Przerywnik literacki: Medycyna i łechtanie

Wpadłem wczoraj do mojego lekarza, aby porozmawiać na temat ostatniego testu badań krwi. Wyniki okazały się nadzwyczajne. Lekarz przeglądał je i raz po raz wykrzykiwał: Glukoza – perfekt! Hemoglobina – fantastyczna! Przy innych wynikach padały okrzyki: Rewelacyjne! Doskonałe! Trochę byłem rozczarowany, kiedy poziom witaminy B12 i kwasu foliowego uznał za normalny.

Nie ulegało wątpliwości, że doktor stał się moim adoratorem, ściślej – adoratorem mojego ciała. Przestraszyłem się nie na żarty. Nie lubię, kiedy adorują mnie mężczyźni, wolę, kiedy czynią to kobiety. Mało jest jednakże kobiet tak spostrzegawczych jak mężczyzna, który potrafi dostrzec piękno dojrzałego organizmu i ulec fascynacji jego funkcjonowania.

Zachwyt lekarza mile mnie połechtał. Tu powiedzmy sobie bez niepotrzebnego wstydu, czego budujące przykłady daje wszystkim Posełka Senyszyn, że łechtanie jest czynnością szlachetniejszą niż każda inna. Ona czyni to głosem. W tym momencie chciałbym wystawić mały pomniczek głosowi dzielnej Posełki, ale nie wiem jak. Może nawet pomnik, co zapewne zaproponowałby Jarosław Kaczyński, który jest zwolennikiem utrwalania w granicie i spiżu ważnych spraw doczesnych i wiecznych. Mogłaby to być inwokacja w rodzaju „Panie, świeć nad jej głosem!”, ewentualnie „ Panie: Zmiłuj się nad jej głosem!”. Którąś z nich, gdyby została przyjęta przez Sejm, intonowaliby posłowie przed lub po wystąpieniu Posełki. Skąd ona taki głos wzięła, tylko Bóg raczy wiedzieć. Nie wiem, czy możnaby jej to powiedzieć w oczy, bo ona i tak nie wierzy w Boga.

Jeśli zechcesz w tym momencie odejść od ekranu komputera, iPada lub innego sprytnego urządzenia komunikacji społecznej, aby oddać się łechtaniu, czynności bardziej dystyngowanej niż czytanie blogu, nie wezmę Ci tego za złe. Wręcz przeciwnie, będę zachwycony, że moje wzruszenie zrodzone w gabinecie lekarskim udzieliły się Tobie w takim stopniu, że postanowiłeś/aś natychmiast oddać się działaniom nieskończenie wytworniejszym.

Navigare necesse est, vivere non est necesse. Taki napis figuruje na Zielonej Bramie przy wejściu na ulicę Długi Targ w Gdańsku. Znaczy to: Nie musisz żyć, ale musisz żeglować. Żeglowanie jest ważniejsze od życia. Analogia jest jak najbardziej oczywista: Czytanie nie jest koniecznością, łechtanie natomiast jest. Możesz pozostać analfabetą, ale nie możesz odrzucić rozkoszy łechtania. Analfabetyzm nie boli, drugie natomiast postawiłoby cię pod szubienicą potępienia, którą przez lata cierpliwie budował Giacomo Girolamo Casanova, kawaler de Seingalt, uwodziciel, awanturnik, podróżnik i literat.

 

Przekaż dalej
0Shares

  1. Tekst budzi we mnie śpiący głęboko instynkt współzawodnictwa. Aż chcę się dać kłuć i ranić by jednoznacznie ustalić, czy aby moja pozornie sprawna powłoka dorównuje ciału autora.

    • Miło mi widzieć nowy wpis na blogu.
      Sprawność powłoki można sprawdzić u lekarza. Ale dać się kłuć i ranić w celach współzwodnictwa, to prawdziwe poświęcenie. Mogę tylko zazdrościć, gdyż sam staję się niestety coraz mniej ambitny w rywalizacji, może z wyjątkiem pisania blogów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *