Komiks polityczny. Drony i Żabojady Ltd. Odcinek 5.

Sprawa dużych dronów do obrony przed nieprzyjaciółmi, a może nawet i wrogami wewnętrznymi, kto wie, co mogą oni zechcieć zrobić, zbulwersowała najpierw opozycję kapitana Jaroszki (kto jej nie ma?) a potem rozgrzała wszystkie umysły do takiej czerwoności, że groziło to pożarem statku.

Rzecz nie byłaby warta wzmianki, drony to drony, każdy nowoczesny statek je posiada, gdyby nie Zbrojmistrz Sęp, wysoki, chudy, ostrzyżony na kozią bródkę pierwszy oficer, który po kilkunastu miesiącach analiz podjął błyskawiczną decyzję, że drony nie są warte zachodu. Obraził tym dostawcę „Żabojady Ltd”, firmę znaną i cenioną na rynku, która grzecznie, ale jednak uparcie i podstępnie, bez właściwego uzasadnienia usiłowała mu wcisnąć swoje produkty, w dodatku za grube pieniądze.

Zbrojmistrz Sęp i Żabojady dyskutowali o dronach od wielu miesięcy, prawili sobie nawzajem uprzejmości, różne szarmanckie parle-franse, rysowali schematy wzajemnej pomocy i życzliwości, aż tu nagle, jak grom z jasnego nieba, pada decyzja, że statek dronów nie potrzebuje. Sytuacja była trochę niejasna, bo rezolucję rzekomo podejmował także zastępca kapitana Jaroszki, Główny Skarbnik, osobnik niezwykle przystojny, inteligentny i gładki na twarzy, cieszący się szczególną estymą u kapitana.

– Skąd taka decyzja?

Wyjaśnił to krótko rzecznik Zbrojmistrza: Żabojady nie chciały się zgodzić na to i owo, różne warunki, nagle wstały od stołu i odeszły. Na boku dodał po cichu, że poszli uczyć się jeść nożem i widelcem. Jak się okazało, załoga statku znała tę sztukę jedzenia od dawna, prawdopodobnie od starożytności i Żabojadom zrobiło się zwyczajnie wstyd.

– Jeśli wy tak, to ja tak, czyli jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie, postanowił Zbrojmistrz i odwrócił się do nich tyłem. Na to oni też się obrazili i odmówili kurtuazyjnej wizyty swojego naczelnego dowódcy u kapitana Jaroszki, planowanej może nawet i wyżej, na przykład u Nijakiego, najwyższego urzędnika administracji, choć to mało możliwe, bo kapitan Jaroszka był najwyższy ze wszystkich urzędników.

Kapitan Jaroszka od dawna odczuwał wstręt do Żabojadów. Oprócz wynalezienia rewolucji pod hasłem „Wszyscy jesteśmy równi”, o którym kapitan dobrze wiedział, że jest oczywistym kłamstwem, odżywiali się oni produktami obrzydliwie śliskimi, a co gorsze, wynaleźli perwersyjną grę językową „Minetka” oraz sadyzm i masochizm, które służą tylko dyktatorom i zboczeńcom. W zakresie perwersji konkurowali skutecznie z niejaką Kamasutrą z Indii, na wzmiankę o której kapitanowi, człowiekowi niezwykłej przyzwoitości i czystości obyczajów, włos jeżył się na głowie, normalnie prosty, siwy i krótki.

Dodatkowym powodem do zerwania z Żabojadami było odkrycie przez Zbrojmistrza, że są jeszcze inne drony, produkcji lokalnej, chałupniczej, mniejsze, zgrabniejsze i tańsze. Przez to, że wolniej latają, wolniej strzelają i mniej zabierają ładunku są także łatwiejsze w obsłudze.

Dla podtrzymania ducha załogi i ludzi pod pokładem, Zbrojmistrz zręcznie podsumował, jak to tylko on potrafi: Dajmy sobie spokój, harcerze i harcerki, bądźmy patriotami w sprawach bezpieczeństwa. W razie zagrożenia abordażowego obronimy się kuszami. 

 

 

Przekaż dalej
0Shares

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *