Kamery w Sali Spowiedzi były miniaturowe i tak zręcznie ukryte, że nawet wprawne oko nie było w stanie ich zauważyć. Uspokajało to Eminencję, gdyż ujawnienie inwigilacji wiernych przez kościół byłoby równoznaczne z kompromitacją i koniecznością jego natychmiastowej rezygnacji ze stanowiska. Samą rezygnację Eminencja potrafiłby przeboleć, ale nie kompromitację, bo ta byłaby obrazą nie osoby, ale Kościoła i Boga. Byłoby to świętokradztwo. Eminencja przypomniał sobie działanie systemu.
Kamera najbliższa wejścia wychwytywała osobę wchodzącą na salę i natychmiast koncentrowała się na jej twarzy. W ułamku sekundy sprawdzała, czy jest to osoba zarejestrowana już w systemie, czy też nowa, wymagająca rejestracji. W drugim przypadku system automatycznie nadawał numer identyfikacyjny i zapisywał dane. Były one przetwarzane w czasie rzeczywistym. Jak tylko na ekranie ściennym wyświetlił się numer osoby czekającej w kolejce na spowiedź, ksiądz w konfesjonale widział już ją na swoim ekranie umieszczonym na wysokości oczu wraz z danymi personalnymi. Informacje o osobie zarejestrowanej już wcześniej obejmowały imię, nazwisko, wiek, wzrost, stan cywilny, wykształcenie i rodzaj wykonywanej pracy, jak również zainteresowania, hobby, a niekiedy także stosunek do macierzyństwa lub ojcostwa, w zależności od płci. Znakomita większość osób odwiedzających Świątynię Wiary i Prokreacji stanowiły kobiety.
Posiadanie wielu informacji o osobie spowiadanej niosło ryzyko dla kościoła. Spowiednik musiał pilnować się, aby przypadkiem nie ujawnić jakiegoś szczegółu biografii osoby, który mógłby wzbudzić w niej podejrzenie. Dzięki szkoleniom, księża nabrali takiej wprawy, że nawet jeśli powiedzieli coś nieodpowiedniego, to umieli to zakamuflować informacją sugerującą, że osoba spowiadająca się nie jest mu znana, a jego obserwacja była zupełnie przypadkowa.
Księża prowadzili spowiedź w taki sposób, aby wyczuwając wrażliwość, zainteresowania i motywację kobiet zachęcić je do macierzyństwa.
Informacje uzyskiwane w czasie spowiedzi były zapisywane w systemie. Eminencji przyszło na myśl, że sam Bóg nie wie więcej o człowieku więcej niż on sam. To go zmieszało tak bardzo, że spędził resztę wieczoru na modlitwie prosząc Najwyższego o wybaczenie.
*****
W Sali Nieba, Czyśćca i Piekła wszystko było pomieszane, panował prawdziwy nieporządek. Na ścianach wisiały obrazy imponujące swoimi rozmiarami i kolorami, nad głowami zwiedzających unosiły się znaki i wyobrażenia cierpienia i radości. Nad wszystkim górowało wielkie oko w trójkącie. Piekło znajdowało się między mglistą oazą czyśćca a świetlistym królestwem nieba. Na pierwszym planie piekła stał ogromny, dymiący gar smoły. Przez jej swąd przebijała się słodka woń kwiatów nasturcji o liściach wielkości trzech ludzkich dłoni.
Zatrwożone niewiasty oglądały niezwykłe widoki i słyszały dziwne głosy: syk węża oferującego jabłko, podszepty szatana zachęcającego do grzechu, śpiew chóru anielskiego i łagodny szum rajskiego drzewa, nad którym brzęczały pszczoły. Była to przemyślna aranżacja. Kobiety miały zdać sobie sprawę z pogmatwania swojego życia i potrzeby odmiany, dokonania lepszego wyboru. W sali nie było istot niewinnych, każda miała coś na sumieniu. Jeśli nic jej nie ciążyło na sercu lub w pamięci, natychmiast ogarniał ją niepokój i budził wątpliwości. Kristinie przypomniało to, że ma sumienie, tylko niepewne siebie, i musi coś z tym zrobić.
Zmierzające ku wyjściu kobiety porządkowały swoje myśli i uczucia; większość z nich dokonywała wyboru z łatwością, decydując się na prokreację, której towarzyszyła nagroda. Odrzucając ten wybór, godziły się na karę. Po drodze wszystko się porządkowało, sceny i akcesoria piekła przesuwały się do tyłu, z przodu pojawiało się coraz więcej obrazów i akcesoriów nieba. U końca drogi stały drzwi wielkości solidnej bramy prowadzące do Sali Pokuty i Rozgrzeszenia, gdzie kobiety, które wybrały prokreację, samoistnie uzyskiwały rozgrzeszenie z popełnionych nieprawości. Ogarniała je wielka ulga, uczucie kamienia spadającego z serca. Przed pozostałymi niewiastami zjawiała się wizja piekła; niektóre z nich akceptowały ją równie łatwo jak propozycję pójścia latem na spacer do cienistego parku.
Przekaż dalej