Lekka rozmowa o ptactwie

Dziś czuję się świeżo jak mięso u Zielińskiego. – Stwierdził poranny Ptaszek.

U nich mięso czasami nie jest świeże. – Zauważyła pani Zazula.

No właśnie. Z dziobu mi to pani wyjęła. – Dodał ptaszek pokazując długi lepki języczek, którym chwytał muszki, żuczki i robaczki. Poprawił się od czasu, gdy podjął pracę na etacie ochroniarza w Państwowym Instytucie Ochrony Roślin Figlarnych.

Pani Zazula niewiele wiedziała o Ptaszku. Pracował na akord. Specjalny licznik elektroniczny, który zawieszony miał na brzuszku, mierzył jego wagę w chwili połknięcia szkodnika, po czym dodawał wagę substancji odpadowej, która wypadała mu spod ogonka, oraz energii, którą zużywał na przeloty między miejscami pracy.

– Jakie zajmuje pan stanowisko? Czy to coś poważnego? – Pani Zazula z wrodzonym wdziękiem skrzywiła twarz w uśmiechu pod wpływem cichej myśli. – Co tam taki kurdupelek może mieć za pracę! Czy oni umieją pracować? – Ostatnie niewypowiedziane, ale pomyślane zdanie, pokazywało sceptycyzm wrodzony każdej kobiecie co do użyteczności i umiejętności rodzaju męskiego.

O pracy rozmawia się nie w kategoriach powagi, ale odpowiedzialności. Praca nie jest może poważna, ale jest odpowiedzialna – Proszę zwracać uwagę na semantykę. A propos, semantyka jest nauką o znaczeniu wyrazów.

– Ton głosu jak i sposób mówienia Ptaszka wyrażał ból egzystencjalny, jaki odczuł pod wpływem nieodpowiedzialnego odezwania się kobiety. Uraziła jego męska dumę, która wprawdzie jest rozciągliwie zdolna do akceptacji różnych przytyków i krytyk, ale ma granice wrażliwości, których przekroczyć nie wolno.

– Nie będzie mnie baba traktować, jakbym był wypchany i siedział sztywno na zielonej żerdce z oczami z guziczków i dziobem otwartym z podziwu. Ku! Mać! – Zaklął po męsku przedstawiciel gatunku wróblowatych.

– A co do stanowiska, jakie zajmuję, to jestem ochroniarzem-oblatywaczem. – Wysączył z godnością posiadacz dziobu, pary skrzydeł, pary nóżek i korpusu.

– Czy korpusik nie przeszkadza panu, panie Ptaszku, w szlachetnym obowiązku oblatywania roślinek i wyszukiwaniu robactwa do konsumpcji indywidualnej? – Jad sączył się z ust pani Zazuli wypełniając pokój zapachem niezwykłych słów i skojarzeń pomieszanych z perfumami marki Jojo Superieur z najwyższej półki sklepu kosmetycznego o niskiej powale, gdzie niegdyś sprzedawano artykuły żelazne.

C.d.n.

Przekaż dalej
0Shares

  1. Ogonek jest istotnie zjawiskiem ważnym dla ptaka, i nie tylko. Ma on także wartość historyczną. W Polsce Ludowej ogonek odgrywał rolę nadrzędną; był tworem przerastającym wyobraźnię. Ludzie nie mogli się obyć bez niego. Patrzyli na niego z tęsknotą i pożądaniem, gdyż oferował nadzieję zdobycia czegoś, o czym marzyli, albo dowiedzenia się czegoś, co miało wartość poznawczą, a czasem i filozoficzną. Na przykład, towaru nie dowieźli!
    Co do ptaków, to nowozelandzki kiwi nie ma ogonka i zapewne to on odurzył moją pamięć do tego stopnia, że zapomniałem wspomnieć o ogonku.
    O, Czytelniku Czterdzieści.Siedem.Con, wielbię Cię za spostrzegawczość, odwagę czyli odmienność i wpis na blogu, który inni czytelnicy zgłębiają, ale nie odważają się komentować.

  2. W siódmym wierszu od dołu zapomniał Pan o Ogonku, a to bardo ważna część korpusu nieodzowna przy sterowaniu lotem i nie tylko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *