Wpis pod zdjęciem oseska na Facebooku okazał się nieudany, wadliwy i rażący jak sztuczna noga u kota. Było mi przykro z tego powodu. Celowałem w dziesiątkę, a trafiłem kulą w płot. Ja, który miałem najlepsze w całej kompanii wyniki strzelania z CKM-u serią pięciu naboi! Człowiek strzela, pan Bóg kule nosi. Szedł raz żołnierz przez pole i coś mu do łba strzeliło. Proszę mi wybaczyć tę fanfaronadę dymu i huku, to tylko dla obudzenia się z letargu.
Wpis okazał się drogą do piekła, wybrukowaną dobrymi intencjami w formie końskich łbów, niekształtnych jak bryły śniegu zmieszanego z błotem. Przeprosiłem rodziców dziecka. Szczerze i bezwarunkowo. W odróżnieniu od biskupów nie mogłem powiedzieć „Wybaczam”, bo nie było czego wybaczać. Dzisiaj łatwiej jest być biskupem niż zwykłym człowiekiem, który jest kanciasty w swoim postępowaniu, kiedy steruje nim opatrzność na spółkę z rozumem rzucając go od Annasza intencji dobrych i mądrych do Kajfasza spraw pomylonych i kłopotliwych.
Strony ze zdjęciami nowonarodzonych dzieci na Facebooku przeznaczone są dla dorosłych. Oseski ich nie czytają ani nie oglądają. Nie wiem zresztą dlaczego, gdyż treść niektórych wpisów „ciu, ciu, ciu” jest przeznaczona dla dziecka (Może dopiero wtedy, kiedy dorośnie?). To mnie zmyliło.
Są trzy żelazne tematy wpisów pod zdjęciami dzieci.
Pierwszy to owo „Ciu, ciu, ciu!”, pod którym przedstawia się kwiatuszki, laleczki, gwiazdki, falbaneczki, koszuleczki, koteczki, lampunie itp. drobiażdżki. Wszyscy patrzą i cmokają. Jest to psychiczna pępowina łącząca dorosłych z oseskami. Chyba niewielu zdaje sobie z tego sprawę. Nie wiem nawet, czy to ma jakieś większe znaczenie.
Drugi to „Podobieństwa”, odmieniane na wszystkie strony świata. – Jakżeż on/ona, czyli nowonarodzony maluszek jest podobny do taty! Nie, nie do taty, do mamy! Co ty opowiadasz? Na moment pojawia się ton pojednawczy: Właściwe to podobny jest do jednego i drugiego. I za chwile znowu: A skądże! Podobny jest do dziadzia. Potem dojść może jeszcze ciocia od wujka i ciocia, siostra mamusi. Dzisiaj nie rozróżniamy już wujenki od cioci. Nie przeszkadza to, że podobieństwa rodzinne są niezliczone.
Trzeci to zachwyty i pienia nad pięknem dziecka. Będę pisać ostrożnie, ponieważ dwa dziesięciolecia temu popełniłem mój pierwszy wielki błąd nazywając malutką istotkę „brzydulką”, nie mając w ogóle niczego złego na myśli. Po prostu uważałem, że piękno dziecka uwidacznia się dopiero w wieku dwóch, trzech lat, może nieco wcześniej, ale jeszcze nie wtedy, kiedy ma nieproporcjonalnie dużą głowę, obfite policzki i niezbyt kształtne ciałko. Gdyby ktoś się ze mna nie zgadzał, to mam na myśli porównanie z modelką Claudią Schiffer, 180 cm, 58 kg, włosy blond, oczy niebieskie, teraz, a nie wtedy kiedy była dzieckiem.
W ogóle to osesek jest bajecznie piękny. Wiem nawet dlaczego. Jest piękny, ponieważ jest kochany i uwielbiany przez rodziców, dziadków i inne pomniejsze segmenty rodziny. To jest źródło piękna, kategorii estetycznej, nie piękno samo w sobie z racji urodzenia. Podobno w roli oseska też byłem urodziwy, lecz co z tego? Wyrosłem na bukiet przekleństw przetykanych pokrzywami, nie pomógł nawet chrzest celebrowany przez duchownego mocno zbliżonego do Pana Boga, a co najmniej do Watykanu.
Wpisy pod zdjęciami osesków wyglądają niekiedy tak, jakby dziecko miało je czytać, a nie rodzice, przyjaciele rodziny i osoby postronne, które łączy z dzieckiem jedynie domniemanie ich człowieczeństwa. Jest ono przypisane tylko istotom dwunożnym. Nie liczą się tu osoby z jedną nogą, których korsarze, piraci i autorzy morskich powieści kryminalnych zwą kuternogami. Z uwagi na niekompletność anatomiczną kuternoga nie spełnia warunku „dwunożności” i już z definicji nie może być człowiekiem. Brak rozumu nie przeszkadza natomiast w uzyskaniu tego statusu.
Z życzliwością człowieka boleśnie doświadczonego ostrzegam przed wpisami pod zdjęciami istot w wieku becikowym, o ile nie kwalifikują się do jednej z wymienionych kategorii. Z drugiej strony zachęcam właścicieli stron na Facebooku do korzystania z narzędzi kasowania niepożądanych wpisów. Jest ono po to, aby nie upodobnić się do serwisów takich jak Onet. Miłuje on nade wszystko oglądalność i czytelnictwo, i dlatego nie moderuje dyskusji na forach i nie usuwa wpisów dokonywanych prosto ze szpitali chorób ciężkich z powikłaniami umiejscowionymi tam, gdzie lekarze domyślają się głowy.
Przekaż dalej