Moralność ministra Gowina przerosła jego samego, choć jest to mąż stanu wysoki i dorodny pod każdym względem.
Minister obudził się rano i od razu sprawdził w wiadomościach telewizyjnych, czy nadal jest jeszcze w PO. Zaraz potem upewnił się, czy przypadkiem nie zapisano go do PiS-u.
Nie chciałbym znaleźć się z ręką w nocniku – pomyślał wsuwając głębiej naczynie pod łóżko. Nie używał go zbyt często, raczej symbolicznie, aby wiedzieć, kiedy popełnia poważny błąd. Mówili mu o tym zazwyczaj koledzy i przeciwnicy partyjni, lecz on nie uważał ich opinii za miarodajne. Dopiero, kiedy budził się z ręką w nocniku, wiedział, że zgrzeszył przeciwko rozumowi i intuicji. O moralności jako narzędziu pracy nie zawsze adekwatnym do potrzeb chwili, kościoła i społeczeństwa raz myślał dobrze, raz źle .
Kiedy już ukoił skołatane nerwy, choć zwyczajowo jest spokojny jak worek kartofli wygodnie usadowiony w ciemnej piwnicy, dziwna myśl przyszła mu do głowy.
Co jest ważniejsze: zarodki czy pieniądze? – zadał sobie pytanie. Nie umiał na nie odpowiedzieć od ręki, co go niepomiernie zdziwiło, gdyż zawsze miał w kieszeni gotową odpowiedź na wszystko dysponując encyklopedycznym umysłem sprzężonym z mechanizmem bezbłędnego rozstrzygania dylematów.
W drodze od pracy Minister znalazł rozwiązanie. Kiedy przypadkowy dziennikarz zadał mu pytanie na temat zarodków odpowiedział z powagą: W Polsce zarodki ludzkie są święte. Nie widzę jednak przeszkód, abyśmy nie sprzedawali ich Niemcom, niech sobie robią na nim eksperymenty. Wtedy i wilk będzie syty, i owca cała. W ten sposób rozwiążemy problem moralny i równocześnie wzbogacimy kasę państwową o duże pieniądze.
Teraz Tusk to już absolutnie musi mnie awansować – z tym niewzruszonym postanowieniem Minister wkroczył na schody budynku sejmowego prowadzące kraj do spokoju ducha, szczęścia i dostatku.
Przekaż dalej