[…] Klaudiusz pół siedział, pół leżał na grubym, kolorowym swetrze przy drzwiach wejściowych budynku i rozmyślał. Było mu wygodnie. Głowę i barki miał oparte o ścianę, prawy łokieć spoczywał na najniższym stopniu schodów. Stopa prawej nogi była finezyjnie ułożona na kolanie podgiętej do góry lewej nogi. Mężczyzna trzymał w ręku butelkę toniku Schweppes ze słomką w środku. Dawno niestrzyżone włosy, lekko rozczochrana broda o nieokreślonym kolorze, koszula w jasnoszare pasy, ciemne spodnie i tenisówki bez sznurowadeł uzupełniały jego wizerunek wolnego od trosk człowieka, mającego prawo ubierać się i zachowywać bez żadnego skrępowania. Obuwie nie spadało mu z nóg, co sprawiało mu nieustającą satysfakcję.Niebo rozjaśniło się na tyle, że Klaudiusz mógł dostrzec wyraźnie krawężnik po drugiej stronie ulicy. Rozmyślał o tym, co ostatnio stracił, a co zyskał. Snuł wspomnienia przeszłości, kiedy miał rodzinę oraz psa wabiącego się Ami, którego imię było pamiątką po innym czworonogu. Razem z żoną kochali Amiego jak własne dziecko. Żona w szczególności, dopóki nie urodziła im się córeczka. […]
[…] Biegając po lesie, Klaudiusz spotykał zarówno ludzi z psami, jak i samotnych spacerowiczów, osoby w różnym wieku, młode małżeństwa, dziadków i babcie z małymi dziećmi oraz samotne matki z niemowlakami. Chętnie z wszystkimi rozmawiał, szukając pomysłów, jak rozreklamować swój biznes. Łatwiej przychodziła mu rozmowa z kobietami niż z mężczyznami, mimo negatywnych wspomnień związanych z Anastazją. Stosował różne odzywki, aby nawiązać kontakt.
– Panią to ma kto wyciągnąć z domu na spacer – mówił, wskazując psa. – Są ludzie, którzy sami muszą to robić, zwalczając lenistwo. Albo sugerował: – Oprócz urody ma też pani sympatycznego zwierzaka. Można tylko zazdrościć. Kiedy pierwsze lody były już przełamane, rozmowa toczyła się jak z górki: o psach, zdrowiu, spacerach, potrzebie świeżego powietrza, pracy, wypoczynku. Przy okazji Klaudiusz wspominał o swojej firmie, zapraszał do jej odwiedzenia albo obejrzenia na stronie internetowej. Rozdawał także wizytówki.
Biznes nosił nazwę prostą jak promień słońca: „Wypożyczalnia psów wyciągowych”. Na początku ludzie dziwili się nieco określeniu “pies wyciągowy”, lecz bardzo szybko chwytali sens i akceptowali. Idea “bycia wyciąganym” na spacer przez psa okazała się chwytliwa.
Wiadomość o psach do wynajęcia przechodziła szybko z ust do ust metodą poczty pantoflowej. Była to najbardziej skuteczna i najtańsza forma reklamy. Klaudiusz żartował często na temat ludzi i psów, tworzyło to swobodną, życzliwą atmosferę. Nigdy nie zdarzyło
mu się, aby ktoś zareagował negatywnie. Kto mógłby mieć coś przeciwko mężczyźnie w średnim wieku kochającemu i adoptującemu bezdomne psy ze schronisk dla zwierząt, aby pomagały ludziom spragnionym spaceru i serdeczności? […]
Powyższe fragmenty pochodzą ze zbioru opowiadań Michael Tequila: „Niezwykła decyzja Abuelo Caduco”
Przekaż dalej