Robiło się już ciemno, kiedy przyjaciele zdecydowali się rozejść. Rokpol udał się w kierunku najbliższego przystanku autobusowego. Nie miał samochodu. Oddał go do naprawy i przeglądu technicznego. Przechodził koło stawu parkowego, w których hodowano karpie królewskie, kiedy nagle otoczyli go ludzie w kapturach na głowach. Nie widział ich twarzy, lecz od razu ich poznał. Poczuł gęsią skórkę na ciele i mrowienie pleców. W gardle zrobiło mu się sucho. Czuł, że to spotkanie może się źle skończyć.
Chudy nie owijał słów w bawełnę. Natychmiast przystąpił do konfrontacji, na którą miał chęć już wcześniej.
Rokpol! Nie będę ci ponownie tłumaczyć, co to znaczy prawdziwy patriotyzm, boś baran. I tak nic nie zrozumiesz.
Rokpol rozpaczliwie zastanawiał się, jak wybrnąć z niepewnej, idiotycznej sytuacji. Uznał, że nie ma szans na pokojowe rozwiązanie, tłumaczenia, rozmowę. Rzucił się do ucieczki. Jeden z mężczyzn zdążył podstawić mi nogę i Rokpol zarył twarzą w ziemię. Wtedy zaczęli go kopać. Kobieta dopingowała ich okrzykami: Dołóżcie mu! Nie żałujcie butów! Powalony zaczął wołać o pomoc. To jeszcze bardziej rozwścieczyło napastników.
Ty gnoju jeden! Nie bądź taki mądry. Tu nikt cię nie usłyszy. A jak usłyszy, to i tak nie przyjdzie, bo się boi.
O co wam chodzi? – zawołał.
O ciebie, kretynie! Myślisz, że jak umiesz ładnie mówić to wszystko? Trzeba jeszcze mieć rację. Przez takich jak ty mamy teraz rząd złodziei, oszustów i zdrajców! Sam śmierdzisz liberałem na odległość. Wytłumaczymy ci twoją głupotę. Przestaniesz głosić swoje poglądy, ty dewiancie polityczny! Wybijemy ci je ze łba.
Kopniaki wymierzano ofierze bez pośpiechu, systematycznie i precyzyjnie, aby zadać jak najwięcej bólu. Wyglądało to jak ćwiczenie opanowane do perfekcji poprzez regularne powtarzanie. Napastnicy zachowywali się jak lekarz uważnie dawkujący bolesny lek w celu zwalczenia groźnej choroby.
Rokpol skulił się i zakrył twarz rękami. Leżąc na brzuchu czuł na ustach i języku czuł zapach wilgotnej ziemi i jej szorstkość. Także ból i nienawiść. Nie rozumiał, dlaczego go napadnięto, dlaczego jego poglądy polityczne wywołały taką reakcję. Jemu nie przeszkadzało to, że obcy dyskutanci, którzy okazali się zwykłymi bandytami, mają inne poglądy. Pod wpływem mocniejszego kopnięcia poczuł palący ból w szyi. Wtedy zaczął się modlić, aby ktoś nadszedł drogą nad stawem. Ale nikt nie nadchodził. Wydawało mu się, że traci przytomność. Przestał cokolwiek odczuwać i ruszać się. Wtedy przywódca bandy dał członkom znak zakończenia. Rokpol słyszał jego głos jak przez watę.
Teraz już wiesz, gnojku, że masz niewłaściwą orientację polityczną. Zapamiętaj dobrze tę lekcję, bo następna będzie bardziej bolesna. To samo cię spotka, jeśli doniesiesz na nas na policji. Nic tu się nie wydarzyło. Wbij sobie to do łba.
Przekaż dalej