Podróż; północne Indie i Nepal (I)

Od sześciu dni jestem w podroży, w tej chwili siedzę przy komputerze w hotelu w Nagarkot wioski położonej u podnóża Himalajów z widokiem na Mount Everest. Jest bardzo zimno.
mount-everest-df297a421efc05bc68,630,0,0,0-001

W Nepalu wieki średnie mieszają się z teraźniejszością. Magiczna stolica Kathmandu, Patan, zabytki z XV -XVII wieku, pałace władców Nepalu, świątynie poświęcone bogom i boginiom hinduizmu, buddyzmu, sikhizmu ( jednej z najmłodszych, monoteistycznych i uniwersalistycznych religii ) wyglądają jakby wyjęto je nietknięte  prosto z magazynu, są w tak idealnym stanie. Ich piękno jest niebywale, podobnie jak niebywałe jest bogactwo duchowe tutejszych religii w których jest miejsce dla bogów i bogiń oraz ich wcieleń, postaci mitologicznych i rzeczywistych, kobiet, mężczyzn i dzieci, zwierząt, duchów dobrych i demonów.

Obok współczesność, ludzie z komórkami, stragany i sprzedawcy, motocykle i samochody, ruch uliczny bez zasad, bieda i bród.
Mam już za sobą pobyt i zwiedzanie New Delhi, Patanu, Katmandu, Passu Patinat, Bhaktapur – miasta królów pełnego zabytków, Nagarkot i Parku Narodowego Chitwan.

W Patan oglądaliśmy ghaty, miejsca palenia zwłok. Jest to rodzaj platformy nad brzegiem rzeki gdzie na stosie z drewna umieszcza się ciało zmarłego owinięte białym prześcieradłem. Akurat odbywały się dwie takie kremacje. Po prawie zakończonym paleniu mężczyzna zajmujący się kremacją spychał ostrym drągiem kawałek po kawałku pozostałości  stosu do rzeki. W wodzie lądowały nadpalone kawałki drewna jak i niedopalone do końca części zwłok.  Spadając dymiły a w zetknięciu z wodą buchały parą.
Sama rzeka  wygląda jak jeden wielki ściek, jest w niej mało wody i wokół
leża kawały nadpalonego drewna. Po zakończonym paleniu mężczyzna zalewał
rozgrzana gathe woda, wiadro po wiadrze, buchały kłęby dymu, i oczyszczał
miejsce czymś w rodzaju szczotki. Wokół stała rodzina i znajomi
jakby przyglądali się ruchowi ulicznemu. Podszedłem bliżej i zauważyłem, ze w istocie było dwóch mężczyzn obsługujących gathę. Obydwaj byli  z najniższej kasty, dobrze
zbudowani i krępi. Na łysych głowach na samym czubku, środku i z tyłu sterczały im cieniutkie kosmyki włosów, był to ich znak rozpoznawczy.

Kilkanaście minut później nad ghata usłyszałem łomotanie. To małpa tłukła oderwanym kawałkiem blachy na dachu, jakby na alarm. Małpy i psy włóczyły się wzdłuż nabrzeża, cześć lokalnego folkloru pogrzebu w stylu hinduskim.

 

Przekaż dalej
5Shares
Kategorie: Notatki z podróży. Tagi: , , . Autor: Michael Tequila. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

O Michael Tequila

Z wykształcenia doktor nauk ekonomicznych. Kariera zawodowa: handel zagraniczny (m.in. praca na stanowisku attache handlowego i radcy handlowego w Polskiej Ambasadzie w Bogocie), bankowość (kierownik planowania strategicznego w banku australijskim) oraz nauczanie (wykładowca akademicki w zakresie marketingu, zarządzania strategicznego i etyki biznesu), tłumacz polsko-angielski akredytowany przez NAATI, Australia. Członek SA Writers Centre Inc. (Związek Pisarzy Południowej Australii). Hobby i zainteresowania: twórczość literacka, psychologia, pływanie, jazda na rowerze. Miejsca zamieszkania: Bogota, Ateny, Adelajda, Gdańsk.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *