Prezentacja nowego rządu

KennixnBył sen. Kto go miał, wiadomo. Miał spełnić się w piątek 6 listopada 2015, ale zaniemógł. Więc znowu się śni. Wielka scena na wielkiej sali. Chyba tronowej. Na pierwszym planie Jarosław Kaczyński, Prezes.

Przed nim, nieco z boku, Beata Szydło, Premier. Łączą ich niewidzialne sznurki porozumienia. Pan Prezes przygląda się jej z ufnością, ma nadzieję, że nie popełni błędu. Na wszelki wypadek pilnuje ją.

Obok kandydaci na ministrów, cała chmara. Wszyscy odświętni, w garniturach i wstępnych uśmiechach. Obok, z boków, dostojnicy i duchowni. Jest ich wielu, bo są ważni.

Wchodzą media, telewizje, radia i gazety. Najpierw Trwam, potem Radio M. Potem inne. W głębi pejzażu Antoni Macierewicz, w uniformie wojskowym, z rewolwerem u boku, odświętnie srebrny na głowie, odpędza, ale bardzo uprzejmie, Telewizję TVN. Na jego prośbę starszawy duchowny, dojrzały jak ojciec, ekskomunikuje ją.

Nadchodzi moment. Z ust padają nominacje ministerialne. Gratulacje, uśmiechy, łzy radości. Pan Prezes całuje kogoś w rękę. Lubi to. Tłum ministrów rośnie, kandydatów na ministrów maleje. Wśród ostatnich wyróżnia się Pan Jarosław Gowin. Wysoki, dostojny, dyskretna aureola nad głową. Nieznana kobieta w ciężkich okularach, chyba dziennikarka, a może Posłanka Beata Kępa, klęka przed nim, całuje w palec i szepcze: Wasza Dostojność. Adresat, łagodnym jak szmer strumienia głosem, upomina ją: „Odejdź z Bogiem, dobra kobieto, to jeszcze nie teraz”. Potem spogląda z dozą niepokoju, choć i z ufnością, w kierunku Pani Premier. Boi się, że go wykolegują. Ta uspokaja go spojrzeniem, rozciągniętym między nią a Panem Prezesem, któremu towarzyszy Komitet Polityczny. Pan Minister Sasin żywo tłumaczy telewizji, że Pani Premier wróciła już z urlopu, że jest wypoczęta i że to ona jest na sali.

Pan Gowin odczuwa drżenie w nogach. Modli się w kierunku Pani Premier: „Choćby Ministerstwo Gry w Szachy. Byłem rektorem dziesięć lat, dużo graliśmy. Znam się na wszystkim”. Ta go uspokaja. W końcu wywołują jego nazwisko. Otrzymuje nominację. Jakie ministerstwo, dokładnie nie wiadomo. Ale już jest ministrem. Pełen ufności podnosi oczy do nieba, dziękuje. Wygląda dostojnie.

Przynoszą stołki. Każdy z Ministrów, bez wahania, ślubuje słuszność, prawdę i uczciwość, po czym odwiązuje się od stołka. Tak jak zapowiedział Pan Prezes Kaczyński i powtórzył Pan Mariusz Błaszczak.

Na zewnątrz sali świat jest przyssany do telewizorów, Polacy, Niemcy, Amerykanie, Chińczycy, młodzież nie, bo patrzy w smartfony. Wszyscy się cieszą, niektórzy mniej. Połowa widzów, ta większa, uroczyście ubrana, wiwatuje, podobnie jak nowy rząd, poważnie i odpowiedzialnie. Druga połowa, ta mniej liczna, choć nadal duża, patrzy z ukosa, jakby z niepokojem, gdyż ludzie lubią być malkontentami. Niektórzy w kieszeniach trzymają kamienie. Po co, nie wiadomo. Ktoś wyjaśnia: To na wszelki wypadek.

Zapowiada się wiele. Nad salą pojawiają się girlandy zmian, najpierw ideologii. Do Pana Prezesa podchodzą kobieta i mężczyzna i wyjmują z walizy setki tysięcy pięćsetek. Będą rozdawać. Zaraz potem wypisują pierwsze zwolnienia z niepotrzebnych stanowisk, jest ich wiele, najpierw w Telewizji. To początek reform.

Scena rozmięka, sen rozmywa się. Kto go ma, wiadomo. A może nie wiadomo? Pozostaje rzeczywistość, nadzieja i dwa pomniki. Ten drugi to Przeszłość. Ten pierwszy, większy, błyszczący, to pomnik Przyszłości, która już się spełnia.

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *