Powieść. Laboratorium szyfrowanych koni. Cz. 21: Konspiracja

Podejmując się stworzenia hybrydy konia i człowieka członkowie Frontu Wyzwolenia Koni nie od razu zdali sobie w pełni sprawę z niebezpieczeństw, jakimi to groziło. Nikt w kraju nie zaakceptowałby takiego projektu, ani kościół, ani rząd, ani obywatele. Było to wyzwanie rzucone ludziom i Bogu, stworzenie istoty nieistniejącej w przyrodzie, która z łatwością mogła być uznana za większe nieszczęście niż zaraza czy bomba atomowa. Była ona dlatego przerażająca, że przewyższała człowieka: równie inteligentna jak on, a może i inteligentniejsza, lecz dużo silniejsza, bardziej wytrwała i posiadająca instynkt, rodzaj intuicji zwierzęcej, słabo rozwiniętej u człowieka. Już sam wygląd takiej istoty wystarczyłby, aby ludzie ją odrzucili.

Ekoanarchiści wierzyli jednak w konioczłowieka i za żadne skarby nie odstąpiliby od swojego zamysłu. Myśleli tylko intensywnie, jak ograniczyć ryzyko, że ktoś mógłby odkryć ich tajemnicę i zniszczyć laboratorium, ich samych, w końcu także wytwór ich marzeń i wyobraźni. Bali się przede wszystkim rządu, wrogiego koniom jak i anarchistom, którzy z zasady sami byli wrogami państwa i władzy. Konspiracja stała się imperatywem.

Na początku były to nieudolne poczynania, amatorszczyzna oparta na zasadzie, róbmy to, co komu przychodzi go głowy, co wydaje się słuszne, aby się chronić. Potem przyznali, że zachowywali się jak rozbrykany źrebak, któremu do łba przychodzą myśli świeże i nieuporządkowane jak trawa rosnąca pod ławką, gdzie nikt jej nie depcze, żaden pies nie obsika i gęsi nie wyskubują.

Na pierwszy ogień poszła firma. Nazwę „Laboratorium” ścięto do podstawy pozostawiając tylko „Labo”. Tak było krócej i poręczniej. W drugiej kolejności poskracano imiona pracowników lub zastąpiono je pseudonimami, przestano też używać nazwisk. Każdy pracownik laboratorium miał swoją ksywę. Praktyka brania pod nóż imion, nazwisk, laboratorium i jego części organizacyjnych, a potem także czynności i wszystkiego, co dawało się zakamuflować, ukryć przed obcymi oczami, nie było żadnym widzimisię lub fanaberią kierownictwa, ale bezwzględną koniecznością. Było to coś poważniejszego niż mydlenie oczu, gra pozorów i robienie zmyłek.

Bardzo szybko stało się oczywiste, że sprawami bezpieczeństwa musi kierować osoba doskonale znająca zasady konspiracji, z doświadczeniem zdobytym w wojsku, policji, wywiadzie lub ochronie osobistej.

Inicjatywę przejęła Niotse. Miała szczęście. W szeregach członków klubu znalazła wysokiej rangi wojskowego, pułkownika, będącego od członkiem klubu ekoanarchistów. Ujawnił się dopiero wtedy, kiedy ogłosiła, że poszukuje specjalisty do spraw bezpieczeństwa.

W klubie nikt nie miał pojęcia o jego kwalifikacjach, ponieważ z nikim o tym nie rozmawiał. Zachowanie tajemnicy było dla Niotse najlepszą rekomendacją; z miejsca uznała pułkownika za właściwego człowieka. Od razu ustalili dla niego pseudonim Aaron. Nikt nie miał prawa znać jego prawdziwej roli ani tożsamości, Aaron oficjalnie podawał się za asystenta Niotse.  

Miało to miejsce już po tym, jak Front Wyzwolenia Koni nabył połowę udziałów kapitałowych Laboratorium i wszyscy członkowie Frontu stali się automatycznie jego pracownikami.

Niotse przedstawiła sytuację jednoznacznie, aby nikt nie miał najmniejszego złudzenia, w co jest zamieszany.

– Im świat wie mniej o nas, tym lepiej. Tak naprawdę, to nic nie może o nas wiedzieć. To, co robimy, to coś więcej niż bomba atomowa. Chodzi o stworzenie żywej istoty łączącej w sobie dwa gatunki, konia i człowieka, hybrydy, która zapobiegnie dalszej dewastacji przyrody i zniknięciu konia jako gatunku. Człowiek jest najbardziej inteligentnym zwierzęciem na świecie, ale najbardziej niebezpiecznym, koń jest nie tylko niezwykle użytecznym, zwierzęciem, ale i najmniej agresywnym biologicznie, ponieważ w minimalnym stopniu zużywa zasoby naturalne. Konioczłowiek to nasz ratunek. Praca nad nim jest nie tylko nielegalna, ale i niebezpieczna; jest prawie samobójstwem. Dlatego musimy otoczyć ją kompletną tajemnicą. Od tej chwili obowiązuje nas totalna konspiracja. Możemy ufać tylko sobie nawzajem. Gdyby ktoś z nas świadomie zdradził naszą tajemnicę, może być pewny, że tego nie przeżyje – Niotse wypowiedziała tylko raz te słowa, nie musiały być one powtarzane, ponieważ weszły natychmiast w krwioobieg wszystkich działań firmy.

Pierwszym zadaniem Aarona było gruntowne sprawdzenie życiorysów wszystkich pracowników.  

– Twój życiorys, Niotse, też sprawdzę. Nie myśl, że twoje stanowisko zwalnia cię od tego obowiązku. Możesz też sprawdzić mnie, jeśli sobie życzysz –  poważnie zaproponował mężczyzna.

Dwóch członków klubu nie przeszło weryfikacji. Nigdy się o tym nie dowiedzieli. Laboratorium zmieniło siedzibę i znikło z ich pola widzenia. Dwójka przestała otrzymywać zaproszenia, nie miała pojęcia, gdzie, kiedy i czy w ogóle spotkania odbywają się. Pozostałych członków organizacji poproszono, aby zerwali z nimi wszelkie kontakty.

Tego wieczoru młodsi pracownicy Laboratorium tańczyli do rana wokół ogniska. Tańce były wymyślone, pląsawica końska i różne inne nazwy, przeważnie biologiczne, także sprawy niewypowiedziane. Bawili się jak dzieci, trzymając się za ręce. Ktoś przyniósł narkotyzowany napój „Perswazja” i częstował szklaneczkami małymi jak naparstek. Nie czuli wyrzutów sumienia, że piją, gdyż przebaczenie spływało na nich falami żywicznego dymu z tlącej się na ognisku gałęzi sosny dziwnej w kształcie i zapachu. Zabawą unicestwiali własne urazy złego traktowania przez podłych ludzi oraz niezaspokojoną tęsknotę za światem idealnym, w którym także konie mają znaczące miejsce. Do namiotów rozchodzili się dopiero nad ranem. Pomogło im w tym zmęczenie i biała mgła, zniechęcając do dalszej aktywności.

Udając się na spoczynek widzieli namioty pokryte przezroczystymi kroplami rosy, zapowiadającymi promienie słońca. Ktoś powiedział na głos:

– Mamy cholerne szczęście, że znaleźliśmy rozwiązanie nie łączące się z okrucieństwem, terroryzmem i bezprawiem walki o słuszną sprawę. Nie znoszę przemocy.

 

Przekaż dalej
26Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *