Powieść. Laboratorium szyfrowanych koni. Cz. 86: Erotyczny kankan z genialnym malarzem

Aktorki rytmicznie poruszały się po scenie. Kiedy na ich drodze pojawiła się mównica, zamiast usunąć ją z drogi, aby zrobić sobie więcej miejsca, odsunęły ją na bok. Obróciły się przodem do audytorium, wyrównały szereg i z niespotykaną energią zaczęły tańczyć kankana. Erotyczny taniec wyraźnie poruszył widzów na sali, głównie mężczyzn, choć i płeć żeńska nie uniknęła podniety. Spektakl kręcił się na całego.

Przy akompaniamencie muzyki dobiegającej gdzieś zza sceny i ogłuszającej lawinie oklasków z widowni studentki popadły w taneczny trans. Wykonały zaledwie kilkanaście pierwszych figur kankana, kiedy z bocznych drzwi wkroczył na scenę Toulouse-Lautrec z pełnym ekwipunkiem roboczym. Postać artysty, kalekiego, lecz utalentowanego produktu miłości kazirodczej, nie budziła wątpliwości. Mężczyzna miał nieproporcjonalnie krótkie nogi. Stanął na nich mocno, rozłożył sztalugi, farby i pędzel, i zaczął malować. Dobrze ucharakteryzowany aktor znakomicie parodiował francuskiego malarza. Sefardi zachodził w głowę, skąd reżyserka wytrzasnęła człowieka tak nietypowej postury. Pomyślał, że jest to pracownik cyrku.

Tancerki nie skończyły kankana w sposób tradycyjny, siadając na podłodze w szpagacie, lecz podzieliły się na trzyosobowe grupy. Widownia obserwowała występ z najwyższym zaciekawieniem. Nastrój udzielił się także Sefardiemu; aż podskoczył, kiedy ktoś w pobliżu sceny nagle wrzasnął: „Trójca jest doskonałością”.

– Znowu produkuje się jakiś kretyn, kryjący się za plecami innych. – Pomyślał z niechęcią Sefardi.

Hasło wywołało reakcję łańcuchową. Mnożyły się skojarzenia. Klerycy w sutannach modlili się na głos: „W imię ojca i syna i ducha świętego”, kiedy przerwał im okrzyk: „Jeśli ojciec, to i matka”. Nastrój udzielił się także wykładowcy przedmiotu „Kultura materialna”; wstał i lakonicznie stwierdził: „Potrzeba matką wynalazków”. Kiedy koledzy popatrzyli na niego zaskoczeni jego nietypowym zachowaniem, zaczerwienił się, rozejrzał się niepewnie i usiadł zrezygnowany. Kolejne, następujące po sobie, epizody teatralne kontynuowały ciąg wyraźnie zaplanowanych, paranoidalnych zachowań. Zagubiony w łańcuchu szalonych zdarzeń, Sefardi określił je mianem „burdelu akademickiego”.

– Coś takiego jest możliwe tylko w domu wariatów. Ktoś ich chyba nafaszerował narkotykami lub dopalaczami powodującymi przywidzenia i halucynacje. Coś niepojętego! – Doszedł do wniosku, uznając sytuację za beznadziejną.

Przeciągający się wykład stanął pod kolejnym znakiem zapytania, kiedy w ciągu zdarzeń z piekła rodem pojawiła się barczysta postać. Ktoś na sali powiedział, że to dziewoja; inni studenci używali określenia parobczak. Tajemnicza postać miała włosy ułożone w dredy i spuchniętą twarz. Nie sposób było rozpoznać ostatecznie, czy jest to mężczyzna czy kobieta. Nie zdziwiło to zbytnio Sefardiego. Był świadomy, że na świecie jest coraz więcej trzeciej płci. Nawet intuicja nie była w stanie mu zasugerować, czy ma do czynienia z mężczyzną, kobietą, hermafrodytą czy też transwestytą.

Jego rozważania przerwał organizm. Mężczyzna odczuł naglą potrzebę udania się do toalety. Ruszył w kierunku bocznych drzwi sceny. Kiedy przechodził obok przesuniętej na bok mównicy, coś go podkusiło, aby spróbować odzyskać uwagę widowni szalonym oświadczeniem, które w tym momencie przyszło mu do głowy: „Idąc drogą szalonych skojarzeń dochodzimy do absurdu matematycznego, że trójka z równania słownego „Trójca jest doskonałością” równa się czwórce w równaniu „Spaść na cztery łapy”. Wygłosił tę kwestię, dodając: – Mówię to jako człowiek wolnego zawodu, pisarz, dla którego porównania są chlebem codziennym. Ciekaw jestem, co by na to powiedzieli matematycy?”. Słyszała go cała sala, on jednak był już nieświadomy jej reakcji, ponieważ nogi nagle ugięły się pod nim i upadł. Dobiegły go oddalające się głosy otaczających go ludzi. Było ich coraz więcej.

– Czy pan jest może matematykiem? – Były to ostatnie słowa, jakie zapamiętał. Widział postać pytającego, po chwili rozmyła się w szarej mgle. Sefardi wytężył wzrok, nie był jednak w stanie niczego już dostrzec.

Michael Tequila books: https://tinyurl.com/y7cza5nc

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *