Pisząc pamiętnik przypomniałem sobie pracę w szkole. Może i ogłupiałem dzieci ucząc je matematyki, która dla wielu osób mogłaby nie istnieć, ale nauczyłem je także rozumowania zgodnie z zasadami logiki oraz pokazałem zastosowania matematyki w naukach ścisłych, technice a nawet naukach humanistycznych.
Teraz przynajmniej rozumieją, że matematyka jest użyteczna w mechanice, ekonomii i ekonometrii, lingwistyce, teorii gier, politologii, sztuce, estetyce, astronomii oraz filozofii. Najbardziej ich interesowały terminy takie jak antynomia, łamacz kodów, kryptologia. Działania na liczbach, potęgi i pierwiastki, wyrażenia algebraiczne, procenty, równania i nierówności oraz funkcje były już dla nich zbyt proste.
– One są tak proste, że można je … Co można z nimi zrobić? W jaki sposób można tę wiedzę wykorzystać? – zapytałem dzieci.
Adaś jak zwykle okazał się odważniejszy:
– Można sobie nimi tyłek podetrzeć.
Zaskoczył mnie. Byłem pewny, że nie powiedział tego, aby sprawić mi przykrość, ośmieszyć czy zdegradować pozycję matematyki. Zapytałem, dlaczego tak sądzi. Odpowiedział, że w życiu prywatnym matematyka ma znikome znaczenie, bo w dobie kalkulatorów ludzie nie umieją nawet dodawać i odejmować, przez co są analfabetami matematycznymi.
– Matematyka jest użyteczna w statystyce, bo każdy posługuje się nią, ale ludzie uważają ją za manipulację.
– A jakie jest twoje zdanie na temat statystyki? – ciągnąłem temat, chcąc pokazać innym dzieciom, że w ich wieku można mieć poglądy dojrzalsze niż niejeden dorosły.
– Statystyka jest jak najbardziej użyteczna, ale trzeba umieć się nią posługiwać. To wiedza najbardziej uczciwa na świecie, ponieważ pozwala kwantyfikować rzeczywistość.
Poprosiłem Adasia o przykład. Dzieciak jest tak bystry, że czasem nie nadążam za nim, zwłaszcza kiedy używa skrótów myślowych.
– Na przykład mówi się, że większość obywateli popiera karę śmierci. To bardzo niejasne, bo może oznaczać dowolną część społeczeństwa między pięćdziesiąt jeden procent i dziewięćdziesiąt dziewięć procent. To wszystko oznacza większość. Statystyka pokazuje natomiast dokładnie, że jest to sześćdziesiąt sześć procent. Liczba określa nieporównywalnie dokładniej rzeczywistość niż słowo „większość’. To jest oczywiście wiedza dla ludzi dociekliwych i rozumnych, nie dla głąbów.
– Dlaczego, Adasiu, używasz tak mocnych słów? – zapytałem. Lubiłem go podpytywać także dlatego, że dzieciom łatwiej było zrozumieć swojego rówieśnika, niż mnie, starego nauczyciela.
– Ludzie nie mający wiedzy o statystyce a wypowiadający sądy o niej zasługują na takie słowa. Tylko zarozumiali ignoranci wypowiadają się o czymś, o czym nie mają pojęcia.
Zgodziłem się z Adasiem dając go za przykład innym dzieciom. Pochwaliłem też za to, że użył słowa „tyłek”, bardzo cywilizowanego, a nie „dupa”. Wyjaśniłem im to.
– Nigdy nie używajcie tego słowa, bo jest wulgarne. Posługują się nim najczęściej ludzie prości jak szyna kolejowa, którym piękno języka ojczystego jest obce. Ja je wymówiłem, abyście dokładnie wiedzieli, o czym mówię i co o tym sądzę.
Teraz sobie myślę, że dzieci traktowałem jak dorosłych, co nie podobało się wielu rodzicom ani dyrektorowi szkoły. To dlatego niektórzy z nich nazywają mnie świrusem. Dobrze, że dodają do tego „zmyślny”. Traktuję to jako pochlebstwo. W ich oskarżeniach o świrowanie jest jednak sporo prawdy, bo w życiu czuję się jak szczur zagubiony w labiryncie, z którego nie sposób znaleźć wyjścia. Aby wydobyć się z pułapki przekraczam czasem trudne do zdefiniowania bariery między normalnością a nienormalnością. Tak widzę przyszłość społeczeństwa, pełną kłopotliwych dwuznaczności. Bycie świrusem daje mi poczucie luzu.
Przekaż dalej