– Czas podsumować sytuację polityczną kraju. – Reporterka magazynu „Naród i Społeczeństwo”’ rozpoczęła wywiad z redaktorem naczelnym „Tuby Wyborczej”. Siedział przy niskim stoliku ukrywając twarz, nogi i tułów za zasłoną.
– Czym zajmuje się obecnie „Tuba Wyborcza?”
– Prowadzimy kampanie wyborcze dwóch kandydatów i jednej kandydatki na prezydenta.
– Czy oni nie są w stanie sami tego robić?
– Nie są, niestety, dostatecznie samodzielni. Wymagają pomocy.
-W jaki sposób im pomagacie?
– Pomagamy im uprawiać bełkot polityczny, które ma na celu pokazać prawdę o polityce i państwie.
– Czy oni są waszymi zleceniodawcami? Kto za to płaci?
– Nie. Zlecenia udzieliły nam partie polityczne. One same pozostają w cieniu, bo jest za gorąco.
– Jakim językiem posługujecie się w kampaniach wyborczych?
– Językiem wykształconych oszołomów, demagogów i osób nawiedzonych, który zna i rozumie zdumiewająco duża część społeczeństwa, popierająca naszych kandydatów.
– Co zalecacie mówić kandydatom na prezydenta?
– O pieskach imperialistów amerykańskich, prezydencie Putinie, którego broń Boże nie powinniśmy drażnić, choć on nas drażni, o wyjściu z Unii Europejskiej, obniżeniu wieku emerytalnego, choć na świecie wszyscy podwyższają ten wiek, o tym, że nie mogą rozmawiać z dziennikarzami i o wielu innych ciekawych sprawach.
– Męczy mnie, dlaczego ukrywa się pan za zasłoną? Kieruję do pana to pytanie w imieniu społeczeństwa, które chce wiedzieć jak najwięcej o kandydatach.
– Tego, że się ukrywam, nie mogę ani potwierdzić, ani zaprzeczyć.
– Mówi pan dziwnym językiem, jakoś bełkotliwie. Czy ktoś może dybie na pańskie życie?
– Dybał, nie gdybał. Niech pani wyjaśni społeczeństwu, że my i nasi klienci reprezentujemy język polityki polskiej, która ma na celu ujawnienie prawdy, ale w taki sposób, aby pozostała ona niejasna i zakryta, podobnie jak moja twarz, tułów i nogi.
– To dlaczego ma pan odkryte ręce, skoro pozostała część ciała jest zakryta?
– Ręce reprezentują mowę ciała. Mogę podnieść środkowy palec do góry, kiedy mnie wyzywają, lub skierować do przodu palec wskazujący, aby potępić in vitro, aut vitro, down vitro, up vitro oraz pedofilię, która napawa mnie obrzydzeniem.
– Chociaż uprawia ją sześć procent społeczeństwa, jak ogłosiła pewna posłanka o głosie cienkim jak makaron włoski. – Wyjaśniła dziennikarka.
– Nie sześć, a jeden procent. Tak powiedział ksiądz profesor o okrągłym, twarzowym nazwisku. Mówię zagadkami, zgodnie z duchem kampanii wyborczej.
– Czy kandydaci, których pan reprezentuje akceptują pedofilię?
– To trudne pytanie. Zaleciłem im odpowiadać: I tak, i nie. To zależy. Czy ja wiem?
– Skąd u pana taki styl wypowiedzi?
– To styl, który odkupiłem od dobrze mi znanego mężczyzny, którego podejrzewałem, że jest moim bratem, ale on temu zaprzecza. Dzisiaj nic nie jest pewne.
– Jakie partie oni reprezentują? Ci pańscy kandydaci.
– Partię Negatywów, Partię Niewiadomych Pozytywów oraz Partię Imienia Kandydata. Ich kandydaci to parka, chłopiec i dziewczynka, oraz rześki staruszek. Wszyscy bardzo młodzi.
– Nie znam ich ani ich partii.
– Bo ukrywają się pod szyldami. Podam pani szyfrem. Jedna partia wszystko neguje i krytykuje: rząd, konkurentów politycznych, mleko karmiących matek, pomoc dla Ukrainy, Unię Europejską, Związek Amerykański, kołki w plocie, bezrobocie i emigrację, która to bezrobocie rozładowuje, wiek emerytalny, który zresztą zniesie.
– A druga partia?
– Druga partia zmieni prawo i wszystko zrobi od nowa, choć nie wiadomo co, bo kandydatka nie odpowiada na pytania dziennikarzy. Sama za to zadaje nieprzerwanie pytania. Ma też gdzieś zadzwonić, ale się waha, bo nie wie, czy po drugiej stronie rozmówca podniesie słuchawkę.
– A trzecia partia?
– Trzecia partia to ten jurny staruszek i kilka sztuk młodzieży, która dopiero uczy się myśleć. On potrafi im wybełkotać, jak to robić.
– Aha, rozumiem.
– Nic pani nie rozumie. Ja też tego nie rozumiem. Nikt tego nie rozumie.
Przekaż dalej