Komiks literacki. Konie trojańskie w akcji. Odcinek 16.

Szesnastego dnia ostatniej tercji jesieni komandor Jaroszka spał spokojnie, kiedy statek otulała mgła wyciszająca odgłosy. Mimo to ciche rżenie przeniknęło ściany jego kabiny. Nieco zdziwiony, wsłuchał się i rozpoznał głos Gracjeli, klaczy, którą w rozmowach z przyjaciółmi nazywał po prostu kobyłą. Ubrał się i wyszedł na zewnątrz. Głos dochodził z Krzywej Przybudówki. Komandor zajrzał do środka przez bulaj.

Gracjela stała między dwoma innymi końmi trojańskimi, wałachami, była nerwowa, spłoszona, rżała szybko i niespokojnie. Konie rozmawiały między sobą, otwarcie i szczerze. Nie musiały już ukrywać, że nie są końmi, tylko ludźmi. W tajemnicy zachowały jednakże to, że są cichymi wielbicielami Leo Jaroszki. Lubiły grę w pozory, udawanie, dojrzałą ciuciubabkę, ulubioną rozrywkę komandora i jego załogi. W Krzywej Przybudówce były jego wysłannikami, skutecznie naśladując pierwowzory trojańskie. Wszyscy się tego domyślali, lecz nikt nie wiedział, jak zachowają się w konkretnych warunkach. Komandor wsłuchał się w ich rozmowę i zrozumiał, że zbuntowały się i odmówiły współpracy recenzentom.

– Wreszcie. – Szepnął, postanawiając nie komentować tego odkrycia publicznie, gdyż dotychczas nie zdarzyło się, aby któryś z recenzentów okazał nieposłuszeństwo przewodniczącemu i odmówił pracy.

– Musieliśmy się zbuntować. Nawet koń trojański ma swoją godność. Liczymy teraz na awans. Może zostanę przewodniczącą recenzentów? – Rozmarzyła się Gracjela, do niedawna zwykła kobyła trojańska. Teraz była już kimś z pespektywami. U jej stóp leżała podeptana uprząż: uzda, chomąto, nagrzbietnik, lejce, podogonie, mały i duży podbrzusznik, pas pociągowy, dzwoneczki i jakieś drobne elementy.

Komandor poczuł ciepło w sercu. Konie trojańskie, jego konie, wykonały dobrą robotę.

Świat różnie oceniał to zdarzenie. Nie wszystkim podobało się zezwierzęcenie komandorskich recenzentów. Niektóre okręty, organizacje i ludzie byli komandorowi niechętni. Posądzano go o manipulację i zapędy autorytarne. On sam miał sumienie czyste jak łza. Dla bezpieczeństwa przechowywał je w ozdobnym, srebrnym puzderku w szafie pancernej. Oglądał je wieczorami, aktualizując i precyzując marzenia. Nikt nie wiedział, o czym dokładnie marzy, nawet on sam. Stała za tym wielka tajemnica.

Przekaż dalej
9Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *