Komandor Jaroszka miał powody do zmartwienia. W Bractwie Kontynentalnym odbywała się narada na temat jego okrętu i kursu, jaki przyjął oraz łamania zasad ruchu na wodzie. Zarzucono mu wiele błędów, z którymi oczywiście nie zgadzał się z góry wiedząc, że będzie krytykowany. Brzuchaty staruszek z wyglądu, sangwinik z usposobienia, cholernie nie znosił krytyki. Jego podwładni nigdy go nie krytykowali i takie postępowanie uznał za standard do stosowania.
Sprawy komandorskiej w bractwie bronił doskonały adwokat, podobno profesor. W kategoriach bractwa klasyfikowano go w wadze koguciej, nazywał się zresztą Kogutek. Widać było, że podkarmiony był ziarnem namoczonym w ideologii i miał ostrogi na nogach. Bezpardonowo dał odpór zarzutom przewodniczącego bractwa, występującego w roli oskarżyciela.
Taktyka obronna Kogutka polegała na tym, że atakował Bractwo oskarżając je o nadużycia, podłe traktowanie swoich członków, nieudolność administracyjną, nieznajomość historii okrętu „Cała naprzód” oraz zadawanie ciosów poniżej pasa. Nie zapomniał też przygadać szpetnie przewodniczącemu, że w jego kraju prostytutki chodzą po ulicach tabunami a uczniowie ćpają narkotyki kilogramami. Coś było na rzeczy, bo przewodniczący zaczerwienił się jak burak.
Przemówienie Kogutka było tak płomienne, że rozpaliło umysły przedstawicieli kilku innych okrętów, którzy wystąpili w obronie komandora. Uczynili to także pomniejsi załoganci komandora, członkowie bractwa. Potępili oni bractwo pod względem religijnym, historycznym, administracyjnym, prawnym i każdym innym. Jeden z nich obsobaczył bractwo i popłakał się ze wzruszenia.
Przeciw komandorowi wystąpiła opozycja okrętowa, też nieźle walcząca, ale mniej liczna i mniej bojowa.
Dyskusja w bractwie niewiele zmieniła. Opinia kontynentalna i światowa z łatwością rozpoznały łgarstwa dochodzące ze strony komandora, który od czasu objęcia władzy zachowuje się jak pijany marynarz, łamiąc przepisy kodeksu morskiego oraz wartości, na których bractwo się opierało. Przy okazji dostało się co nieco Najwyższemu Urzędnikowi Nijakiemu, że nie nadzoruje przestrzegania przepisów.
Komandor Jaroszka był nie tylko rozżalony, ale i zły. Głównie dlatego, że tego samego dnia odbyła się na okręcie demonstracja religijno-patriotyczna upamiętniająca tragiczną historię okrętu, na której jego przemówienie zakłócała opozycja okrętowa wznosząc okrzyki w rodzaju „Łgarz” i „Nie wykręcaj kota ogonem”.
Spór między komandorem a opozycją okrętową, która stwardniała podobnie do liny namoczonej w smole, oraz między Komandorem i Bractwem Kontynentalnym trwa. Komandor pisze swój własny ciąg dalszy historii okrętu, opozycja swój, media publiczne swój, bractwo swój a obserwatorzy głupieją, słowem każdy dudek ma swój czubek czyli sytuacja rozwija się w sposób nieprzewidywalny.
To, że pan Bóg widzi te bezeceństwa i nie grzmi, może sugerować, że i on pogubił się w ocenach zdarzeń.
Przekaż dalej
Może to i słuszna sugestia. Poczekam jednak, może sam się osadzi w oczekiwaniu na lepsze czasy?
Okręt Komandora Jaroszka proponuje osadzić na mieliźnie w oczekiwaniu na lepsze czasy.