamieszkania: Bogota, Ateny, Adelajda, Gdańsk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *