Ciało w odbiciu lustrzanym. Część 1.

Wiktor przebudził się ze snu i poszedł do łazienki. Coś go tknęło, tak delikatnie, że pomyślał o pajęczynie. Ale skąd w łazience pajęczyna? Okazało się, że nie było to dzieło pająka, tylko złe przeczucie. Kazało mu spojrzeć w lustro. Zrobił to i pożałował. Był nagi. Nie to jednak wyprowadziło go z równowagi. Problem tkwił w tym, jak był nagi.

Nagość jest tania. Nie sztuka być nagim. Sztuką jest być nagim i pięknym, a to, co ja zauważyłem obraziło moje wyobrażenie piękna – relacjonował mi Wiktor kilka godzin później w trakcie przypadkowej dobrosąsiedzkiej rozmowy.

Widok w lustrze tak mnie przeraził, że chciałem zwymiotować. I zrobiłbym to, gdybym nie zdał sobie sprawy, że to mi nie pomoże, ponieważ nic to nie zmieni. Świadomość ubóstwa mego ciała sięgnęła dna. Dokładniej, rynsztoku rozpaczy i poniżenia. Spływała nim duma i męski szacunek dla siebie. Uświadomiłem sobie, jak nisko upadłem – kontynuował Wiktor z opuszczoną głową. Głos mu drżał, mówił nieco chaotycznie. Wyraźnie był był po wrażeniem nikczemności, jaka emanowała z lustrzanego obrazu. Lustro nie zamierzało pozostać właścicielem wrażego obrazu i odbijało go w kierunku właściciela. Jak na ironię bezpłatnie dodawało do niego niemy sygnał: Zapomnij o sylwetce!

Dużo mówisz, ale jeszcze nic ważnego nie powiedziałeś. Cóż cię tak poruszyło? Nie widziałeś własnych chudych nóg? – zareagowałem ponaglająco, lecz życzliwie z drobniutką szczyptą dowcipu.

Pieprzysz głupoty – twarz mego rozmówcy skrzywiła się i ujawniła gniewne usta. Wiktor konwulsyjnie zaciskał ręce. Zrozumiałem, że sprawa jest poważna. Nigdy nie odzywał się tak do mnie.

Tu nie chodzi o chude nogi, tylko o przedwczesne zwłoki mężczyzny w prosektorium. Wydatny brzuch, zgarbiona sylwetka, łysiejąca głowa, otłuszczenie ciała wokół pasa. Zawsze miałem wrażenie, że jestem szczupły, a tu widzę deformanta. Nigdy nie myślałem, że jestem jedną z tych łajz chodzących po ziemi, które nie kopią piłki, nie uprawiają joggingu ani nie jeżdżą na rowerze.

Coś mu się nagle przypomniało. Popatrzył na mnie niewodzącym wzrokiem. Nienawidzę luster! – wydał tak donośny okrzyk nienawiści i rozpaczy, że aż wystraszył ptaki żerujące na kwitnącym krzewie.

Przekaż dalej
0Shares

  1. Wiktorze! Z tych trzech rzeczy jakie wymieniłeś na końcu liczy się chyba tylko to pierwsze – piłka kopana. Przecież jadąc rowerem siedzisz na d…. . tylko nogi zataczają okręgi ograniczone rozstawem pedałów w bezmyślnym kołowrocie. A co do “joggingu” to pamiętaj, że jego “:wynalazca”, gorący zwolennik i propagator umarł na serce właśnie podczas biegania w wieku niespełna pięćdziesięciu paru lat.!?

    • Piszę w imieniu Wiktora. Upoważnił mnie do tego.
      Nie zgadzam się. Kręcąc pedałami na rowerze aktywizujesz swoje serce, płuca, mięśnie nóg i podbrzusza. Wczuj się w swoje ciało, kiedy jedziesz szybciej na rowerze. Powolna jazda, podobnie jak i powolny spacer, niewiele daje. Wysiłek fizyczny musi być dostatecznie intensywny i dostatecznie długi.
      Nie mów negatywnie o joggingu, jego szkodliwym wpływie na zdrowie. Mówią to ci, którzy szukają podświadomie usprawiedliwienia braku dostatecznego wysiłku ze swojej strony. Każdy może umrzeć na zawał, jesli forsuje się ponad miarę. W wieku 50 lat jogging można uprawiać przebiegajac 3 jak i 30 km. Umiar jest chwalebny we wszystkim. Przyjrzyj sie gepardowi, najszybszemu ssakowi na świecie, który rezygnuje z pościgu za ofiarą, kiedy jego wysiłek grozi mu nadmiernym przegrzaniem ciała.

  2. To straszne. Chyba zapuszczę brodę. Golę się od niepamiętnych czasów, zawsze przed lustrem. ( po remoncie lustro zajmuje prawie połowę ściany ) lecz dopiero ten wpis uświadomił mi, że to co przedstawia odbicie to jestem Ja a raczej moje ” Ja”. Do tej pory nie zwracałem na to uwagi. Widok był tak powszechny i oczywisty, że odnosiłem wrażenie iż zawsze jest ten sam, niezmienny. Wzrok koncentrował się na wykonywanych czynnościach a nie na oglądaniu tego co jest ” po drugiej stronie”.
    Ostatnio goliłem się bardzo długo. Nie była to już ta co zawsze rutynowa czynność. To był koszmar.
    Uświadomiłem sobie, że do pewnego czasu Moje “Ja” żyło w idealnej symbiozie z moim ciałem. Był to idealny związek i nie przychodziło mi do głowy, że może być inaczej. Teraz dopiero widzę jak w niezauważalny dla mnie sposób moje “Ja” pozostawało takie samo natomiast ciało zaczęło stopniowo kierować się w swoja stronę, uwidaczniając potrzebę uzależnienia się od mojego “Ja”. Nie reagowało już tak jak dawniej na zachcianki mojego “Ja”. Proces był na tyle powolny, że nie docierało to do mojej świadomości. Drobne uwagi otoczenia zwalałem na karb zazdrości lub złośliwości. Teraz dopiero widzę jak na dłoni, że to rozwarstwienie jest już na tyle duże, że dotarło tam gdzie trzeba, a Wiktor uświadomił mi to w całej rozciągłości. Jestem jednak mocno przekonany, że moje “Ja” przez swój egoistyczny i samolubny charakter dalej będzie takie samo, nawet wtedy, kiedy Ciało czarną taksówką uda się na “Bal Wszystkich Świętych” – Ono nadal będzie istnieć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *