Idealne państwo / fragmenty

Wydarzenie z pozoru było mało znaczące. Poseł opozycji, stojąc przy mównicy, wyznał miłość przewodniczącemu parlamentu. Powiedział, że go kocha. Kiedy to mówił, trzymał w ręku kartkę świąteczną z życzeniami dla dziennikarzy, którym rządząca Partia Dobroczynności pragnęła poszerzyć korytarze dla ułatwienia poruszania się w parlamencie. Przewodniczący udzielił adoratorowi najpierw upomnienia, potem ostrzeżenia, w końcu wręczył mu czerwoną kartkę. W parlamencie innego cywilizowanego kraju wyznanie miłości mężczyźnie przez mężczyznę lub kartka z życzeniami dla jakiejś grupy zawodowej nikogo by specjalnie nie zdziwiły, ale nie tutaj.

Parlament nie był zwyczajną instytucją ustawodawczą, jednym z trzech filarów władzy. Powstał on z woli ludu zmęczonego poprzednią władzą polityków zepsutych do szpiku kości, którzy, mówiąc – łgali, budując – kradli, jedząc za państwowe pieniądze – także pili. Robili to wprawdzie dyskretnie, nie rzucając się w oczy, ale czy było to znowuż tak wielką cnotą? Następcy nazywali ich partią oszustów i malwersantów. Do tego czasu słowo „malwersant” było prawie nieznane.[…]

[…]  Incydent w parlamencie pokazano w telewizji; wywołał on gwałtowną reakcję. Postępowanie przewodniczącego nie podobało się wielu osobom, które uznały, że nie ma serca, brutalnie reagując na oferowaną mu miłość, że jest okrutny. Na ulice miasta wyległy wielkie tłumy, ludzie partyjni i bezpartyjni, młodzi i starzy. Liczba protestujących nieprzerwanie rosła. Zebrani skandowali hasła, śpiewali pieśni, a nawet wygłaszali krótkie, dosadne przemówienia, unikając jednak nieparlamentarnych słów pod adresem przewodniczącego. W końcu zablokowali wyjazd z parlamentu członków partii rządzącej. Interweniowała policja, usuwając demonstrantów uniemożliwiających przejazd.                                                                                                 – Okupacja sali posiedzeń parlamentu oraz blokada przejazdu grożą załamaniem porządku prawnego kraju, ruiną gospodarki, naruszeniem przyjaznych stosunków z sąsiadami, innymi słowy: totalną klęską. Nie owijając spraw w bawełnę, zapytajmy, kto buntuje się przeciwko nam, legalnej władzy. Są to szumowiny i elementy aspołeczne, zwolennicy poprzedniej skorumpowanej partii, której odebraliśmy władzę. – Przewodniczący rozwinął długą listę przewinień poprzedniego rządu, po czym dodał. – Demonstranci na ulicy buntują się przeciwko nam, partii rządzącej sprawiedliwie i rozważnie, pragnącej dobra całego społeczeństwa, a nie elit. Niedoczekanie ich! – Jego przemówienie wywołało kolejną burzę w parlamencie. Opozycja gorąco protestowała

[…  ]  Obywatele zgromadzeni na ulicy nie przyjęli dobrze słów prezesa partii rządzącej. – Mamy własny rozum i serce. Nie możecie za nas decydować! Mamy was dość! – krzyczeli zbiorowo i indywidualnie, i wciąż gromadzili się, powiększając swoje siły.               Na żądanie przewodniczącego parlamentu w ciągu nocy na ulicach pojawiła się policja i żandarmeria w mundurach oraz agenci w niewidzialnych garniturach cywilnych, wszyscy bez wyjątku dobrze odżywieni, mocno wywatowani w ramionach, ostre rysy na marsowych twarzach. Nawet przez moment żaden z nich nie uśmiechnął się, kiedy tworzyli kordon odgradzający demonstrantów od parlamentu. Tak twierdzili obywatele. Przedstawiciele władzy przekonywali, że było odwrotnie: policja i żandarmeria byli osobnikami nierzucającymi się w oczy, drobnymi, prawie chłopcami, schludnie umundurowanymi i skromnie uzbrojonymi. Zaangażowano ich, aby zdobyli trochę doświadczenia w pracy na nocnej zmianie, a nie dla rozpędzania tłumu.                                                                                                       Rankiem następnego dnia wszystkie wejścia do parlamentu były zablokowane, a ulice odgrodzone stalowymi płotami. Przywódcy opozycji i niezależni komentatorzy sugerowali, że rolą sił porządkowych było zastraszenie obywateli. Niektórzy ludzie w to wierzyli, inni nie.                                                                                        Dzięki zdecydowanej akcji rządu sytuacja została opanowana. Prezes partii rządzącej miał powody do zadowolenia. Obronił legalnie wybraną władzę przed obywatelami. Ze wszystkich ludzi w kraju tylko on jeden uśmiechał się tego dnia.[…]

Powyższe fragmenty pochodzą z tomu opowiadań  Michael Tequila: „Niezwykła decyzja Abuelo Caduco” 

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *