Czterdzieści procent zbuntowanych

Znam pewien kraj, gdzie bezrobocie wynosi 11%, ale nieszczęśliwych, rozczarowanych, zbuntowanych a nawet wściekłych jest 40%.

Dzisiaj ten próg został przekroczony, ponieważ ja też przekroczyłem barierę cierpliwości i deklaruję moją wściekłość. Jestem zły na rząd i prezydenta. Napisałem powieść, włożyłem duże pieniądze w jej wydanie, a ona mimo bardzo dobrych recenzji sprzedaje się marnie. Podobnie jak ludzie bez pracy też mam ambicje, ale ani rząd ani prezydent mi nie pomagają. Jestem starszym facetem, a wokół jest tylu młodych, uważam to za niesprawiedliwe. Inni mają energię i pomysły, a ja jej nie mam, kiedy inni są ożywieni jak szczygły, ja popadam w uśpienie.

Drogę do mieszkania, samochodów, podróży i dobrej emerytury miałem usłaną różami. Nie brałem nigdy żadnych kredytów, mieszkanie samo mi się kupowało, kredyt sam się spłacał i to zawsze nisko oprocentowany, dobre kwalifikacje zawodowe podano mi na tacy, wybrano mi kierunek studiów, który gwarantował mi pracę, w dodatku rewelacyjnie płatną, dużo lepiej płatną, bo za czasów PRL-u. To były dobre czasy, bo pracy było dużo. Najciekawsze, że za tę pracę doskonale płacili: za miesięczny zarobek mogłeś sobie kupić pół a może nawet jedną trzecią pralki. O dostępności pracy za PRL wszyscy pamiętają, zarobki jakoś wyparowują z pamięci. Kiedy pytałem wtedy, jak wyżyć z pensji miesięcznej, za którą można było kupić taki solidny kawał pralki, wszyscy rzucali się z odpowiedziami, dzięki czemu dobrze sobie radziłem. Pierwszy samochód, a był to Fiat 125 P, dano mi bezpłatnie, kiedy byłem nastolatkiem, a nie w wieku 33 lat, po kilku latach oszczędzania, jak mówią ludzie mi nieżyczliwi.

Oczywiście porównywanie poprzedniego ustroju z obecnym nie ma najmniejszego uzasadnienia. W demokracji sukces osobisty nie jest wynikiem osiągnieć jednostki, tylko systemu, rządu i prezydenta.

Potem wyjechałem za granicę, do Australii. Tam od razu znalazłem raj. Rząd i gubernator (odpowiednik prezydenta) zrobili wszystko, aby mi pomóc. Od razu napisali za mnie ponad 130 podań, dzwonili, pytali, jeździli na rozmowy kwalifikacyjne, nie tracili wiary i cierpliwości. Najpierw pomogli mi zdobyć kwalifikacje, nauczyć się solidnie języka angielskiego, wszystko za mnie załatwiali. Życie mnie pieściło, pławiłem się w luksusie, nie wymagałem nic od siebie, niczego się nie wyrzekałem. Liczyłem na rządzących, a oni mnie nie zawiedli. Przez pierwsze trzy lata pracy odczuwali nawet za mnie ból żołądka, tak się denerwowali, czy sprostają oczekiwaniom pracodawcy. Pracy oczywiście było w bród, bo rząd i gubernator królowej (zamiast prezydenta) tworzyli stanowiska pracy. To był ich parszywy obowiązek.

Co do emigracji, to emigracja i praca za granicą jest przekleństwem, to mówię wam ja, człowiek, który żył i pracował za granicą wiele lat, może, dlatego, że nie wymagają tam niczego, ani pracowitości, ani rzutkości, przedsiębiorczości, poświęcenia, tylko dobrze płacą,  

Teraz jestem w kraju i też jestem wściekły i w imieniu ogółu żądam sprawiedliwości zarobkowo-kredytowo-mieszkaniowo-samochodowej. Jestem po waszej stronie, nieszczęśliwi i pokrzywdzeni, ambitni i pragnący. Mnie to przyszło za darmo i teraz pławię się w luksusie, co mi nawet rodzina życzliwie wypomina. Oczywiście nie zapracowałem na to, wystarczyło, że czekałem. I doczekałem się.

Zakończę pozytywnie. Życzę wszystkim młodym i starszym współobywatelom „godziwych” zarobków, apartamentów, domów, samochodów, podróży wakacyjnych, spotkań w restauracji, dobrych rowerów (a nie jakiejś tam tandety za 800 zł), aparatów fotograficznych, smartfonów, laptopów (każdy przecież to musi mieć), tanich żłobków, wszystkiego, co człowiekowi się należy od życia. I to wszystko to bez wyrzeczeń i narzekania.

Na szczęście mamy Andrzeja Dudę i Kukiza, teraz też jestem ich zwolennikiem, bo wiem, że oni załatwią to, czego obecny rząd i obecny prezydent nie załatwili. Tak mi obiecali.

Dzięki za uwagę. Niech Bóg nam wszystkim błogosławi. Będę głosować tak jak wy. Na jedynie słusznego kandydata.

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *