Normalność. Opowiadanie.

Tę historię opowiedziała mi kobieta, której nazwiska nie mogę ujawnić z oczywistych względów; jest to osoba wysoko postawiona i powszechnie znana, ponadto obiecałem jej dyskrecję. Nazwijmy ją umownie Zofią.

Na ulicy podchodzili do niej ludzie i zadawali pytanie:

– Czy ja jestem normalny?

Zofia przedstawiła mi w szczegółach, jak te spotkania przebiegały.

– Na początku oceniałam człowieka, patrzyłam mu w twarz, prosiłam o informację na temat stanu zdrowia i sytuacji rodzinnej, a następnie o poglądy na temat rządu, szkól i edukacji, gospodarki, czegokolwiek, gdzie należało oczekiwać normalności. Po uzyskaniu odpowiedzi, dawałam sobie kilka sekund na jej przemyślenie, po czym odpowiadałam „Tak” lub „Nie”, w zależności od tego, jak wypadła moja ocena. Po jakimś czasie, mając za sobą pierwsze doświadczenia, zmieniłam technikę i od razu zaskakiwałam człowieka, odpowiadając pytaniem na pytanie:  A dlaczego pan pyta? Pan albo pani oczywiście, bo wśród pytających zdarzały się także kobiety, choć w mniejszej liczbie. Uzyskiwałam przeróżne odpowiedzi, niektóre naprawdę zaskakujące. Pewien mężczyzna, niezbyt wysoki, łysy i raczej otyły, dobrze go zapamiętałem, był szczery jak mało kto. Powiedział mi:

– Pytam o moją normalność z bardzo oczywistych względów: zaśmiecam środowisko naturalne, używam nieprzerwanie samochodu, nawet wtedy, kiedy mógłbym i powinienem pójść pieszo, kupuję i używam przedmioty zupełnie mi niepotrzebne, mam nadwagę i oszukuję w zeznaniach podatkowych. Konsumuję też trzydzieści razy więcej cukru niż moi dziadkowie, piję alkohol i palę papierosy. W dodatku pracuję w nadmiarze, byle co jem i to w pośpiechu. Dlatego pytam.

– Jezus Maria – wyrwało mi się wtedy. – Pan jest w pełni normalny, bo wszyscy to robią.

– Czy to znaczy, że my wszyscy jesteśmy normalni? Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego tyle osób czuje się podle, niektórzy wpadają w depresję, a część wręcz popełnia samobójstwo.

– To oświadczenie uderzyło mnie jak nagły strumień zimnej wody pod ciepłym prysznicem. Poczułam się nieswojo. Mój rozmówca chyba również. Na początku patrzyliśmy sobie w oczy, potem ze wstydu opuściliśmy wzrok w dół, aby po chwili rozejść się jak dwa zbite psy.

Miałam jeszcze kilka takich spotkań. Po każdym z nich odczuwałam szczękościsk, ssanie w dołku i szum w głowie. Były to niedobre odczucia. Wkrótce doszłam do wniosku, że wszyscy jesteśmy dokumentnie skołowani, nie rozumiemy, co dzieje się wokół nas, jacy jesteśmy, co jest prawdą a co nieprawdą, w końcu, czy jesteśmy normalni czy nie normalni. Częściowym wytłumaczeniem tej zdumiewającej dezorientacji – dotarło to do mnie z opóźnieniem – jest szalejąca wokół nas wojna informacyjna, na której króluje dezinformacja. Do tego dochodzi własny bałagan. Ja dla przykładu chodzę późno spać, nie piję dostatecznej ilości wody, przez co w brzuchu jak bulgotało tak mi bulgocze, obżeram się przed snem, do tego dochodzi jeszcze nadmiar leków, jakie przyjmuję. Zrozumiałam, że ulegając fałszywym prawdom, robię z siebie przygłupa, może nawet durnia. Nie jestem wyjątkiem, bo każdy z as zachowuje się podobnie. Czynimy to na własny rachunek i na własną odpowiedzialność, nie zdając sobie nawet sprawy ze swej ograniczoności.

Czasem mi się wydaje, i to jest najgorsze, że jestem naprawdę nienormalna, a mimo to czuję się bardzo dobrze. Ten stan dobrego samopoczucia w nienormalności uznałam za efekt braku równowagi psychicznej. Po prostu, jesteśmy permanentnie niezrównoważeni psychicznie, czy nam się to podoba czy nie. Jeśli ktoś uważa, że jest inaczej, to tylko potwierdza jego stan chorobowy.

– Czy pani w związku z tym podejmowała jakieś działania, aby to zmienić i jakoś się ustabilizować? Pytam, bo jest to ważne również dla mnie.

Pani Zofia popatrzyła na mnie niezwykle uważnie, jakby zastanawiając się, czy w pytaniu nie kryje się podstęp. Chyba niczego niezwykłego nie dopatrzyła się w mojej ciekawości, ponieważ uśmiechnęła się delikatnie.

– Postanowiłam oprzytomnieć, zmienić się, poprawić moje życie. Podjęłam konkretne postanowienia. Pierwsze dotyczyło podstawowych czynności życiowych: jaki tryb życia prowadzę, czy mam dostatecznie dużo ruchu, jak pracuję, co jem i co piję, czy mój mozg karmi się mądrością czy też głupotami. Mówiąc w skrócie, chodziło mi o równowagę fizyczną, umysłową i emocjonalną.

– Ludzie nie wiedzą jak żyć – wtrąciłem. – Dobijają ich niekończące się rozmowy przez telefon. Mam przyjaciela. Jego syn w każdej wolnej chwili rozmawia przez telefon. Wychudł, zmarniał, skurczył się w sobie, w końcu poważnie rozchorował. Jest teraz w szpitalu. Lekarz orzekł, że dzieciak prawie zagadał się na śmierć i że nie jest to pierwszy taki przypadek na świecie. Dzieci uczą się tego od nas.

– Pierwsze, to wzorować się na dzikich zwierzętach, a nie na ludziach, jeśli chodzi o zachowanie się, odżywianie i ruch. Zwrócił pan uwagę, jak piękne i sprawne są zwierzęta? Czy ktoś widział kiedykolwiek otyłe, zgarbione lub niezgrabne dzikie zwierzę? – podjęła Zofia, ignorując moją dygresję o marnotrawnym synu. – Weźmy za przykład ptaka czy choćby jaszczurkę. Są zdrowe i piękne.

– Przejdźmy do ludzi, jeśli można – zaproponowałem. Bałem się, że kobieta zejdzie na manowce rozważań międzygatunkowych.

– Dobrze – odpowiedziała Zofia. – Mówmy o normalności. Dzisiaj być normalnym to sprawa dosyć niejasna. Bo co to znaczy? Że nie kradniesz, kiedy wielu kradnie, nie rzucasz bomb na miasta i nie zabijasz, kiedy dla niektórych nacji zabijanie jest w dobrym tonie, jesteś życzliwy i odpowiadasz szczerze na pytania patrząc w oczy, kiedy inni tego unikają i dobrze na tym wychodzą. Są też inne formy normalnych zachowań, których ludzie nie praktykują. Nie krzyczysz na psa, który ma słuch trzydzieści razy lepszy niż człowiek, nosisz maseczkę na twarzy, ponieważ wokół panoszy się wirus, a ty poczuwasz się do odpowiedzialności także za innych ludzi, nie tylko za siebie. Czy to panu wystarczy?

Zastanawiałem się widocznie zbyt długo, gdyż Zofia podjęła wątek rezygnując z mojej odpowiedzi.

– Wyzwanie, jakie rzuciłam samej sobie, to być szczerą, autentyczną i odważną obywatelką naszego pięknego kraju. Aż do bólu! To ostatnie postanowienie doprowadziło mnie do nieoczkiwanej sytuacji.

– Co się stało? – przerwałem zaniepokojony nagłą zmianą twarzy i zachowania Zofii. Oczy jej stężały, oddech się skrócił, pobladły policzki. Wyraźnie coś przeżywała.

 – Prawie zabiłam burmistrza miasta. To wredny typ. Stosował w pracy wobec kobiet okropny mobbing i uchodziło mu to na sucho. Postanowiłam go ukarać. Musiałam to zrobić, bo w urzędach, w policji, prokuraturze i w sądach ma wszędzie układy i nie można było mu nic zrobić. Takie jest życie. Pracowałam kiedyś w jego urzędzie. Wiedziałam o nim wszystko. Wrzuciłam mu do kawy trutkę na szczury. Znam dobrze jego zwyczaje, wiedziałam, w którym kubku pije i gdzie ten kubek się znajduje. Wiedziałam, że zanim naleje sobie kawy z kawiarki, nie zajrzy do środka kubka, bo nie miał tego zwyczaju.  Zresztą proszek niewiele różnił się kolorem od wnętrza naczynia. Wystarczyła drobina trucizny. Burmistrz poważnie się rozchorował, zrozumiał o co chodzi i zmienił się. Żyję jak każdy porządny człowiek powinien czyli aktywnie zwalczając zło.

– Czy pan wie, skąd na świecie bierze się zło? – Zofia zaskoczyła mnie, nie dając mi czasu na zastanowienie się także co do jej postępowania wobec burmistrza. – Problemem nie są źli ludzie. Oni zawsze istnieli. Problem tkwi w tym, że ci dobrzy pozostają bierni w obliczu pojawiającego się zła. Nie są jego twórcami, ale pozwalają mu istnieć i rządzić się. Dlatego postanowiłam zmienić się sama. Zabieram głos i interweniuję, kiedy widzę zło. Tak jak z burmistrzem. Negatywna strona medalu jest taka, że takie życie …

– … idzie trochę pod prąd – zapragnąłem uprzedzić jej wypowiedź – … co jest oczywiście frustrujące.

– Właśnie! Czy moje myślenie i postępowanie jest normalne? Jak pan sądzi? – zgrabnie podsumowała Zofia.

Końcówka rozmowy i pytania olśniły mnie. W jednej chwili dostrzegłem piękno, dojrzałość i szlachetność mojej rozmówczyni, a nawet jej uroczy kostium, i zrozumiałem dlaczego na spotkaniach dyskusyjnych, na portalach kulturalnych, w bibliotekach i podobnych miejscach jest tak mało mężczyzn i tak dużo kobiet. One maja odwagę żyć autentycznie.

Michał „Tequila” Wrzesiński
Poprzedni pseudonim: Michael Tequila
Gdańsk, 16 04 2022

Przekaż dalej
1Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *