Dzisiejszy blog poświęcam pamięci ofiar bitwy pod Gallipoli. W tym celu przedstawiam informacje z Wikipedii na temat samego wydarzenia oraz mój wiersz „We dwoje czyli spacery z sobowtórem” ilustrowany kilkoma zdjęciami, których serię zatytułowałem „Cienie”
Anzac Day jest świętem państwowym obchodzonym uroczyście 25 kwietnia w Australii i Nowej Zelandii. Upamiętnia ono żołnierzy i osoby cywilne, które straciły życie w czasie wszystkich operacji wojskowych (wojen) z udziałem tych dwóch krajów. Oryginalnie ANZAC Day został ustanowiony jako dzień upamiętniający żołnierzy, którzy zginęli w czasie bezsensownej bitwy o Gallipoli w Turcji.
Bitwa o Gallipoli toczyła się od 25 kwietnia 1915 do 9 stycznia 1916. W założeniu Ententy miała być początkiem większej operacji mającej na celu zdobycie Stambułu i wyeliminowanie z wojny Imperium Osmańskiego. Bitwa zakończyła się fiaskiem państw Ententy. Łącznie straty obu walczących stron wyniosły 131.000 zabitych i 262.000 rannych. Kraje ANZAC poniosły ogromne straty Australia: zabitych – 8709, rannych – 19 441, łącznie – 28150, Nowa Zelandia: zabitych – 2701, rannych – 4852, łącznie – 7553.
Kampania Gallipoli stanowi przełomowy moment w dziejach Australii i Nowej Zelandii. Do tej pory obydwa kraje uważały się za wiernych poddanych Wielkiej Brytanii i wierzyły w brytyjską wyższość. Wydarzenia na Gallipoli zachwiały tymi przekonaniami, a trzy lata na froncie zachodnim zniszczyły je całkowicie. Na Gallipoli narodziła się także legenda “Anzacs”, braterstwa broni pomiędzy Australią i Nową Zelandią. Australijscy i nowozelandzcy żołnierze, popularnie zwani “diggers”, przekonali się, że wcale nie są gorsi od swoich brytyjskich kolegów, a pod wieloma względami nawet ich przewyższają. Gallipoli to moment w historii Australii, w którym obudziła się świadomość Australijczyków jako odrębnego narodu.
We dwoje czyli spacery z sobowtórem
Poranne słońce ziemię zalewa
powodzią promiennych błysków,
sobowtóra przy mnie prowadzi
jak dżokej konia przy pysku.
Gdy od światłości odchodzę
za cieniem kroczę wysokim,
w dal zmierzamy bezbrzeżną,
ścielącą się pod obłoki.
Kiedy słońce w zenicie chwały,
a ja pod nim prosty i słuszny,
cień chudnie i staje się mały,
dziwny pokurcz u nóg posłuszny.
W południe postać skromna
pod wieczór odwagi nabiera,
kończyny i tułów rozluźnia,
mroczny kształt rozpościera.
Naśladowca mój najwierniejszy,
kołysząc się lekko na boki
ruchy bez przerwy me śledzi,
to rośnie, to staje się szeroki.
Włócząc się z wiernym wcieleniem
jedną zjawą zdajemy się senną,
raz ja wędruję przed cieniem,
to znów on bieży przede mną.
Noc obojgu przynosi wytchnienie,
cień we mnie znajduje schronienie;
dobrze wie, że istnieje złudzeniem,
bo to ja jestem jego istnieniem.
Wegetuje więc wierny i pomny,
że kiedy sam stanę się cieniem,
on stworem zostanie bezdomnym,
własnego złudzenia złudzeniem.
Morphett Vale, 31 maja 1996
(Ze zbioru „Oniemiałość” opublikowanego w formie e-booka pod adresem http://www.smashwords.com/profile/view/MichaelTequila )
Przekaż dalej