W odpowiedzi na zachęty na Facebooku, aby kontynuować działalność społeczno-dziennikarsko-literacką, napiszę wkrótce, czym się będę zajmować. Coś będę pisać, ale nie wiem jeszcze, co i jak. Chciałbym, aby było to coś mądrego i użytecznego. Pod tym względem jestem cholernie ambitny. Marzy mi się własna dobra zmiana.
Lubię opowiadać kawały, czyli słowne żarty, ale wychodzi mi to różnie. Mógłbym przedstawiać je na piśmie. Waham się jednak. Jeśli opowiadając kawał odkrywam (razem ze słuchaczami, lub samodzielnie), że jest to coś sensownego, wtedy w pełnej zachwytu poważnej zadumie pochylam się nad sobą podobnie jak Prezes Kaczyński i Prezydent Duda nad Konstytucją, a kiedy mi nie wychodzi kawał, wtedy wdeptuję siebie w głęboki śnieg, aby otrzeźwieć, i tylko patrzę, aby nie za głęboko się wkopać. Lubię śnieg. Jest piękny zwłaszcza na Roztoczu Lubelskim, w Bieszczadach i w Australii (zima w Wiktorii).
A propos zimy. Kiedy pracowałem w banku w Adelajdzie, jeden z moich pracowników, młody Australijczyk, jeśli sobie dobrze przypominam jego nazwisko, John Toby, wziął roczny bezpłatny urlop i wyjechał do Europy. Po powrocie rozmawialiśmy o jego wojażach. Zapytałem go, co tam robił. – Pracowałem jako instruktor narciarski w Austrii. – Odpowiedział. Nie żartował, to była prawda. To mnie zachwyciło i ubawiło. Australijczyk uczy Austriaków jeździć na nartach! Prawdziwa egzotyka.
Tak sobie pomyślałem, że szkoda, że w naszej polityce jest tak mało egzotyki. Tylko zwyczajna szara przyzwoitość, nudna jak flaki z olejem.
Pozdrawiam serdecznie.
Przekaż dalej