Pralnia pana Kacza

Na osiedlu pojawiła się nowa pralnia: ściany w kilku kolorach, duże zachęcające wejście, wewnątrz zapach „Persilu” z wyciągu z eukaliptusa egzotycznie pomieszany z lawendowym zapachem „Silvana” do zmiękczania bielizny. Wszystko było nowe z wyjątkiem właściciela, Józefa Kacza, do którego należy znana w całym kraju sieć zakładów „Pranie i Suszenie”. Nowa pralnia była kolejnym dowodem dynamicznej ekspansji firmy.
To bardzo wpływowy człowiek – stwierdził mężczyzna czekający w kolejce. Kolejka była długa, ponieważ zakład oferuje usługi, których nikt inny nie oferuje. Mówił o tym okazały pozłacany napis nad drzwiami wejściowymi: „Pranie mózgu”.
Józef Kacz jest trybunem politycznym o szerokich wpływach, jędrnym na ciele i ambitnym na umyśle. Imponuje ruchliwością nóg oraz oszczędnością wyrazów twarzy. Mówi prawie nie poruszając wargami.
Nie ma potrzeby, aby się męczyć. To zdrowy odruch w kraju, gdzie ludzie poruszają się za dużo i niepotrzebnie w pogoni za chimerami i duchami – wyjaśnił kiedyś w telewizji.
Mój przyjaciel Wiktor, który żywo interesuje się sceną polityczną ma dla niego wielkie uznanie.
To najlepszy specjalista w branży pralniczej. Prowadzi sieć pralni w całym kraju, wszystkie zautomatyzowane i bardzo tanie. Bije na łeb konkurencję.
Na czym polega wyższość jego firmy nad konkurencją? – zapytałem zaintrygowany pozytywną opinią w ustach przyjaciela, który raczej ostrożnie udziela pochwał.
Tylko on jeden oferuje solidne pranie mózgu. Nie ma lepszych pralni w kraju niż „Pranie i Suszenie”. Marka ta jest powszechnie znana. Firma ma duże szanse eksportowe, ale Prezes Kacz nie myśli jeszcze o tym. Jego celem jest zdominowanie rynku krajowego – Wiktor był pełen entuzjazmu; oczy jarzyły mu się jak robaczek świętojański przyszpilony pod mikroskopem w ciemnym bunkrze.
Na czym polega pranie mózgu? Czy to podobne do prania ubrania?
Niezupełnie, chociaż efekt jest ten sam – czystość materiału w jednym wypadku, czystość poglądów w drugim.
Chyba trudno jest znaleźć klientów potrzebujących prania mózgu? – zapytałem Wiktora.
A skądże! Wiktor był rozczarowany moim pytaniem. Uznał je za naiwne. Wyjaśnił dlaczego. Rozmawiałem z Prezesem Kaczem. Większość osób potrzebuje prania mózgu – wyjaśnił mi. Z reguły są to ludzie słabiej odżywieni, których nie stać na książki, czasopisma, dyskusję i naukę.
Postanowiliśmy odwiedzić nową pralnię. Wraz z tłumem weszliśmy do środka. Wzdłuż ścian stały rzędy pralek automatycznych, każda oznaczona w inny sposób. Napisy były wyraźne i zrozumiałe. „Rząd łże”, „Rządzący to złodzieje”, „Prawdziwy Patriota”, „Oddajcie nam samolot”, „Zbudujemy 1000 pomników” i podobne. Po naciśnięciu guzika ze szczeliny z przodu pralki wyskakiwała karteczka z krótkim opisem i przykładami. Wiktor z ciekawości nacisnął na guzik „Rząd łże” i natychmiast ukazała się karteczka opisująca, jak i kiedy rząd skłamał. Kiedy klient zaakceptował odpowiedzi zawarte na karteczce naciskając guzik „Akceptuję wyjaśnienie”, otwierały się drzwiczki pralki i klient mógł umieścić tam swoje pranie. Wsad był ważony przed praniem i po jego zakończeniu. Różnica pokazywała, ile zanieczyszczeń usunięto z mózgu klienta.
Czy pani często korzysta z tej pralni? Dlaczego nie pierze pani w domu? – zadaliśmy pytanie kobiecie z wyglądu Góralce z Podkarpacia.
Bo lubię pana Kacza. On tak prawdziwie mówi o rządzie i premierze. On jeden mówi prawdę. U niego mogę zrobić sobie pranie mózgu, tanio i szybko. Nie muszę słuchać radia ani telewizji, tu mam wszystko, co potrzebuję.
Na środku pralni spotkaliśmy kierownika. Był to starszy pralniczy Blaszka, zaufany człowiek Józefa Kacza. Stał w przejściu, uśmiechał się zachęcająco i kierował ruchem.
Przedstawiłem się, aby zamienić z nim kilka słów. Kim są wasi klienci? – zapytałem.
Najwięcej mamy klientów z terenów miejskich i małych miasteczek, gdzie jest najtrudniejszy dostęp do czystej wody, niższe dochody i ludzie potrzebują najwięcej pomocy. My im oferujemy pomoc poprzez tanie jak barszcz usługi prania mózgu.
Rozmawialiśmy dłuższą chwilę. Na zakończenie kierownik pralni wręczył mi kolorową reklamówkę ze zdjęciem Prezesa Kaczo i zachętą do skorzystania z usługi prania mózgu. Zastanawiałem się chwilę, ale nie zdecydowałem się.
Na zewnątrz zauważyłem ankietera ze znanej agencji badania opinii publicznej. Podchodził do wychodzących osób, zadawał im jakieś pytanie i od razu wprowadzał odpowiedź przez laptop do systemu informacyjnego Biura Kampanii Wyborczej Józefa Kacza w Warszawie. Tam na wielkim ekranie wyświetlającym hasło „Kacz na Premiera!” słupek popularności kandydata szedł regularnie w górę. Obok w pamiątkowej szafce za szkłem znajdowała się nalepka „Made in PRL”. Ochroniarz wyjaśnił: Kiedy niania kąpała małego Kacza, nalepka oderwała się od niego i odpadła, lecz ona zachowała ją na pamiątkę.
Ktoś usiłował poprawić i tak już doskonały nastrój dnia napisem na ścianie budynku: Głosuj na Kacza! On jeden da ci gwarancję bogatego życia! Odwróciłem się z obrzydzeniem. Nie lubię graffiti.

 

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *