O czym mówią ludzie? Część 1.

To zależy od kategorii tematów, do której zapisała ich natura. Zapisów dokonują także rodzice, rodzeństwo (przeważnie starsze), nauczyciele, autorzy marnych i dobrych książek, koledzy z grupy szkolnej a nawet ci, z którymi mówiący siedzieli w jednej celi. Mógłbym wyliczać dłużej, ale po co? I bez tego bliźni fundują ci bezpłatną dawkę nudzenia.

Ciekawe, że ludzie nudzą bezpłatnie. Byłoby lepiej, gdyby brali za to pieniądze. Wtedy odmowa zapłaty za usługę oznaczałaby odpowiedź: Idź do diabla! Nudź kogoś innego. Nie życzę sobie dzisiaj wysłuchiwać ciebie.

Dobrze zacząłem, ale mogę marnie skończyć. Wracam więc do przedmiotu naszych rozważań, o czym mówią ludzie.

Niektóre tematy są „żelazne”. Możesz na nie liczyć jak na Zawiszy, że pojawią się w rozmowie towarzyskiej. Mają one liczną reprezentację.

Ludzie mówią przede wszystkim o swoich chorobach i marnym stanie zdrowia. Krótko mówiąc, mówią o tym, co ich boli. Ból i cierpienie są czynnikami uruchamiającymi i ukierunkowującymi ich zwoje mózgowe i narządy mowy. To kategoria mówców, do której stopniowo przesuwamy się wszyscy w miarę starzenia się. Jeśli masz już swoje lata i jeszcze nie zapisałeś się do tej grupy, to znaczy, że jesteś fenomenem, wybrykiem natury. Nabyłeś tym samym prawo do mówienia o swojej niezwykłości. Możesz do woli zachwycać się sobą; tym więcej, im mniej czynią to inni. Jeśli nawet odczuwasz jakiś niewielki ból, to mówienie o swojej niezwykłości pozwoli ci o nim zapomnieć.

Druga grupa to ludzie kochający mówić o ulubionym zajęciu, hobby lub pasji. Pasjonaci mogą i potrafią słuchać ludzi wypowiadających się na inne tematy, ale będą mówić tylko o tym, czym sami żyją. To ciekawa kategoria osób. Osoba, która nie interesuje się niczym innym niż gotowanie, najchętniej mówi o sztuce kulinarnej. Usiłuje w ten sposób wyrównać rachunki z samą sobą. Ponieważ ma niskie poczucie wartości własnej, mówi o dziedzinie, w której czuje się lepsza, piękniejsza i mądrzejsza niż inni. Jest jak Wojciech Fortuna, który na olimpiadzie zimowej skakał tylko raz i od razu na złoty medal. Cały świat sie zdumiał, bo nigdy o nim nie słyszał. Taki to ma prawo mieć niskie poczucie wartości własnej, ponieważ wie, że wielu innych było od niego lepszych i to oni zasłużyli na medal z najdroższego kruszcu. Mówienie o gotowaniu jak i jednym udanym skoku uzupełnia (czasowo) niedobór szacunku dla siebie samego.

Przekaż dalej
0Shares
Kategorie: Twórczość pisarska. Autor: Michał Tequila Wrzesiński. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

O Michał Tequila Wrzesiński

Z wykształcenia doktor nauk ekonomicznych. Kariera zawodowa: handel zagraniczny (m.in. praca na stanowisku attache handlowego i radcy handlowego w Polskiej Ambasadzie w Bogocie), bankowość (kierownik planowania strategicznego w banku australijskim) oraz nauczanie (wykładowca akademicki w zakresie marketingu, zarządzania strategicznego i etyki biznesu), tłumacz polsko-angielski akredytowany przez NAATI, Australia. Hobby i zainteresowania: twórczość literacka, psychologia, pływanie, jazda na rowerze. Miejsca zamieszkania: Bogota, Ateny, Adelajda, Gdańsk.

  1. O czym gadają ludzie?
    Starzy (i młodzi-starzy) głównie o stanie zdrowia, a głównie o jego niedostatkach. I to jest straszne! Obserwuję mnóstwo osób które katują się – na własną prośbę – stanem swego zdrowia, a głównie jego brakami. Zamiast wejść w komitywę z własnym organizmem, znaleźć kompromis korzystny dla obu stron brną w “choroby” na własną prośbę, brną we wszystkie objawy wyczytane w Wikipedii i leżą. Takich ludzi trzeba omijać szerokim łukiem – są toksyczni!
    Mam siedemdziesiątkę na karku i cieszę się że mnie to nie dopadło.
    Już dużo lepiej gadać o d..Maryni, czy o czymkolwiek.
    Mam rację?

    • Absolutnie tak! To fakt udowodniony również przez neurologów. Badania pokazują, że zaangażowanie człowieka w czynność, która uwalnia świadomość/pamięć od bólu, redukuje ból. Ponadto, uparte trzymanie się myśli o chorobie, cierpieniu czy bólu tworzy nowe połączenia neuronowe, które utrwalają istniejący stan rzeczy. Myśl (i mów) o zdrowiu, a będziesz zdrowy. Myśl (i mów) o chorobie, a będziesz chory. To bardzo skrótowa prezentacja, ale bliska prawdy. Pochwalam pozytywne myślenie.

    • Pan Jacek ma rację. Toksycznym można być w stosunku do czegoś lub kogoś, ale do samego siebie? – To już totalne unicestwienie, wręcz samobójstwo.
      Mimo wszystko myślałam, że jednak będzie tu trochę o zdrowiu i chorobach. A co do pani Maryni to wiadomo, że Świat się dookoła tego kręci.

      • Można być toksycznym wobec samego siebie. Są ludzie, którzy siebie nienawidzą, którzy zatruwają swoje życie wspomnieniami negatywnych wydarzeń, nie znoszą swojego wyglądu, nienawidzą swojej niezdolności wyrażenia sprzeciwu wobec postępowania innej osoby i pokazania swojego prawdziwego ja. To tylko kilka przykładów. Kiedy cierpienie zaczyna przerastać ich zdolność radzenia sobie z problemem, często popełniają samobójstwo. Psychika jest siłą motoryczną “pchającą” jednostkę w dobrym lub złym kierunku.

    • Zgadzam się w stu procentach. Sam też czasami kucharzę (z konieczności). Kucharka i Fortuna, to tylko przykłady, ten drugi chyba mniej trafny. Generalnie chodziło mi o to, że niektóre osoby eksponując wobec innych tylko jedno zainteresowanie/hobby/pasję, podświadomie starają się tym zrekomensować niskie poczucie wartości własnej. Myślę, że podobnie jak i inne generalne stwierdzenia, ta obserwacja jest prawdziwa tylko w części przypadków.

  2. Powoływanie się na przykład Wojciecha Fortuny jest w dużej mierze chybione, szczególnie w kontekście “niskiego poczucia wartości własnej”. Ukoronowaniem kariery każdego sportowca-amatora ( a w tamtym czasie W.W. takim był ) jest złoty medal olimpijski. Przecież umiał skakać, był między innymi Mistrzem Polski, został zaliczony do Kadry Narodowej i reprezentował nasz Kraj na zawodach będących najwyższym sprawdzianem umiejętności dla sportowców-amatorów.. Po zdobyciu tego najwyższego i najważniejszego dla amatora” trofeum” miał prawo ” spocząć na laurach”, choć tak do końca tego nigdy nie zrobił. Nie ” blokował” tej dyscypliny sportu, dając możliwości innym. Zrezygnował z czynnego uprawiania sportu w wieku 27 lat. Zainteresowanych odsyłam do… Wikipedii, wolnej ( do czasu ) encyklopedii. Jego sukces w Japonii to też nie do końca sprawa samego przypadku i szczęścia. Głównym faworytem miał być miejscowy zawodnik. W trakcie konkursu, już po tym udanym skoku zmieniano długość rozbiegu, część sędziów była nawet za anulowaniem konkursu. Jak pamiętam w obronie Polaka stawał jedynie sędzia kanadyjski, drugim skokiem potwierdził swoje umiejętności. Stawianie go w szeregu na równi z “kucharką” dla potwierdzenia wspomnianej “tezy”, też uważam za niestosowne.

    • Sukces Wojciecha Fortuny w postaci złotego medalu olimpijskiego jest niezaprzeczalny. Było to jednak osiągnięcie przypadkowe. Przed olimpiadą Fortuna na początku nie był nawet wyznaczony do ekipy olimpijskiej. Wyjechał, jak sobie przypominam, z nietypowego powodu, chyba choroby innego zawodnika. Po olimpiadzie Fortuna też nie rozwinął kariery sportowej, wręcz przeciwnie rozpił się. Jego kariera skończyła się na jednym skoku.

      Porównywanie skoczka olimpijskiego Fortuny z kucharką nie jest niestosowne. Każdy zawód jest równie dobry w sensie, że każdy z nich może być użyteczny społecznie, zapewniajacy dochód i satysfakcję wykonawcy. Stwierdzenie o niestosowności porównywania tych dwóch zawodów to poniekąd myślenie w kategorii “politycznej poprawności” (political correctness), która opiera sie na założeniu “tego się nie robi, to nie jest właściwe”. Nie porównujemy zawodu kucharki z zawodem profesora, lekarza, ekonomisty czy inżyniera, ponieważ sprawiłoby to “przykrość” przedstawicielom tych zawodów; przecież stoją oni “o tyle wyżej” w hierachii społecznej, są o tyle mądrzejsi i lepiej wykształceni.

      W obronie dyskutowanego zawodu zakrzyknę na koniec: “Kucharki wszystkich krajów łączcie się (ze mną)”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *