Dewastacja Pogórza dobiegła końca, kiedy zrzucono bombę atomową, która spustoszyła poważną część regionu. Na szczęście nie była wielkiej mocy.
– Więcej chyba już nie da się zniszczyć – narzekali mieszkańcy Kwarkowa, wsi leżącej w centrum Pogórza.
Sytuacja życiowa w regionie pogorszyła się nagle. Brakowało wszystkiego, wody, żywności, ubrań, narzędzi. Mieszkańcy wsi jakoś sobie radzili, pocieszając się nawzajem.
– Tylko ludzi i słońca mamy w nadmiarze – mówili, uciekając w cień, kiedy tylko było to możliwe.
Wybuch bomby nałożył się na zmiany klimatyczne, przyśpieszył je. W krótkim okresie czasu okazało się to korzystne. Przyszły potworne wichury i rozpędziły promieniotwórcze pyły po wybuchu. Niedobre było to, że podniosła się temperatura, częściej występowały burze i silne wiatry. Pogoda stała się mniej przewidywalna.
Zmiany klimatu i warunków życia wywołały zmiany zachowań. Pierwsze zareagowały zwierzęta. Część wymarła ale większość dostosowała się, popadając w estywację, rodzaj letargicznego snu zwanego letnim, powodującego spowolnienie procesów życiowych. Estywacja zwiększała tolerancję wobec niesprzyjających warunków środowiskowych. Radykalnie spadała aktywność i następowało obniżenie metabolizmu zwierząt, ułatwiając im przetrwanie okresu niedoboru wody i pokarmu.
Cała przyroda czekała na lepsze czasy.
Kiedy Roland Cebion osiedlił się w Kwarkowie, szybko dał się poznać z niezwykle oszczędnego trybu życia. Był potwornym skąpcem. Sknerzył na wszystkim: jedzeniu, piciu, ubraniu, energii, mieszkaniu, nawet powietrzu. Wymawiano mu to. Miał swoje argumenty.
– Taki już się urodziłem. Za jedzenie, wodę, teraz nawet za powietrze trzeba słono płacić. Jak mam nie oszczędzać?
Od razu zyskał przydomek Minimalista. W niektórych dokumentach nawet zapisywano: Roland Minimalista.
Wyzwaniem było przeżyć, poradzić sobie z ograniczeniami, dostosować się. To była konieczność. Każdy to rozumiał, nie trzeba było nikomu tłumaczyć. Ludzie wymyślali różne rzeczy, kwitły pomysły, pojawiły się też nowe technologie. Pierwszym celem było przeżycie, to było najważniejsze.
Najgorsze były niedostatki powietrza do oddychania. Stało się towarem deficytowym. Wkrótce sprzedawano nawet nieznacznie zużyte powietrze, realizując dostawy w zależności od potrzeb w butelkach, butlach, różnych innych pojemnikach, nawet w cysternach.
Roland z oddychaniem sobie radził. Czasem mu tylko świszczało w piersiach, ale nie przejmował się tym. W najgorszych momentach przypomniał wszystkim:
– Musicie nauczyć się jak najmniej oddychać tak jak ja. Powietrze jest cholernie drogie, droższe nawet niż w zeszłym roku, kiedy cena osiągnęła wydawało się zawrotną cenę. Przy oszczędnym zużyciu butelka litrowa skondensowanego powietrza wystarczy wam znacznie dłużej niż sądzicie.
Nie wierzono mu, ale uczono się oddychać oszczędnie. Jego zdolność radzenia sobie imponowała, choć też dziwiła.
– Jak ty możesz tak potwornie skąpić na wszystkim w czasach, kiedy sama rzeczywistość zmusza nas do oszczędzania?
– Wyprzedzam zdarzenia, ponieważ zakładam, a nawet jestem pewny, że będzie jeszcze gorzej, zwłaszcza z żywnością, wodą i powietrzem.
Zgodnie z filozofią, że będzie gorzej, Roland rozpoczął program intensywnego odchudzania. W dniu przyjazdu do Kwarkowa ważył osiemdziesiąt kilogramów, po kilku tygodniach już tylko sześćdziesiąt dwa. Osiągnął to, zwalniając przemianę materii. Wiedział już wtedy, że tempo metabolizmu wpływa na ilość pożywienia niezbędnego do funkcjonowania organizmu. Był jedną z nielicznych osób, które zdecydowały się wykorzystać tę wiedzę w praktyce. Miał własny pomysł – przestawić się na inny sposób odżywiania. Przeszedł z wszystkożerności na oligofagizm, żywił się tylko jednym rodzajem roślin, psiankowatymi, głównie ziemniakami. Wiedział o nich wszystko. Swoją wiedzą i doświadczeniem dzielił się chętnie z mieszkańcami wsi zachęcając ich do pójścia w jego ślady.
– Ziemniaki oferują wszystko, co jest potrzebne organizmowi ludzkiemu. Mają fantastyczne wartości odżywcze, gdyż zawierają w sobie skrobię, białka i aminokwasy, cukry rozpuszczalne takie jak glukoza i fruktoza, także kwasy tłuszczowe. Poza tym składniki mineralne, wapń, chlor, żelazo, jod oraz witaminy C, PP, B1, B2 i B6.
Roland miał także inne idee i pomysły. Dzięki nim radził sobie coraz lepiej. Zarabiał, organizując obozy przetrwania. Każdą taką imprezę nazywał małym obozem koncentracyjnym. Nie przyszło to od razu. Najpierw fundował sobie samemu intensywne ćwiczenia kondycyjne, potem uczył się sztuki przeżycia w warunkach krańcowego niedostatku. Potrafił przeżyć na pustkowiu tylko z nożem i siekierką, nawet bez zapałek. Nauczył się krzesić ogień.
Pytany, co u niego słychać, odpowiadał patrząc w oczy rozmówcy.
– Inni ustępują, rezygnują i odchodzą, ja nigdy. Czuję się dobrze. Radzę sobie. – Czasem dodawał:
– Brak mi tylko kobiety.
– Żadna by z tobą nie wytrzymała. Jesteś skąpcem ponad wszelką miarę. Po co ty żyjesz? – pytali mieszkańcy wsi.
– Jestem optymistą. Czekam na lepsze czasy – odpowiadał i uśmiechał się.
Czasem w trakcie rozmowy wyjmował z torby na brzuchu gotowanego ziemniaka i prowokacyjnie odgryzał solidny kawałek, jakby chcąc podkreślić swoją niezależność i zademonstrować, że nie przejmuje się tym, co o nim mówią.
– Cokolwiek by o nim nie powiedzieć, to człowiek niezależny – wyjawił kiedyś publicznie wójt wsi, po czym się zdenerwował. – W kretyńskich czasach, w jakich żyjemy, takiemu to tylko można zazdrościć. Kurwa mać!
Michał “Tequila” Wrzesiński
Gdańsk, 7 maja 2022