Koń Trojański

Wreszcie i my mamy swojego Konia Trojańskiego. Wszyscy zdziwili się, kiedy wjechał na salę inauguracyjnych obrad Parlamentu Europejskiego. Nikt nie przeczuwał, co się zdarzy. Z konia wyskoczył zbrojny hoplita, z włócznią i tarczą, zdobny w marynarkę, białą koszulę, krótkie spodenki i muszkę pod szyją. – Tak jest mi lżej. Mam ochronę szyi i męskości. Czyli wszystkiego, co najważniejsze. – Wydyszał machając rękami.

Koń trojański ciągniony obraz

Zanim zebrani zaczęli śpiewać na jego cześć hymn Unii Europejskiej, on już wygłaszał mowę oskarżycielską.

Kto to jest?  Kto to jest? – Pytali zaskoczeni posłowe europejscy z prawa i z lewa. Zaskoczenie było powszechne.  Mężczyzna zrodzony z Konia Trojańskiego mówił szybko, jeszcze szybciej połykał głoski, po prostu dławił go język angielski. Tym zaimponował wszystkim.

– To najlepszy wojownik, jakiego mamy. Korwin Mikke. Słowianin z krwi i z kości, biegle mówi po angielsku, rewelacyjnie udaje Greka! – Gorliwie informował ktoś z jego świty.

Korwin Mikke Roztrzepany

 

– O czym on mówi? – Pytania padały ze wszystkich stron jak jabłka po silnym wstrząsie mózgu.

– To mowa oskarżycielska pod adresem naukowców i polityków, którzy spowodowali ocieplenie klimatu, kradnąc przy tym dwa miliardy euro.

Tłumacz miał problemy z przekładem. Wynikało z niego, że klimat ocieplił się sam na wspomnienie Zielonej Grenlandii z IX wieku, ale oni, te sukinsyny, ukradli dwa miliardy dolarów. Rozstrzelać ich!. – Ryknął Korwin Mikke do Marine Le Pen, fajnej tęgiej Francuzicy, oraz tego tam, Anglika, jak mu tam … no tego … Eurosceptyka. Farage?

Po udanym wystąpieniu w budynku UE, którą Korwin Mikke rzeczowo nazwał Burdelem”, udzielił wywiadu Monice Olejnik, znanej z okrucieństwa wobec mężczyzn. Użyła ona wyrafinowanych tortur słownych, lecz nic nie wydobyła z bohatera. Torturowany mówił dużo, ale nie powiedział nic.

Nie zgadzam się! Korwin Mikke powiedział wszystko, co trzeba, i nic więcej! – Odezwał się nieznany poseł z Polski, z małą głową za to z dużą walizeczką, z której wysypywały się drachmy. – Oni tu płacą w greckich drachmach, mało wartych, dlatego w ogromnych ilościach banknotów. A głupi naród wierzy, że to wielkie pieniądze! – Wyjaśnił karzełek.

– Może i tak. Co mi zresztą do tego? I tak nic nie zrozumiałem z przemówienia pana Korwina! – Odpowiedziałem zażenowany własną ciemnotą. Mówił szyfrowanym językiem angielskim i to tak szybko i soczyście, że kelner przyniósł mu trzy spluwaczki.

Podobał mi się styl Korwina: pełna gala, muszka od Diora, szarmancki język. Bohater wysławiał się salonowo, odnosząc się do wszystkich per „Jego Ekscelencja”. Zaczął od góry, od Władimira Putina. Nazwał go carem i bronił jego prawa do tronu. Potem bronił Jego Ekscelencję Jarosława Kaczyńskiego. W pewnej chwili mówca zmienił się w Pytię, nazwał Ekscelencję Lewakiem i prorokował mu stanowisko premiera.

– Sam nie chcę być premierem. Po co mi to? Jestem za stary. Mówię za szybko. Co innego Jego Ekscelencja Jarosław Kaczyński! On zasługuje na wysokie stanowisko.

Żałuję, że nie widziałem ani nie słyszałem niczego więcej, bo ktoś mi wyłączył telewizor i podniósł deskę toaletową, gdzie spłynęły resztki soczysto-zagranicznej mowy Korwina Mikke.

Koń trojański surowy

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *