Franz Kafka w parlamencie

JK stanął na reducie parlamentarnej na drewnianej nodze jak Generał Sowiński. Nogę właściwą podwinął i ukrył w nogawce spodni, dzięki czemu głoszona przezeń prawda była bardziej oczywista i wyrazista, gdyż nic tak nie przemawia do wyobraźni i uczuć jak nieszczęście drugiego człowieka. Noga dodała też splendoru debacie parlamentarnej, tym bardziej, że PO nie pokazało od miesięcy niczego równie spektakularnego. Drewniana kończyna była urojona, ale tak udanie, że pospólstwo, klasa średnia jak i arystokracja parlamentarna zgodnie dali się w uwieść złudzeniom. Nawet najbliższy współpracownik, wierny Blaszka, kilka razy schylał się w pobliżu reduty parlamentarnej udając, że podnosi dokumenty, które wypadły mu z ręki, aby uszczypnąć w nogę swego szefa i sprawdzić czy jest ona prawdziwa czy nie. Nic mu to oczywiście nie dało oprócz złamanego paznokcia i przeświadczenia, że JK jest przywódcą twardszym niż myślał. Przeżycia Blaszki były tak głębokie, że aby uniknąć trwałego uszkodzenia aparatu myślowego i emocjonalnego udał się do biblioteki publicznej i zaczął czytać na głos „Proces” Kafki. To mu przyniosło ulgę do tego stopnia, że zaczął namawiać innych na czytanie tego autora.

Widzowie w telewizji szybko dostrzegli nieszczęście JK i jego notowania natychmiast poszły w górę. W ciągu 24 godzin PiS uzyskał 30% poparcia w sondażach, podczas gdy PO spadło do 26 %. To nie były wydumane ani opłacone zmiany opinii publicznej. Nic nie jest tak przekonujące i wzruszające, jak ludzkie nieszczęście, Spekulacje, że to Tusk amputował nogę JK rozprzestrzeniły się jak pożar buszu w Australii za sprawą elektronów śmigających z szybkością światła po liniach telefonicznych i w przestrzeni kosmicznej. Społeczeństwo ponownie podzieliło się na dwie wielgachne frakcje, wierzących i niewierzących.

Kiedy sytuacja na zewnątrz gorzała już otwartym ogniem, w Sejmie JK przedstawiał wizję lepszego i sprawiedliwszego społeczeństwa.

– Jedynie my wiemy, jak rządzić krajem, aby zapanowała sprawiedliwość, równość, partia rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej – zagrzmiał z ambony parlamentarnej wiodąc napoleońskim wzrokiem po sali. Miał głębokie poczucie, że z jego ust prawdę spijają wszystkie posłanki i posłowie w wieku dojrzewania, dojrzałości i przejrzałości. Chodziło mu oczywiście o dojrzewanie polityczne, nie organiczne, ponieważ poseł dojrzewa szybciej biologicznie niż politycznie. Kiedy już nastąpi utęskniona przez większość narodu IV Rzeczpospolita, obywatele też zaczną szybciej dojrzewać politycznie. Zasłużą sobie na takie słodycze lub kopniaki od rządu, jaki sobie sami wybiorą.

Po słowach „partia rosła w siłę a ludziom żyło się lepiej” mówca dyskretnie splunął czerwienią do spluwaczki parlamentarnej obok drewnianej nogi, ponieważ ugryzł się w język na wspomnienie, że wcześniej te słowa wypowiedział Towarzysz I Sekretarz Edward Gierek. Prezes zawsze miał w sercu ciepłe uczucia do Tow. Gierka, o którego osiągnięciach mówił z w trakcie kampanii wyborczej. Pamiętał ją dobrze, bo ją przegrał. Nie należy mu tego wypominać; byłoby to objawem myślenia negatywnego, prowadzącego donikąd.

Kiedy przywódca PiS kształtował w ustach kolejne zdanie, nagle zaszczekał pies. Niezbyt głośno, ale dostatecznie wyraźnie, aby słyszano go na sali. Wszyscy zaczęli się rozglądać, jak zwierzę znalazło się na sali. Kilkanaście osób spojrzało podejrzliwie w kierunku Ludwika Dorna, ale on zaprzeczał ruchami głowy i pokazywał gestami, że to nie jego sprawka. Sytuacja groziła suspensem w stylu Hitchcocka. JK  sięgnął dyskretnie do kieszeni, wyjął telefon komórkowy i zaczął przy nim majstrować naciskając przyciski i wyłączniki. Pies szczekał daje, choć nieco słabiej, widocznie bateria mu się wyczerpywała. Na odpędzenie zwierzęcia nie pomógł nawet miniaturowy śrubokręcik. Zapadła błyskawiczna decyzja. Mówca spojrzał z rozrzewnieniem na inkrustowany złotem telefonik z napisem „Dla JK od narodu”, wziął urządzenie pod drewniany obcas i energicznie przycisnął. Metaliczny trzask zwiastował śmierć zwierzęcia, które od wieków był przyjacielem człowieka. – Nie moim – mruknął JK i odetchnął z ulgą.

To wszystko to machinacje PO – powiedział zdecydowanie. Kiedy rozpętała się burza wyjaśnień, pytań i wzajemnych oskarżeń, ludzie przy odbiornikach telewizyjnych, komputerach, iPodach i telefonach z dostępem do Internetu, odetchnęli z ulgą, że dyskusja w parlamencie znowu wkroczyła na drogę spokoju i rozwagi.

 

Przekaż dalej
0Shares

  1. Wygląda mi to na krytyczne sprawozdanie z „Kongregacji Najnowszej Praworządności” – która odbyła się ostatnio w Pałacu Kultury i Nauki imienia Józefa Stalina w Warszawie. Tylko po co używać skrótu myślowego: „JK”? Nie lepiej pisać pełnym zdaniem: „ JKM”? Ale z uwagi na światowy natłok wydarzeń wagi ciężkiej mogę się oczywiście chwilowo mylić.

Skomentuj Uważny czytelnik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *