Spotkałem pana Macierewicza. Był na zdjęciu. Jaki tam on pan!? Baron, nie pan! Jednym ruchem zwalnia dziewięćdziesięciu generałów, drugim ruchem awansuje Misia na szczyty władzy, potem go zwalnia do rezerwy, w końcu bije medal ku jego pamięci. Wszystko jednym ruchem. Aby tak awansować podwładnego, potrzebne są trzy rzeczy: ogromna władza, miłość i decyzja. Gdybym ja tak kochał podwładnego, też awansowałbym go pod niebiosa. Zwolnienie do rezerwy było chyba wypadkiem losowym.
Pan Macierewicz wyglądał smutno na zdjęciu: szary, cera ziemista, wymęczony. Nie ma łatwego życia. Wyglądał jak po ekshumacji, bardzo smutno. Nie podał mi ręki. Obydwaj ucieszyliśmy się, sam nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że był tylko na zdjęciu. Jest w naszym kraju tyle tajemnic.
Dobrze, że przynajmniej mamy rząd, który wszystko rozumie i umie rozwikłać tajemnice, i czyni tyle dobra, że aż się ludzie buntują wychodząc na ulice. No bo jakżeż można tak się poświęcać? W Chinach żyła kiedyś przodownica pracy, która oprócz pracy w kopalni udzielała się także społecznie i wskutek wyczerpania zmarła w wieku czterdziestu lat. Nie wiem, czy to słuszny wniosek, ale od czynienia nadmiaru dobra można sobie potężnie zaszkodzić, może nawet się unicestwić. Chciałbym, aby pani premier Szydło to wiedziała, może nawet coś o tym powiedziała publicznie. Ona tak pięknie mówi. Mnie zawsze pociesza, że idzie ku dobremu, choć nie wszyscy w to wierzą. Ludzie są różni, wierzący i niewierzący. Taki mamy kraj.
Przekaż dalej