Wczoraj w TV wystąpił poseł Wipler. Mówił bardzo przekonywająco o pani lady Margaret Thatcher. Podkreślił jej pozycję nazywając ją panią po polsku i lady po angielsku, co również znaczy pani. W tej sposób uznał dwukrotnie jej kobiecość. Jak to mówią Francuzi, był charmant.
O pani premier Kopacz mówił mniej kobieco. Nazwał ją Lawirantką. Wyjaśnienie było zawiłe i nie wszystkim posłom się podobało. Mnie również nie, bo jest ona premierem wszystkich Polaków, bez względu na to, czy komuś się to podoba czy nie. Zdecydowała o tym większość narodu wybierając PO.
Poseł Wipler uniósł się, choć jest ciężki. Chwilę lewitował w powietrzu. Aby go ściągnąć na ziemie, z sali padały okrzyki „Pijak! Pijak”. Nie wiem dlaczego, bo obywatelom przed telewizorami wydawało się, że powinni krzyczeć „moczymorda”.
Poseł wyjaśnił w przypływie wzmożonej egzaltacji, że przewodniczy teraz nowemu klubowi sejmowemu „Prymityw Polski”, organizacji walczącej o prawa lady Thatcher i górników brytyjskich. Prasa brytyjska pisała, że przewróciła się ona w grobie, kiedy dowiedziała się, że słynny polski Wipler krzyczał o niej z zachwytem. Była tym bardziej zachwycona, że zlikwidowała górnictwo węglowe, bez którego żyje się teraz Brytyjczykom lepiej i bogaciej niż z węglem. I on o tym mówil z dumą.
Węgiel w dobie taniej ropy naftowej jest ciężarem, drogim i zanieczyszczającym środowisko. – Krzyknął na zakończenie poseł Wipler, po czym z wyczerpania i upojenia upadł i zsunął się do rynsztoka. To smutny fakt dla narodu, który reprezentuje. Co do mnie, to jeszcze nie zdecydowałem się, czy powinienem być smutny z tego powodu.
Przekaż dalej