Infekcja intymna

Infekcja intymna. Mówiła o niej kobieta w telewizji, instytucji, która już nie służy celom kulturalnym i edukacyjnym, tylko wyłącznie reklamowym. Reklamy w telewizji powinni oglądać miliarderzy, w drugiej kolejności milionerzy, w trzeciej rząd, który ma nadwyżki finansowe i nie wie, co z nimi zrobić.

Dzisiaj najlepszą inwestycją są leki. Kupuj leki, zwłaszcza Panadol, bo jest uniwersalny: na duży palec, na mały palec, ma długotrwałe i krótkotrwałe działanie, jest dobry dla dziecka, nastolatka, osoby dojrzałej i starca. To jest najpiękniejsze: dużo leków dla dzieci. Rodzice, dawajcie dzieciom leki!

Założę się, że lek dla dzieci jest dokładnie tym samym lekiem, który serwuje się dorosłym, może tylko dawka aktywnej substancji jest ociupinkę mniejsza. Jest za to więcej mleka w proszku. Od kozy oczywiście, bo jest bardziej tłuste.

Infekcja intymna jest wyobrażeniem z kategorii piękna, gdyż z intymnością kojarzy się tajemnica, bliskość, poczucie przynależności cielesnej lub innej, o której nawet boję się myśleć.

Podobne sytuacje zdarzają się przy stole śniadaniowym. Podsłuchałem, czego się nie wstydzę, konwersację zaszłą między Panem (mężczyzna) oraz Plebanem (kobieta). Nie mogę napisać „Plebanka”, bo brzmiałoby to jak Plebejka, a to byłoby „fe” albo i „be”, w zależności od tego, czy czytającym jest osoba powoli dochodząca do dorosłości czy też niewinne dzieciątko.

– O, jajko ugotowane na twardo! – Wykrzyknął Pan w zdumieniu, kiedy podano mu śniadanie.

– Nie chciałabym być kurą. Musi jej być przykro, kiedy zabierają jej jajko, aby je ugotować na twardo. –Rozżaliła się pani Pleban. To tak, jakby zabili jej dziecko.

Pani Pleban to osoba marzycielska, prawdopodobnie przedstawicielka Armii Zbawienia lub moralizatorka.

– No nie całkiem, bo jajko jest tylko potencjałem dziecka kury, jest potomkiem na etapie marzeń. Nie wiem nawet, czy tak bardzo upragnionym skoro kura może znieść od 230 do 320 jaj w ciągu roku. Jaka kura-matka jest w stanie oporządzić taką ilość potomstwa? – Podsumował Pan, mężczyzna o poetyckich aspiracjach i usposobieniu oraz częściowo rustykalnej przeszłości.

– Kogutowi też może być przykro. – Dorzuciła współczująco pani Pleban.

– Kogutowi!?

– Tak. Jako ojcu.

Pana zamurowało. Z bólu wypływającego ze współczucia niedoszłemu ojcu kurczaka przestał jeść. Dobrze mu tak. I tak je za dużo. Jak to panowie, burżuazja.

– Strasznie jestem śpiący. – Wyszeptał Pan przez zamykające się powoli usta po skonsumowaniu moralnie kontrowersyjnego jajka . – Senność po jedzeniu mnie zabija. Nie życzyłbym tego nawet moim wrogom. Kiedy to mówię, ogarnia mnie refleksja, że ja przecież nie mam wrogów, wobec czego nie życzę tego nawet wrogom moim przyjaciół. – Zakończył i zapadł w sen. Tak to się zachowuje zepsuta dobrobytem burżuazja.

Konwersacje na wzór przedstawionej wyolbrzymiają i udoskonalają rzeczywistość, która za oknem wygląda dzisiaj mgliście, ponuro i zimno.

Myślę, więc jestem. Jestem, więc piszę.

 

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *