Moje życie uległo rozszczepieniu na dwie części jak suchy pień drzewa uderzony ostrą siekierą. Jedna część to uczynki dobre i zdrowe, druga to złe nawyki i czyny. Do tych pierwszych zachęca mnie szwagier, osoba piękna duchem i pracowita jak mrówka, zło natomiast pojawia się w mych myślach i czynach z podszeptów Szatana, którego głos dochodzi z zaświatów, oraz z przekazów dwóch tubylców, Antoniego i Jarosława, którzy znaleźli sobie ciepłe miejsca w telewizji i w prasie. Nazwisk nie wspominam z ostrożności procesowej. Od autochtonów australijskich ci dwaj różnią się tym, że przebywają na łez padole od lat kilkudziesięciu jako przeżytki epoki spóźnionego Gomółki i wczesnego Gierka, podczas gdy ci pierwsi pojawili się na świecie 40.000 , a może nawet i 60.000 lat temu, nie mając żadnych wzorów do naśladowania.
Szwagier rozbudził we mnie pragnienie napisania i zilustrowania czegoś bardziej osobistego. Pomyślałem o warsztacie pisarskim i stylu pracy autora usiłującego zaistnieć w ciżbie mniej lub bardziej utalentowanych aspirantów do sławy literackiej.
Jeśli w dziedzictwie otrzymałeś po przodkach geny powolności i kunktatorstwa, co nie daje się niestety operować, to twoim marzeniem jest przyspieszenie. Jest to wyzwanie, z którym borykam się w moim pisarstwie. I to nie w stylu „festina lente” , spiesz się powoli, ale w stylu akceleratora cząstek naładowanych w Cern koło Genewy. Chętnie udzielam tych rad i zaleceń, ale wolno je przyswajam. Jedynym pocieszeniem jest to, że przynajmniej jestem świadomy tej deformacji.
Nie mogę polegać na sobie całkowicie, gdyż jednostka jest ułomna. Obserwuję więc Chińczyków, którzy w odróżnieniu od naszych ludowych, Jarosława i Antoniego, pokazali światu, co znaczy przyśpieszenie. Ci dwaj też zasługują na szacunek, gdyż są to cykliści, którzy najbardziej wytrwale pedałują w miejscu. Umięśnionymi nogami są w stanie zaimponować każdemu, szczególnie ludziom chromym na lewą nogę, tę od serca. O głowie nie wspominam, bo nie jest ona wymagana w obcowaniu z cyklistami poruszającymi się z oczami utkwionymi w biegunie czarnej rozpaczy.
Warsztat pracy pisarskiej umieściłem w połowie w świecie elektronicznym, wirtualnym. Narzuciłem to sobie jako formę strategii, która w dobrym wydaniu polega na wyróżnieniu się w otoczeniu konkurencyjnym. Czym może współczesny, niezbyt znany pisarz, zaimponować swoim czytelnikom i konkurentom? Szybkim i łatwym w odbiorze przekazem ciekawej treści na blogu i w formie ebooków. W nowoczesnym społeczeństwie sztuką jest nie tylko wyprodukować dobry towar, ale dotrzeć z nim do klientów i przekonać, aby go kupili. Blog i publikacja elektroniczna książek w formie ebooków to nowoczesność wchodząca na drogę przyspieszenia chińsko-szwajcarskiego. Szwajcarzy przestali być tradycyjni: mniej wystają w drzwiach hoteli i produkują dużo więcej zegarków niż sera. Staram się ich zrozumieć i naśladować. C.d.n.
Przekaż dalej