Powieść. Laboratorium szyfrowanych koni. Cz. 187: Rząd państwowo-kościelny, oceny i perspektywy.

 Nadzieja.

Gubernator stał przy oknie i patrzył na rzekę. Jej brzegi coraz bardziej przypominały dziką dżunglę. W dali widoczny był most pochodzący jeszcze z czasów kolonialnych. Rzeka imponowała swoją wielkością i niewzruszonością, od czasu Apokalipsy także nieobliczalnością. Zamknął oczy, aby się skoncentrować. Nie czuł się już osamotniony, stał z nim teraz ramię w ramię arcybiskup Czarna Eminencja. Oczywiście gubernator mógł także wcześniej liczyć na wsparcie organizacji kościelnych i religijnych Pobożne Matrony, Związek Dewotów, Krucjata Przeciw Dewiantom czy różne towarzystwa różańcowe, ale to było za mało. Teraz miał potężnego sojusznika, Kościół Hierarchiczny.

Powstanie państwowo-kościelnego rządu ogłoszono dwukrotnie, prawie równocześnie: z ambony katedralnej oraz w parlamencie bezpośrednio po orędziu gubernatora o stanie państwa. Przemówienia transmitowały wszystkie stacje i kanały telewizyjne. Decyzję porozumienia gubernator podsumował wskazując synergię, wzajemne uzupełnianie się.

– Siłą rządu są środki materialne i finansowe oraz aparat administracyjny, siłą kościoła jest wiara w jedynego Boga.

Nie wszystkim obywatelom Nomadii podobała się idea takiej współpracy. Zadawano pytania, o co chodzi, o państwo religijne czy o kościół sprawujący rządy w kraju. Opinia publiczna opowiedziała się jednak w większości za wspólnym rządem. Zwolennicy państwa świeckiego zostali zepchnięci do defensywy. Zarzucono im defetyzm, wrogość wobec własnego narodu, faszyzm, wszystko, co najgorsze. Idea jedności państwa i kościoła zakwitła niby ogród rajski, źródło wiecznego szczęścia. Po świątyniach i na korytarzach budynków rządowych szeptano nawet o bliskiej symbiozie państwa i kościoła.

Sefardi Baroka nie bez rozterki doszedł do przekonania, że współpraca dwóch potężnych instytucji jest konieczna. I jemu udzielił się pozytywny nastrój większości społeczeństwa.

Nowy rząd wywołał najwięcej nadziei w kręgach biznesu najbardziej zagrożonych zanikiem prokreacji: producentów łóżeczek dziecięcych, wózków i wyprawek dla dzieci, sukni ślubnych, mebli dla młodych małżeństw, nie wspominając o parafiach, proboszczach i wikariuszach, dla których spadek zainteresowania ślubami i chrztami stanowił ciężki cios. Umiarkowana radość zapanowała, nie wiadomo dlaczego, także w kręgach wydawców magazynów pornograficznych, właścicieli domów schadzek, producentów skąpej bielizny i akcesoriów używanych do zabaw miłosnych, a nawet producentów prezerwatyw.

Bliskiej współpracy państwo-kościół nie poparły tylko partie opozycyjne.

– Nie przyłożymy ręki do matactw rządu, który najpierw rujnuje kraj beznadziejną polityką i zaniedbaniami, a potem udaje, że chce go ratować – oświadczył przywódca największej partii opozycyjnej, Sven Halabarda, o twarzy okraszonej uśmiechem spłoszonego zająca.

Nie przyniosło to korzyści opozycji. Jej popularność spadała na łeb na szyję, pogłębiając niepokój jej członków i zwolenników.

*****

Do pracy w rządzie Eminencja oddelegował dwóch pracowników ze swojego biura, zwalniając ich czasowo z obowiązków kościelnych. Otrzymali od niego instrukcję. Oprócz walki o prokreację ich powinnością było pilnować interesu kościoła, patrzeć na ręce współrządzącym, być przytomnym. Wytyczne wydały im się zbyt lakoniczne.

– Jak dla harcerzy. I to tych początkujących. – Ocenili szeptem między sobą. Oczekiwali czegoś bogatszego, przesłania zawierającego w sobie głębię słowa bożego Starego i Nowego Testamentu, nie śmieli jednak podejmować dyskusji z Eminencją. 

Rząd partyjno-kościelny był rozwiązaniem tak innowacyjnym, że naukowcy zaczęli szperać w historii poszukując wcześniejszych przykładów więzi sacrum i profanum oraz skutków ich działania. Znaleźli niewiele takich przypadków, wszystkie wydały im się prostsze niż nowatorski rząd Nomadii.

Nowy rząd ożywił w szczególności nadzieję tej części społeczeństwa, której na sercu leżało dobro ogólne. Wkrótce ujawniły się organizacje obywatelskie oferujące pomoc rządowi. Akcję pomocy sponsorował po cichu sam gubernator. Korzystając z pomocy policji doprowadził do tego, że dawni przeciwnicy podawali sobie ręce, aby wspomóc rząd. Wkrótce organizacje prorządowe zjednoczyły się tworząc Front Prokreacyjny. Jego członkowie rwali się do pracy, organizowano zespoły wolontariuszy, każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Spotkania i narady odbywały się jedna za drugą. Pierwsze spotkania Frontu Prokreacyjnego przebiegały dość chaotycznie, niektóre były wręcz burzliwie, tak różne były punkty widzenia. Czasem nie sposób było ustalić wspólnego stanowiska. 

*****

Współpracując na co dzień z Eminencją, gubernator stawał się coraz bardziej religijny. Rosło w nim poczucie, że im bardziej ulega wierze, tym silniejszy staje się jego rząd, ponieważ wiara w Boga była głębiej zakorzeniona w człowieku niż pragnienie dobrej władzy. Wkrótce procedurę posiedzeń gabinetu uzupełnił elementami praktyki kościelnej. Członkowie rządu modlili się przed każdym posiedzeniem, a kiedy nie mogli osiągnąć porozumienia wychodzili na zewnątrz, aby patrząc w niebo i śpiewając nabożne pieśni, trzymać się za ręce w poszukiwaniu znaku jedności i pojednania.

Przekaż dalej
1Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *