Pożyczyłem imienny od przyjaciół, aby spróbować sił pisarskich. – Oświadczył Wiktor okazując miłosierność podobnie jak profesor Chazan. – Z podwójnej okazji imienin i próby sił pozwalam wam dzisiaj nazywać mnie Księciem Karolem. Był to gest królewski, choć obcego pochodzenia.
Za oknem zaczął padać deszcz. Bez ostrzeżenia. Było to przykre i przygnębiające, aczkolwiek w swej niebiańskiej wyrozumiałości deszcz czynił to za oknem, a nie wewnątrz.
Nie było czasu na rozpamiętywanie nieszczęść. Wszyscy poszukiwali rozrywki, która nie nadchodziła. Trzeba było coś zainicjować. Dwójka rześkich staruszków-dwudziestopięciolatków zmęczonych już na tyle życiem, że marzyli o wcześniejszej emeryturze, zaczęła żartować w niewybrednym stylu.
– Czym je żołnierz? – Zadał pytanie mężczyzna z bocianim gniazdem na głowie zamiast włosów. Zależało mu na młodzieżowym wyglądzie.
Czym je żołnierz? – Zadał pytanie powtórnie, kiedy towarzystwo pozostało nieme jak kamienie młyńskie udając, że na wschodzie Europy nic się nie dzieje, kiedy w rzeczywistości powołano do życia okrągły stół, kilka autostrad otoczonych stadionami a całkiem ostatnio zestrzelono samolot. Zupełnie przypadkiem, czyli cudem. Były to osiągnięcia oczywiste i kłujące w oczy nawet niewidomych polityków. Ich istnienia nie zaprzeczała opozycja, generalnie ciepło i pozytywnie ustosunkowana do rządu i jego przywódcy, Dużego Dona oraz ich niepowodzeń związanych ze zbyt głośnym gadaniem w restauracji.
Milczenie nie jest strawną odpowiedzią na pytanie o narzędzia żołnierskie. Nie jest najgorsza, ale nie jest poprawna. Ważna jest historyczna prawda. – Cenzorował, ripostował i kontestował człowiek zwany Jadowitym. Język rozdwoił mu się na końcu, kiedy syczał słowa w kierunku zaskoczonego audytorium. Spodziewali się czegoś innego. Na przykład śniegu na wiosnę, ale nie okrągłego stołu. Woleliby bez stołu, lecz za to z pepeszami i szubienicami. Niektórych osiągnięcia historyczne zmyliły do cna. – Stół był w istocie kwadratowy. – Stwierdził mężczyzna w kącie zarezerwowanym dla opozycji.
To dziwny gość. Wyłamuje się z szeregów jednomówiących klonów partyjnych. Przywieźli go tutaj dla rozrywki. Ma granat w kieszeni i mówi, że się rozerwie, ponieważ ma już dosyć nudy. Wszystkiemu winien jest premier i ta jego zakichana partia. On i ona przędą dzisiaj taniutko, cieniej niż wygłodzony pajączek z plebanii. – Dobieg szept z drugiego kąta, stanowiącego miejsce świątecznych zgromadzeń przeciwników hierarchii kościelnej.
C.d. istnieje i nastąpi. O ile wcześniej nie nadejdzie koniec świata.
Przekaż dalej