Związki partnerskie. Część 2 i ostatnia.

W Australii jest już późno, nie ma co więc owijać spraw w bawełnę, która nie jest tania. Wytaczam trzy argumenty na związkami partnerskimi, zawężając się do związków homoseksualnych. Jestem zdecydowanie za. Skoro „wytaczam” argumenty, to znaczy, że są one ciężkie, inaczej mówiąc ważkie, jeszcze inaczej mówiąc poważne. Podaję trzy znaczenia wagi, aby każdy parlamentarzysta je zrozumiał bez względu na przynależność partyjną i szkołę, do której uczęszczał lub nie.

Oto argumenty:

Homoseksualiści nie mają dzieci. W ten sposób walnie przyczyniają się do redukcji presji demograficznej na świecie. Cześć im za to. Nie dodadzą milionów do tych miliardów istot ludzkich, które już pchają planetę ku głodowi, wojnie i zagładzie. Dobroczynna działalność homoseksualistów to woda na młyn przyszłej cywilizacji.

Po drugie, homoseksualistom jest łatwiej związać koniec z końcem. Jest to szczególne ważne w dobie kryzysu ekonomicznego. Doceniają to zdecydowanie Premier, Minister Finansów oraz osoby uczęszczające na kursy „Jak wiązać koniec z końcem” prowadzonymi z naszej inicjatywy przez urzędy zatrudnienia.

Trzeci argument: prawa obywatelskie i sytuacja kobiet. Mężczyzna wchodzący w związek partnerski z innym mężczyzną zmniejsza podaż wolnych mężczyzn na rynku. Im niej mężczyzn do wzięcia, tym mniej unieszczęśliwionych kobiet. Ten argument kieruję w szczególności do pań udzielających się aktywnie na stronie http://faceci-to-kretyni.pl oraz na www.facebook.com/FaceciToKretyni. Wspieram go wezwaniem: Jeśli jest ci bliska sprawa płci słabszej, przyjdź do nas i posłuchaj kazania z jedynej w kraju ambony, gdzie głoszone są niczym niezatrute prawdy miłości bliźniej, bliźniego i całego gatunku ludzkiego.

 

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *