Oto jestem, Syn Marnotrawny, ponownie w Ziemi Obiecanej, gdzie sklep “Żabka” pełen piwa i innych napojów wyskokowych oraz dodatków w postaci świeżego pieczywa, majonezu, papierosów i sprzedawcy jest otwarty od godziny 6 do 22. Piwo w Australii sprzedaje się tylko w licencjonowanych sklepach nazywanych po ludzku “bottle shops”, aby nadmiernie nie ułatwiać dostępu do źródła natchnienia i dobrego samopoczucia osób o niskich dochodach i wysokich ambicjach.
“Syn Marnotrawny” piszę z dużej litery z szacunku do siebie samego, osoby, która zdobyła się na odwagę zmiany antypodów i spróbowania rozkoszy niedostępnych w gorącym klimacie. Taka sytuacja rzuca wyzwania; jednym z pierwszych jest wyuczenie się instrukcji obsługi szlabanu przy wjeździe na osiedle. Aby spotęgować przeżycia, podejmę się tego oczywiście z rozkoszą.
Przepraszam, że nie skończę tego wpisu wcześniej niż za dwa dni. Piszę na iPadzie, który nieprzerwanie blokuje się lub stawia mi jakieś inne beznadziejne wymagania. IPad jest dobry do wszystkiego, ale nie do pisania blogów oraz odbioru poczty elektronicznej z załącznikami, ktore mają skłonność znikania. Za dwa dni spodziewam się mieć już normalny komputer stacjonarny; sam jego wygląd zachęca do pisania. Nie samym chlebem czlowiek żyje.
Przekaż dalej
Przecież to nawiązanie do Hymnu Australii, a Waltzing Matilda nie dostąpiła tego zaszczytu. Co śmieszniejsze prawa autorskie do tego utworu mają nie Australijczycy a Amerykanie.
Opuściłeś ludzi młodych i wolnych mieszkających na ziemi niezwykłej piękności, wypełnionej w wielkiej obfitości darami natury.
Twoja tu obecność z pewnością odciśnie mały ślad na karcie naszej historii.
Nasz Dom otoczony z każdej strony wielkimi morzami w każdej chwili jest dla Ciebie dostępny.
Waltzing Matilda
Dziekuje Waltzing Matilda za miłe słowa. Tak, to prawda, ze mogę wrócić do Australii w każdej chwili, ideałem byłoby jednak mieszkać pól roku w Polce i pól w Australii. Muszę to przemyśleć.