Siedziałem i patrzyłem przez okno, co okazało się czynnością odkrywczą. W mieszkaniu naprzeciwko, na trzecim piętrze, poruszał się niezwykły cień. Miał dwie nogi, dwie ręce i tułów. Głowy nie miał. Nasunęło mi to spostrzeżenie, że jest niekompletny. Po dłuższej obserwacji doszedłem do wniosku, że jest to cień polityczny. Jak to bywa w polityce, ujawniły się dwie opcje. Albo był to prezes dużej partii opozycyjnej gimnastykujący się na autostradzie, gdzie lądują tajemnicze obiekty latające, albo rzecznik jego partii, który ostatnio stracił twarz, męskość i powonienie w wypadku referendalnym. Oczywiście nie oni sami byli obecni w mieszkaniu, tylko refleksyjne odbicia ich monstrualnych postaci, które co raz to pojawiają się w telewizji, na wiecach przed i poreferendalnych oraz we snach – tak sobie spekulowałem zapijając mocną kawę szklaneczką brandy.
Kawę oraz brandy (ewentualnie gin z tonikiem bez cytryny; pal diabli cytryny, które hodowane na wyżynach Półwyspu Iberyjskiego po drodze do Polski jakościowo spadają poniżej poziomu morza), mieszam dla kurażu z ptasim mleczkiem Wedla, gdyż moc i słodycz idą ze sobą w parze jak para dobrych kochanków. Czynię to tylko wtedy, gdy bierze mnie w ramiona depresyjny smutek. Wedle najnowszych teorii nabytą rozpacz polityczną daje się rozpuścić w demonicznej mieszance kawy, alkoholu i lukrowanego cukru. Nie martwią mnie te niebezpieczne eksperymenty, ponieważ obserwuję wybitne polskie osobistości uprawiające podobny proceder. Mam na myśli przedstawicieli partii, która nie schodzi z ust rodaków zagubionych w oparach przeszłości, eksplozji samolotowych, mrzonek nie do spełnienia oraz przywódcy-pomnika, który mówi półgębkiem, ale tak skutecznie, że jego przekazy spędzają sen z oczu rządzących. To nadzwyczaj zdolny kucharz. Koktajle przez niego przygotowywane są mocno przyprawione tłumaczeniem, że czarne jest białe, a białe jest czarne. Tylko jeden raz, po ciężkich przeżyciach w tunelu bez oświetlenia, gdzie polityk ów zatrzasnął się na całą dobę, udało mu się powiedzieć prawdę o kolorach czarnym i białym, czego potem gorzko żałował.
Wszyscy pamiętamy ten moment. Polityk stał wtedy w lekkim rozkroku, aby nie utracić równowagi, popatrzył w górę, skąd Stwórca udzielił mu rozgrzeszenia słowami „możesz kłamać’, wziął głęboki oddech w płuca wentylowane na sali sejmowej i w lokalnym bufecie i wyrzekł pamiętne słowa: Rodacy! Obywatele! Mężczyźni i kobiety! Starcy i dzieci! Nie dajmy sobie wmówić, że czarne to czarne a białe to białe. Nie uwierzyli mu tylko kochający inaczej, ponieważ tacy dla niego nie istnieją, oraz urodzeni in vitro, ponieważ on dla nich nie istnieje.
W chwili sponsorowanego przez kawę rozjaśnienia umysłu, połączyłem wszystkie wątki w jedną całość i doszedłem do wniosku, że narodowi jest potrzeby zając referendalny, jedyne stworzenie, które rzetelnie potrafi opisać i wyjaśnić depresyjny charakter polskiego życia politycznego. Politycy, eksperci i socjologowie potrafią mówić tylko o fragmentach tego fenomenalnego zjawiska.
Rozpaczliwie potrzebujemy modernizacji politycznej. Niniejszym ogłaszam więc konkurs na powołanie do życia „Zająca referendalnego”. Sam podejmuję się opracować prostszą wersję zwierzęcia, które potrafi zinterpretować i „wyszczekać” to, co naprawdę czują, myślą i głoszą partie opozycyjne i partia rządząca.
Przekaż dalej
Zając referendalny okazał się kontrowersyjny, mimo iż jest dopiero w sferze projektowania. Wypowiedź Bardzo Uważnego Czytelnika na ten temat cieszy mnie, aczkolwiek równocześnie martwi mnie „podświadome olewanie” przez niego trudnej rzeczywistości polityczno-społecznej, ponieważ zobojętnienie nie jest najlepszym lekarstwem na zmartwienia. Sam staram się przyjmować wydarzenia polityczne jako część niełatwej „normalności” społeczeństwa mającego korzenie w powojennym socjalizmie, który miał doprowadzić nas do wyższej formy rozwoju czyli komunizmu. Dobry Bóg nie pozwolił nam dożyć tej nadzwyczajnego szczęścia, za co składam mu dzięki.
Poglądy typu „czarne jest białe” i „białe jest czarne” nader wyraźnie reprezentowane przez PiS zdecydowanie zwalczam za pomocą głowy, klawiatury i komputera. Uważam, że jedną z obywatelskich powinności jest przeciwstawianie się niemoralności polegającej na mąceniu prostym ludziom w głowie i odwracaniu ich uwagi od spraw ważnych za jakie uważamy edukację, ochronę przyrody, mieszkalnictwo, bezpieczeństwo publiczne, rozwój gospodarczy, opiekę zdrowotną oraz …czytanie dobrej literatury.
Co do demokracji, to nie mogę nie zgodzić się ze świętej pamięci premierem brytyjskim Winstonem Churchillem, który powiedział, że nie jest to z pewnością najlepszy ustrój, ale lepszego jeszcze nie wymyślono. Cieszmy się więc tym, co mamy i starajmy się doprowadzić do sytuacji, kiedy „trzech mądrych” przegłosuje „dwóch głupich”, a nie odwrotnie „trzech głupich” przegłosuje „dwóch mądrych”, nad czym boleje Czytelnik w swoim komentarzu.
Demokracja polska okaże się tym lepsza, im więcej będziemy mieli mądrych a co najmniej rozumnych i rozważnych ludzi. Mądrość społeczna nie przychodzi sama, trzeba ją wspólnie ukształtować. Co do mądrości jednostkowej, to nie uważam, że powinienem się wypowiadać. Na świecie jest 7 miliardów mieszkańców i każdy z nich wybiera sam, w jakiej staje kolejce po dary boże: mądrości czy głupoty. Głupota jest także darem bożym, gdyż pozwala na spokojną egzystencję w stanie ignorancji oraz śmiałe głoszenie poglądów, które słuchaczy przyprawiają o mdłości.
[…] Przecież to niemożliwe! – mówi do mnie- co Ty robisz?, Jak można tak rozumować? – Zastanów się! itp….Zauważyłem, że jedynym sposobem na pogodzenie się z tym „ drugim Ja” albo żeby przynajmniej na trochę go uciszyć zaczynam „podświadomie” wszystko olewać. Nie wzruszają mnie już „ludzie chodzący bez głowy”, „czarne, czy białe” – jaka to różnica, białe się wybrudzi a czarne wypłowieje, ani cytryny spadające niczym bomby atomowe (nieuzbrojone) na okolice Półwyspu Iberyjskiego, albo czy jakiś polityk stoi na jednej czy dwóch nogach ( ewentualnie w rozkroku ) – taki polityk jacy wyborcy. Nie wierzę w żadną „ modernizacje polityczną”, ani nawet w tak doniosłe zdobycze demokracji jakim jest Referendum. Co to za Referendum, kiedy odwoływane „ medium” może już za chwile ponownie kandydować do tego samego stołka. Wiadomo od bardzo dawna, że nic głupszego od demokracji nie da się już wymyślić, bo jeśli demokracją nazywamy sytuację, kiedy trzech „głupich” przegłosuje dwóch „ mądrych”, to żaden „Zając” referendalny nic tu nie pomoże.
Zając najlepiej smakuje w winnej potrawce. Nie zostaje mi nic innego, tylko „łapać” Zające.
Tu jest przepis na „ Zająca w winnej potrawce”:
<http://www.knieja.pl/1,4,0,376,zając_w_potrawce_winnej>
Sam jeszcze nie wiem jak to smakuje, bo do tej pory żadnego Zająca nie złapałem ale za to o degustacji wina mogę coś niecoś powiedzieć, ale to już zupełnie inna sprawa.
Zając referendalny okazał się kontrowersyjny, mimo iż jest dopiero w sferze projektowania. Wypowiedź Bardzo Uważnego Czytelnika na ten temat cieszy mnie, aczkolwiek równocześnie martwi mnie „podświadome olewanie” przez niego trudnej rzeczywistości polityczno-społecznej, ponieważ zobojętnienie nie jest najlepszym lekarstwem na zmartwienia. Sam staram się przyjmować wydarzenia polityczne jako część niełatwej „normalności” społeczeństwa mającego korzenie w powojennym socjalizmie, który miał doprowadzić nas do wyższej formy rozwoju czyli komunizmu. Dobry Bóg nie pozwolił nam dożyć tego nadzwyczajnego szczęścia, za co składam mu dzięki.
Poglądy typu „czarne jest białe” i „białe jest czarne” nader wyraźnie reprezentowane przez PiS zdecydowanie zwalczam za pomocą głowy, klawiatury i komputera. Uważam, że jedną z obywatelskich powinności jest przeciwstawianie się niemoralności polegającej na mąceniu prostym ludziom w głowie i odwracaniu ich uwagi od spraw ważnych za jakie uważamy edukację, ochronę przyrody, mieszkalnictwo, bezpieczeństwo publiczne, rozwój gospodarczy, opiekę zdrowotną oraz …czytanie dobrej literatury.
Co do demokracji, to nie mogę nie zgodzić się ze świętej pamięci premierem brytyjskim Winstonem Churchillem, który powiedział, że nie jest to z pewnością najlepszy ustrój, ale lepszego jeszcze nie wymyślono. Cieszmy się więc tym, co mamy i starajmy się doprowadzić do sytuacji, kiedy „trzech mądrych” przegłosuje „dwóch głupich”, a nie odwrotnie „trzech głupich” przegłosuje „dwóch mądrych”, nad czym boleje Czytelnik w swoim komentarzu.
Demokracja polska okaże się tym lepsza, im więcej będziemy mieli mądrych a co najmniej rozumnych i rozważnych ludzi. Mądrość społeczna nie przychodzi sama, trzeba ją wspólnie ukształtować. Co do mądrości jednostkowej, to nie uważam, że powinienem się wypowiadać. Na świecie jest 7 miliardów mieszkańców i każdy z nich wybiera sam, w jakiej staje kolejce po dary boże: mądrości czy głupoty. Głupota jest także darem bożym, gdyż pozwala na spokojną egzystencję w stanie ignorancji oraz śmiałe głoszenie poglądów, które słuchaczy przyprawiają o mdłości.
Odpowiedz ↓