Przebudzenie w przyszłości. Opowiadanie fantasy. Odc. 2.

Kiedy podchodzę do drzwi, otwierają się same usłużnie, bezszelestnie. Wychodzę na dwór i rozglądam się przez chwilę. Jest bardzo jasno, słonecznie. Przede mną są schody łagodnie opadające w kierunku ulicy. Schodzę po nich. Przede mną rozciąga się płaski teren przecięty pasmem dziwnego materiału. To ulica bez krawężników. W miejscu krawężników widoczne są czerwone pasy boczne. Na zewnątrz okala je nieznana mi roślinność. Przechodzę przez tę ulicę nie-ulicę, jezdnia okazuje się lekko sprężysta, i podchodzę do śmietników.

Wszystkie są wykonane z metalu, każdy w innym kolorze. Jest ich osiem, ustawionych jeden obok drugiego w równym rzędzie. To co widziałem z góry z okna mojego pokoju, okazuje się nieprawdą. Było to złudzenie, ale przyjemne. Przyglądając się śmietnikom, wkładam odruchowo rękę do kieszeni spodni, wyczuwam tam kawałek papieru. Jakby celowo się tam znalazł po to, aby go wyrzucić. Wyjmuję go, jest pomięty. Nie ma na nim niczego godnego uwagi oprócz niezrozumiałego dla mnie krótkiego tekstu. Chcę wyrzucić papier. Podchodzę do najbliższego, pierwszego z brzegu, śmietnika w kształcie lśniącego cylindra. Wyświetla się na nim napis: „Podaj kod dostępu lub przeczytaj instrukcję na tablicy głównej”. Nie znam żadnego kodu dostępu. Przyszło mi na myśl, że jest on czymś w rodzaju jednorazowego biletu wstępu do kina. To głupie.

Czytam instrukcję. Niewiele z niej rozumiem. Mówi o jakimś definitorze odpadów. Nie usiłuję zgadywać, o co chodzi, nie zastanawiam się dłużej na tekstem. Myślę, że muszę eksperymentować, robić co mi przyjdzie do głowy i patrzeć, co z tego wyniknie. Przybliżam papier do pojemnika. Pojawia się na nim poziomy pasek, rozjaśnia się i ukazuje się na napis: „To papier. Wrzuć go do kosza Nr 3. Tego szarego.”

Domyślam się, że informacja pochodzi z definitora rodzaju odpadów. Poniżej paska z napisem spostrzegam naklejkę. Pochylam się i czytam zawarte na niej informacje. Definitor ma wbudowane w sobie kamery rozpoznające obrazy oraz czujniki rozpoznawania zapachu, dźwięku, smaku i kolorów. Analizując wymienione parametry, urządzenie rozpoznaje każdy rodzaj materiału, z którego może być wykonany przedmiot. To pozwala na jednoznaczną i ostateczną segregację wszystkich, nawet najmniejszych śmieci i odpadów.

Po powrocie do sali zastaję w niej dwie osoby. Kobieta, która już tu była wcześniej, to oczywiście pielęgniarka, ta druga to lekarka. Podchodzę do nich.

– Gdzie ja jestem – pytam.

Zapytane wyjaśniają mi, że jestem w klinice przebudzeń i podają kilka szczegółów, które staram się zapamiętać.

– Klinika jest teraz pańskim domem.

Mówią to tak beznamiętnie, jakby mieszkanie w klinice było czymś równie zwyczajnym jak gapienie się na wrony.

– Przynajmniej przez jakiś czas – dodają, jakby chciały mnie pocieszyć.

Patrzę na nie i nic nie odczuwam. Czuję się jak z drewna, choć obydwie wyglądają atrakcyjnie.

W drugiej kolejności pytam o kosze i segregację śmieci. Nie dziwi ich to. Znowu odpowiadają tak, jakby ludzie nigdy nie pytali ich o nic innego w życiu.

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *