W południe przed licznie zgromadzoną w Sejmie publicznością poselską stanął wybitny polski aktor Antoni Macierewicz. Przedstawił nową sztukę wyreżyserowaną przez równie wybitnego twórcę polskiej kultury, Jarosława Kaczyńskiego. JK jest twórcą uniwersalnym, reżyserem happeningów, dobrym na wszystkie wydarzenia i okoliczności zwłaszcza czasy smutku i przygnębienia, tragicznych wydarzeń, pogrzebów i nocnych przemarszów. W Sejmie udziela się tylko dorywczo, ponieważ polityka go bawi. Nigdy nie traktował jej poważnie. Porażki przyjmował jak zwycięstwa, a zwycięstwa traktował jak nieszczęścia, którym zapobiegał delegując na stanowisko premiera kogoś lepszego od siebie.
Kaczyński ukochał czarne barwy: sztandary, garnitury, nawet kot u niego jest czarny. Na początku był biały, ale mu to przeszło. Pan nie musiał nawet zwierzęciu perswadować, że biel jest niestosowna, dał mu po prostu do przeczytania swoje wystąpienia sejmowe. Jeśli jesteś radosny, Drogi Czytelniku, i jest ci źle z tym, idź na spotkanie z nim! Przejdzie ci jak nożem uciął. Przyłączysz się wtedy z radością do tej części społeczeństwa, która go popiera, zrozumiesz ich myśli, rozterki, emocje, nawyki oraz wypowiedzi na blogach Onetu.
Antoni Macierewicz wystąpił w teatrze jednego aktora. Sam był sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Wszystkie te akcesoria, teatr, ster, żeglarz i okręt, mieszczą się swobodnie w Sejmie. To ulubione miejsce aktora. Tam jest najbardziej płodny. Przeczytajmy, co napisał o nim popularny dziennik „Nasza Tuba” w relacji ze sztuki „Ocalenie”.
Na ogromnej sali sejmowej przy pulpicie stanął mąż słusznego wzrostu, siwowłosy, o głosie jak kraczący dzwon. Mało jest takich dzwonów jak on! – z zachwytem komentowali widzowie w pierwszych rzędach.
Trzy osoby cudem ocalały z pogromu lotniczego! – z artystycznym wyczuciem rąbnął Macierewicz. Powiało strachem i chłodem zimnej celi więziennej. Sala zamarła w oczekiwaniu, co się stanie. Nie wiedział tego nawet sam Macierewicz. Ale od czego jest improwizacja? Jak ten artysta improwizuje! Suflerzy go nie cierpią, ponieważ idą na bezrobocie, kiedy on wchodzi na scenę.
Cudem ocaleni tygodniami błąkali się po bagnach i lasach, aż udało im się trafić do szpitala, gdzie przeżyli trzy lata – kontynuował szeptem aktor drepcząc w miejscu i przykuwając wzrok widzów swoim głosem i nogami. Było w nim natchnienie.
To był po prostu cud – stwierdził. Przez te trzy lata donosiłem im potajemnie jedzenie; z piciem było trudniej. Spijali rosę poranną z kwiatów a zimą topili i jedli śnieg.
Dlaczego ujawnia pan to, panie artysto, dopiero teraz, po trzech latach? – pada głos zza sceny. Obraz telewizyjny przenosi nas za kulisy, gdzie kryje się zakapturzony osobnik, łudząco podobny do artysty. Rośnie atmosfera tajemniczości. Trzeba przyznać, że Macierewicz i Kaczyński po szekspirowsku umieją stopniować tajemniczość i napięcie.
Dlatego, odpowiada niewzruszonym głosem Macierewicz, że dopiero wczoraj odkryłem, że był to szpital dla wariatów. Kiedy to się stało poczułem, że życie trzech osób ocalałych z pogromu wisi na włosku. Moje zresztą również! Tu aktor zwiesił głowę na piersiach, z oczu dyskretnie ulało mu się kilka łez szczęścia, że tak cudownie potrafi zwrócić na siebie uwagę posłów, widzów i społeczeństwa. Rozległy się huczne brawa.
Cdn.
Przekaż dalej